Nie ma bladego pojęcia, w jaki sposób dała się namówić na pomoc w rozlokowaniu Asgardczyków, ale dochodzi właśnie dwunasta, a ona nawet nie jest w połowie wykonywanej pracy. W skrócie mówiąc, Banner zaszył się w laboratorium, podczas gdy Stark i Rhodey pojechali razem na jakąś głupią konferencję na uniwersytecie w Massachusetts, zostawiając na jej głowie nordyckich bogów. Świetnie!
Całe szczęście, że jeden z jej pacjentów odwołał wczoraj poranne spotkanie – Danny Rand to naprawdę trudny przypadek – a Betty kończy lekcje dopiero po szesnastej, bo w każdym innym wypadku musiałaby się chyba rozdwoić, żeby nikogo nie zawieść. A z tego co wie, Tony nadal nie wymyślił technologii, która by jej w tym pomogła, więc co najwyżej mogłaby się wtedy modlić o cud. Co zdarza się jej dosyć często, zwłaszcza, kiedy wydaje jej się, że traci kontrolę, grunt pod nogami. Bóg jednak, jak na złość, nie daje jej żadnego znaku, przez co Josephine czasami myśli, że naprawdę musi być okropnym człowiekiem, skoro nawet Stwórca nie zwraca na nią uwagi.
Potrząsa gwałtownie głową, chcąc wyzbyć się nieprzyjemnych przemyśleń o Bogu, a później wraca na ziemię. A dokładniej pośród pachnące jesienią Stark Estate. Unosi wzrok na wysokie, wprost sięgające nieba wieże, połyskujące w świetle porannego słońca. Wyglądają trochę tak, jakby w całości wykonano je ze srebra. Tylko ślepy powiedziałby, że nie jest tu piękne. Jednak nawet jeśli jest to bajeczne osiedle, w pełni przyjazne środowisku, to posiada jedną istotną wadę: jest ono przeznaczone wyłącznie dla ludzi, którzy zarabiają tyle, ile przeciętny Nowojorczyk nie zarobi nawet przez całe swoje życie.
– Okej, część rodzin mamy z głowy – mruczy pod nosem, przeglądając listę przygotowaną wcześniej przez Gromowładnego i Bannera. Wtula się w ciepły płaszczyk, chcąc ochronić się od lekkiego porywu październikowego wiatru. – Może do obiadu się z tym wyrobimy.
Unosi wzrok znad kartki, obrzucając szybkim spojrzeniem stojących w zwartej grupie Asgardczyków. Loki stoi po ich lewej stronie, skryty w cieniu wysokiej brzozy – Josie stara się ignorować jego obecność, żeby czasem nie rzucić się na niego z pięściami, w ten sposób „dziękując" mu za piekło, jakie zrzucił na głowę jej i jej siostry pięć lat wcześniej.
Thor wesoło rozmawia z ciemnoskórym mężczyzną, który – jak udało jej się podsłuchać – ma na imię Heimdall. Wszyscy wydają się podekscytowani nową sytuacją, oczywiście poza samą Josephine, która najchętniej wpakowałaby się za kierownicę swojego ukochanego Passata i odjechała stąd z piskiem opon. Ale nie może, bo obiecała Tony'emu – ta cholerna słabość do tego cholernego Starka kiedyś wpędzi ją do grobu! – a Harper nie ma w zwyczaju łamać złożonego przez siebie słowa.
I tak przez następnych kilka godzin Josie wyczytuje poszczególne imiona – można naprawdę połamać sobie język przez te wszystkie skandynawskie nazwy, a ona sama może przysiąc, że dostrzega na ustach Lokiego pogardliwy uśmieszek, który najchętniej starłaby z jego twarzy – a Thor wręcza im klucze, niczym prawdziwy pan domu i w asyście Strażnika Bifröstu odprowadza ich do nowego lokum.
W tym czasie Josie ma idealną okazję, aby dokładniej przyjrzeć się Asgardczykom i z zaskoczeniem dochodzi do wniosku, że po tym, jak odstawi się na bok ten okropny etnocentryzm, tak naprawdę oni niczym nie różnią się od reszty ludzi. Więcej jest podobieństw niż różnic i na pewno znajdzie się mnóstwo uniwersaliów kulturowych, jakie ich łączą. Wyjątek mogą stanowić te ich urocze, średniowieczne wdzianka... Chodzi jednak o to, że mając do czynienia z Thorem czy Lokim, wydaje się, że wszyscy w Asgardzie są tacy dumni, silni i majestatyczni. A potem okazuje się, że to po prostu iluzja; Asgardczycy są zwyczajni tak, jak tylko mogą być. Mają swoje rodziny, nawyki, zapewne nawet podobne rzeczy sprawiają im radość czy zawód, jak w przypadku ludzi. A już na pewno łączy ich silna potrzeba znalezienia swojego miejsca, bezpiecznej przystani. Można więc zgodzić się z twierdzeniem, że w każdym społeczeństwie potrzeby biologiczne odpowiadają potrzebom kulturowym, tylko sposoby ich realizacji się różnią.

CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...