Zapach świeżo parzonej kawy unosi się w powietrzu.
Adeline sięga po filiżankę zielonej herbaty z dodatkiem imbiru i upija łyk. Na niewielkim stoliku przed nią leżą porozrzucane w pośpiechu papiery. W wolnej dłoni trzyma pióro Parkera, nieco zawieszone nad notesem w twardej oprawie. Obok jeszcze stoi pusta popielniczka i nadal nieotwarta paczka papierosów, czerwonych Marlboro.
Teoretycznie o tej porze powinna siedzieć w domu, zapewne sprzątać mieszkanie, jak w każdą sobotę, a wieczorem wybrać się do kina albo po prostu zostać w łóżku i poczytać książkę, jedną z tysiąca znajdujących się w jej prywatnej bibliotece. Zamiast tego postanowiła jednak wcześniej wstać, zjeść lekkie śniadanie, a później wsiąść w metro i przyjechać do Queens, aby odebrać auto od mechanika. Teraz jej Mercedes, prawie jak nowy, stoi zaparkowany po drugiej stronie ulicy. Musi pamiętać o tym, żeby potem zadzwonić do Everetta, by ten wpadł po swój samochód; zapewne ucieszy się z faktu, że nie będzie już musiał jeździć służbowym SUV-em na zakupy, trzymając siatki z warzywami obok broni.
Nadal gnębi ją sprawa Laufeysona. Nie potrafi wytłumaczyć powodu, dla którego wciąż studiuje materiały do sprawy, wczoraj siłą wciśnięte jej przez Starka, choć obiecała sobie, że za nic w świecie nie podejmie się obrony Lokiego. Moralność i zdrowy rozsądek nie pozwalają jej nawet wybrać numeru do Foggy'ego i poprosić o ewentualne spotkanie w tej sprawie. Zawodowa ciekawość i ambicja kuszą ją jednak jak cholera, cały czas podsuwając do jej głowy myśli o tym, że może powinna wziąć tę sprawę, spróbować swoich sił, zobaczyć, czy uda jej się wybronić największego zbrodniarza ostatnich paru dekad. A Tony najwidoczniej wciąż pamięta o jednym z jej słabych punktów; wystarczy pognębić ją porządnie przez kilka dni, aby zmiękła, a następnie przełamała się na tyle, aby wziąć konkretną sprawę. Teraz Ada jest na etapie mięknięcia i ma nadzieję, że na tym się zakończy. Ten cały chaos nieco ją przerasta.
– Adeline? – Z zamyślenia wyrywa ją łagodny, kobiecy głos. Kiedy unosi wzrok, zauważa uśmiechniętą twarz Harper. Kobieta ubrana jest w sięgający kolan płaszcz i jasnobrązowe botki. – Josie. Pamiętasz mnie? Poznałyśmy się u Tony'ego.
– Och, tak, już sobie przypominam – odpiera van Doren, wykrzywiając usta w lekkim uśmiechu. – Co za zbieg okoliczności!
– Perlman to kawiarnia mojego przyjaciela, więc dosyć często tu wpadam – tłumaczy Josephine. – A ciebie co sprowadza do Queens?
– Auto u mechanika – mówi, sięgając jednocześnie po paczkę papierosów. – Chcesz?
– Nie, dzięki, nie palę – odpowiada Harper, po czym rzuca szybkie spojrzenie na chaos panujący wśród papierów prawniczki. Nie od razu dociera do niej, kogo one dotyczą. – Naprawdę bierzesz tę sprawę?
Adeline wsuwa papierosa między wargi, zaciągając się nim leniwie.
– Nie – oznajmia, ale nie od razu. – Sama pewnie wiesz, że to nie ma sensu. Dostanie karę śmierci, choćby miał go bronić sam papież.
Gryzący dym tytoniowy ze świstem opuszcza płuca Ady. Kobieta strzepuje resztki popiołu szybkim, zwinnym ruchem palca wskazującego. Josephine uważnie obserwuje ją swoimi jasnoniebieskimi tęczówkami.
– Zapewne Tony zabiłby mnie, gdyby wiedział, co zaraz powiem, ale uważam, że Loki nie zasługuje na pomoc – stwierdza szczerze Harper. – Wiem, że robi to dla Thora, ale nie jestem pewna, czy ratowanie Laufeysona wyłącznie przez pryzmat wdzięczności wobec jego brata, jest na miejscu.
– A ja z kolei myślę, że sądzenie go u nas, na Ziemi, w ogóle mija się z celem, ale takie życie. – Ada wzrusza ramionami, po czym posyła Josie lekki uśmiech. – Napijesz się ze mną kawy?
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictieKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...