– Na mój sygnał otwórzcie sektor numer siedemnaście.
Po laboratorium przebiega surowy głos T'Challi, przerywając jednocześnie tę okropną, grobową ciszę, jaka tutaj panuje. Są cholernie zaskoczeni tym rozkazem, ale nikt nie ma odwagi – no może poza Lokim, którego z kolei mało to obchodzi – się mu sprzeciwić. Bo przecież żadne z nich nie jest tam na dole, razem z walczącymi. Mogą się wymądrzać, bo znajdują się w bezpiecznym miejscu, w wieży, z dala od krwi i bólu, mając tak naprawdę zerowe pojęcie o walkach dziejących się w oddali. Dlatego nikt z nich się tego nie podejmuje. Po prostu milczą jak zaklęci.
– Proszę o potwierdzenie, panie – odpowiada zaskoczona Shuri, wstrzymując na moment pracę nad Visionem. – Mamy otworzyć barierę?
– Na mój sygnał – powtarza dobitnie król Wakandy.
Adeline wygląda niczym marmurowy posąg, gdy stoi przy szybie w kompletnym bezruchu, obserwując tylko rozciągające się przed nimi pole bitwy. Jest przerażona tym, co widzi, ale jednocześnie nie potrafi odwrócić wzroku. Kurwa, wszystko wygląda tak, jakby ktoś zmalował im ich prywatny, szósty krąg dantejskiego piekła. Gorączkowo przesuwa dłonią po karku, czując, jak zbiera z niego pojedyncze kropelki potu. Reszta z nich spłynęła po plecach, tuż pod cienkim materiałem białego swetra. Kobieta co jakiś czas odwraca się w stronę Shuri i Visiona, aby zobaczyć, jak idą postępy, choć tak naprawdę nie ma bladego pojęcia, czy są jeszcze połowie, czy już pod koniec całego etapu. I najchętniej zapaliłaby tego głupiego papierosa, żeby chociaż na tych parę sekund ukoić skołatane nerwy, ale przecież nie wypada. Nie teraz, kiedy ważą się losy świata i nie tutaj, w pałacu króla Wakandy.
W oddali dostrzega potężną błyskawicę, która zostawia po sobie ogromny ślad na połaciach zieleni rozciągających się wokół kompleksu budynków. Wojownicy z kolei wyglądają tak, jakby na chwilę zastygli w bezruchu. Prawniczka domyśla się, że wpatrują się oni albo z trwogą, albo ulgą w to, co właśnie dzieje się na ich oczach. Ona jednak musi pochylić się bardziej, wręcz przyklejając twarz do szyby, aby dostrzec jakiekolwiek szczegóły. Nie jest to takie łatwe, bo z daleka żołnierze wyglądają jak rozmazane plamki, jak malutkie mróweczki, walcząca o mrowisko.
– Czy to... – szepcze do siebie, powoli łącząc wątki.
– Thor – kończy za nią Loki, uśmiechając się szeroko, szczerze. Dokładnie tak, jak podczas walki z Helą, gdy Gromowładny zaimponował mu swoimi umiejętnościami. Szkoda tylko, że tak późno zaczął zwracać na to uwagę. Wcześniej zaślepiała go zazdrość o Thora, szczególnie jeśli chodziło o ich relacje z Odynem. Teraz jednak jest już całkowicie wolny od tych emocji, od Wszechojca i Asgardu, a jedyne, co czuje, to rozpierającą dumę z powodu odwagi i siły swego brata.
– Dzięki Bogu – odpiera z przejęciem van Doren, nie odrywając wzroku od pola walki.
– W rzeczy samej – wtrąca Wanda ze wschodnim akcentem, stając tuż obok niej.
Pojawienie się Thora nie ratuje jednak walczących wojsk przed kolejnymi atakami Czarnego Zakonu. Daje im to zaledwie chwilową przewagę, moment na regenerację, złapanie oddechu. Później należy wrócić do walki, coraz trudniejszej, coraz krwawszej. Lasy Wakandy płoną, mocniej, intensywniej, niszcząc absolutnie wszystko na swojej drodze. Van Doren czuje, jak robi jej się niedobrze, kiedy zdaje sobie sprawę, że przed jej oczami odbywa się właśnie walka o losy całego świata, a ona nie jest nawet im w stanie pomóc. Może tylko tak stać i patrzeć, jak inni przelewają własną krew po to, aby ci tutaj, na wieży, mogli bezpiecznie wrócić do własnych domów i cieszyć się z ocalonego życia.
Niebezpieczny wir jej myśli brutalnie przerywa dosłowne wyrośnięcie z ziemi ogromnych, zębatych kół. W zastraszającym tempie pokonują kolejne metry, zabierając ze sobą tych nieszczęśników, którym nie udało się na czas uciec przed ich destrukcyjnością. To, że przegrywają, widoczne jest jak na pieprzonej, srebrnej tacy i może właśnie to sprawia, że Wanda posyła jeszcze jedno czułe spojrzenie w kierunku Visiona, a potem bez słowa wychodzi, zostawiając ich samych.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...