13. TRUST ME

777 95 62
                                    

Wyraźne cienie, zdradzające zmęczenie i niezbyt przyjemną noc, malują się pod jej jasnoniebieskimi oczami. Jej skóra jest szara, pozbawiona jakiegokolwiek makijażu – wyjątek stanowią nieznacznie wytuszowane rzęsy. Krótkie włosy znajdują się w lekkim nieładzie; wyglądają tak, jakby dosłownie przed chwilą podniosła się z łóżka.

Josie, siedząc przy kuchennym stole w siedzibie Avengers, poprawia skromną, jasnoróżową marynarkę. Jest tutaj już drugi raz w ciągu dnia; wcześniej przyjechała o czwartej nad ranem, aby uspokoić Tony'ego, który doznał jednego ze swoich najcięższych ataków paniki – na szczęście z rodzaju tych, jakie nie pojawiają się u niego zbyt często. Harper, po tym jak Stark zaczął dochodzić do siebie, zaaplikowała mu środek uspokajający, a następnie poleciła Visionowi, aby ten miał mężczyznę na oku, dopóki ona nie wróci. Musiała przecież pojechać do domu, wykonać swoje obowiązki, przeprowadzić sesje terapeutyczne z tymi, którzy potrzebują tego najbardziej, a pozostałym przełożyć terminy ich spotkań na inny dzień. Dopiero później mogła tutaj wrócić, aby sprawdzić, jak jej pacjent się czuje, jednocześnie zwalniając superbota ze służby.

– Dziękuję jeszcze raz, Vision – rzuca Josephine, posyłając mu zmęczony, ale niezwykle serdeczny uśmiech. – Czasami nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.

– Nie musisz dziękować – odpiera Vision, tym razem będąc w swojej ludzkiej formie, do czego kobieta wciąż nie potrafi się przyzwyczaić. – Herbaty?

Harper przytakuje szybkim ruchem głowy. Vision bez słowa odwraca się w kierunku kuchennego blatu, aby włączyć elektryczny czajnik i przygotować kubek z gorącym napojem. Josephine przygląda mu się przez moment przygaszonym wzrokiem, siłą powstrzymując się od tego, aby nie zacząć ziewać. Odeśpi tę noc dopiero za sto lat albo – co zdecydowanie jest bardziej prawdopodobną opcją – znacznie później.

– Tony'ego coś trapi, coś gorszego niż dotychczas – mówi nagle Harper, przerywając milczenie. – A ja boję się, że mam za mało umiejętności, aby mu pomóc.

– Według wielu rankingów jesteś jednym z najlepszych nowojorskich psychoterapeutów – wyjaśnia Vision rzeczowo, stawiając przed nią naczynie z białą herbatą.

– Tak... ale wiesz, o co mi chodzi. – Wzdycha ona tylko. – Tony ma wizje, prawdziwe wizje, stanowczo wykraczające poza moje kompetencje.

– Jaka jest więc twoja propozycja?

– Myślę, że jeśli jest to związane z Nowym Jorkiem, to jest to też związane z kosmosem. I wydaje mi się, że rozmowa z Thorem mogłaby pomóc w odkryciu przyczyn tych koszmarnych wizji.

– Powiedział ci, co widział tej nocy? – pyta niespodziewanie Vision.

– Tylko tyle, że nie czuł się sobą. Miał wrażenie, jakby siedział w czyjeś głowie. Kierowała nim ogromna chęć dominacji i zdobycia czegoś, czego nie potrafi określić...

Kobieta przerywa, gdy do kuchni wchodzi obiekty ich rozmowy. Tony, z goglami ochronnymi na głowie, żwawym krokiem przemierza ogromną kuchnię. Posyła jej szeroki uśmiech, tak samo jak Visionowi, sprawiając wrażenie, jakby jego nocne ataki wcale nie miały miejsca. Jakby w istocie były tylko koszmarami, które nigdy się nie wydarzyły. Podchodzi do lodówki, wyciągając z niego wysoką, litrową butelkę i błyskawicznym ruchem odkręca korek.

– Dlaczego macie takie grobowe miny? – rzuca lekko zbity z tropu. – Knicksi znowu przegrali?

Josephine może przysiąc, że czasem naprawdę mocno nienawidzi Starka, a zwłaszcza jego cholernych mechanizmów radzenia sobie ze stresem i problemami.

– Sto pięć do osiemdziesięciu czterech dla Oklahoma City Thunder ­– odpowiada Vision.

Harper przygląda się przez parę sekund zmęczonej twarzy Tony'ego; jedynej rzeczy, która aktualnie zdradza fakt, że mężczyzna przez pół nocy zmuszony był walczyć ze swoimi koszmarami. I kiedy otwiera usta, aby zapytać, jak on się czuje, w kuchni rozlega się głos Friday:

mercy ∆ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz