2. PERLMAN'S CAFÉ

1.9K 146 110
                                    

Josephine Harper przed i po kawie to całkowicie dwie różne osoby. Jak mówi Betty, jej młodsza siostra, przed to po prostu zrzędliwa i czepialska Josephine, podczas gdy po kawie to mniej zrzędliwa, ale nadal czepialska Josie.

Korzystając więc z jednego wolnego dnia, jaki trafił jej się od dobrych kilku tygodni – utrzymanie mieszkania w sercu Nowego Jorku oraz spełnianie zachcianek dorastającej nastolatki, aby ta nie znienawidziła cię jeszcze bardziej, a w dodatku spłacanie kredytu, który ze zmarłych rodziców przeszedł na ciebie, wymaga wysiłku – postanawia nie tylko napić się kawy, ale także się nią delektować. A w Nowym Jorku nikt nie parzy lepszego espresso od Sebastiana Bellamy'ego, jej najlepszego i chyba jedynego przyjaciela.

Kawiarnia Perlman świeci o tej porze pustkami. W zasadzie jest otwarta już od dobrej godziny, ale spragnieni wędrowcy z Queens i pobliskich ulic pojawiają się tutaj dopiero w okolicach pory lunchu.

Cichy dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami wejściowymi przebiega po niewielkim, niezwykle przytulnym pomieszczeniu, niknąc pośród wesołej melodii lecącej z głośników. Josie wciąga aromatyczny zapach świeżo parzonej kawy przez nos, czując, jak już sama ta czynność sprowadza ją z powrotem do świata żywych. Siada przy ladzie, na wysokim, barowym krzesełku, poprawiając jednocześnie ciemne, krótko ostrzyżone włosy, poszarpane odrobinę przez wiatr.

– Josie...? Josie! – Sebastian, zaskoczony jej widokiem, o mało nie upuszcza trzymanej przez siebie kanki z mlekiem. – Co ty tutaj robisz?

Harper uśmiecha się szeroko do jasnowłosego mężczyzny, jej przyjaciela z lat studenckich. Sebastiana Bellamy'ego poznała trzeciego dnia swoich studiów na nowojorskim uniwersytecie i od tego czasu stali się nierozłączni. Wspólne imprezy, wypady za miasto, całonocne maratony filmowe, ale i zakuwanie, wspieranie się, motywowanie – cóż, to niewątpliwie zbliża ludzi jeszcze bardziej do siebie. I nawet jeśli każde z nich poszło w swoją stronę, nigdy nie utracili kontaktu. Po rozdaniu dyplomów ona zaczęła stopniowo spełniać się w nowym zawodzie, podczas gdy Sebastian postawił wszystko na jedną kartę i spełnił swoje marzenie z dzieciństwa, otwierając własną kawiarnię. Oboje odnieśli sukces na swoich polach zawodowych, choć żyjąc w jednym z najbardziej ekskluzywnych miast na świecie, to czasami wciąż za mało.

Sebastian natychmiast odkłada naczynie z mlekiem obok jednego z dwóch ekspresów do kawy, włączając przy okazji ten po lewej stronie i podchodzi błyskawicznie do Josephine. Obejmuje ją szczelnie swoimi silnymi ramionami, przez co kobieta wprost niknie pośród jego ciała, opierając policzek na jego ramieniu, odzianym w jasnoniebieską koszulę. Przez parę sekund trwają w silnym, przyjacielskim uścisku.

– Zrobiłam sobie dzień wolnego, więc postanowiłam wpaść i się przywitać.

– I bardzo dobrze. Niedługo zapomniałbym, jak w ogóle wyglądasz – odpiera Bellamy, unosząc kąciki ust.

– Cóż, sam wiesz, że życie w Nowym Jorku nie jest tanie.

– Masz jakieś kłopoty finansowe?

– Nie, skądże! – odpowiada od razu, zgodnie z prawdą. W ostatnim czasie wszystkie rachunki i raty spłaca regularnie. – To taka ogólna myśl, sam rozumiesz.

Bellamy podsuwa jej filiżankę z aromatycznym espresso.

– Wiem – stwierdza, opierając się przedramionami o blat. – Ale od dobrych dwóch lat nie muszę dokładać do kawiarni, więc traktuje to jako największy sukces mojego życia. Większy nawet od tego, że nie rzuciłem studiów po pierwszym tygodniu na uniwerku.

Josephine upija łyk kawy, śmiejąc się cicho pod nosem. Tak, początki na studiach nie należały do najłatwiejszych, najprzyjemniejszych i najfajniejszych. W gruncie rzeczy to były naprawdę koszmarne i niezręczne, a wszystko, co najlepsze, zaczęło się dopiero później.

mercy ∆ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz