Ciche skrzypnięcie drewnianej podłogi. Delikatne trzaśnięcie drzwiami. Nagie stopy tonące w grubym dywanie. Słodki oddech rozpływający się w chłodnym powietrzu. I kobiecy głos nieoczekiwanie przerywający nocną, listopadową ciszę.
– Śpisz?
Stephen leniwie rozwiera powieki, rozciągając się pod ciepłą, ciężką pościelą. Pachnie szałwią, jego potem oraz detergentami. Josephine w tym samym czasie zajmuje miejsce na wiklinowym fotelu i podciąga nogi do brody. Oplata je ramionami, mocniej kuląc się w sobie. Zaspanym spojrzeniem obserwuje mężczyznę, pochłoniętego przez ciemności jesiennej nocy.
– Teraz już nie – oznajmia on zachrypniętym głosem. Podnosi się do pozycji siedzącej, opierając plecami o chłodną ścianę, co mimowolnie wywołuje na jego ciele nieprzyjemny dreszcz. – Coś się stało?
Tej nocy księżyc znajduje się w pierwszej kwadrze, delikatnie rozlewając się nad pogrążoną we śnie okolicą. Jego połowiczny blask wpada też przez odsłonięte okna, skutecznie oświetlając siedzącą w kącie sypialni Harper. Ciemne, krótkie włosy ma zaczesane do tyłu, co skutecznie uniemożliwia jej ukrycie jakiejkolwiek, choćby najmniejszej zmiany na swojej twarzy. Wszystkie jej emocje widoczne są jak na srebrnej tacy, ale nie wydaje się jej to zbyt specjalnie przeszkadzać. Kobieta wzrusza ramionami, zagryzając przy tym lekko wargę.
– Nie mogłam zasnąć – przyznaje bez cienia fałszu w głosie. – Za dużo natrętnych myśli.
Tak, Strange doskonale ją rozumie. Tej nocy on również męczył się z własnym umysłem, zanim udało mu się ostatecznie zasnąć. Musiał stoczyć bolesną i krwawą walkę ze swoimi demonami, a także demonami wielu różnych rzeczywistości, aby w ramach wygranej móc zwyczajnie zamknąć oczy i pozwolić sobie na przynajmniej odrobinę odpoczynku. A i tak nie był to najspokojniejszy sen na świecie. Daleko mu do takiego miana.
Rzuca w jej kierunku koc, robiący mu za podgłówek, aby kobieta mogła zakryć nagie ramiona. Choć cała siedziba Avengers ma podgrzewane ściany, podłogi, toalety, sufity, dosłownie wszystko, to w jego pokoju jest dziś wyjątkowo chłodno, jakby od lęku, który przyniosła ze sobą Harper. A Stephen nie chce, żeby Josephine się pochorowała. I co gorsza, zaraziła później biednego Williama, którego można by było określić mianem nieco zbyt wygadanego, jak na przeciętnego trzylatka, gdyby nie fakt, że jego ojcem jest Tony Stark. Jeśli więc mogą unikać słabostek, to niech to robią; niepotrzebne im kłopoty, choroby oraz inne perypetie o negatywnym zabarwieniu.
– Co cię męczy, Jo?
Kobieta zarzuca sobie gruby pled na plecy i ramiona, gdzie wciąż widoczne są pozostałości po rysunkach jej synka. Zanim wszyscy obecni w siedzibie świętowali jego trzecie urodziny, Josie spędziła z nim cały poranek na szkicowaniu, malowaniu i przyozdabianiu rysunków, jakie później mały William wręczał każdemu z domowników z szerokim uśmiechem na małej, pulchnej twarzyczce. Swój własny egzemplarz dostał nawet Loki, który, o dziwo, podziękował „tej małej istotce” i poklepał ją delikatnie po pleckach.
– Myślę o Billym. – Ciche westchnienie wyrywa się z jej piersi. Spojrzenie ma cały czas utkwione w twarzy Stephena. – Boję się o niego.
– Co masz na myśli? – pyta spokojnie czarodziej.
– Wiem, że zaszłam w ciążę jeszcze przed tym całym chaosem związanym z Thanosem, ale... Billy urodził się tutaj, po tej stronie świata. W tym cholernym Kamieniu, alternatywnej rzeczywistości, jak zwał tak zwał. – Głęboki oddech. Strange zaczyna rozumieć, do czego dąży kobieta. – I boję się, że z tego powodu nie należy już do tamtego świata, tego, do którego mamy niedługo wrócić. Nie wiem, czy moje obawy są słuszne, ale martwię się o to, że... – Josephine nagle milknie. Stephen jednak nie ma zamiaru jej ponaglać. Po prostu cierpliwie czeka na jej kolejne słowa. – Boję się, że jeśli wrócimy do Nowego Jorku, stracę mojego syna. Że zadziała jakaś odwrotna magia, nie wiem, cokolwiek, co sprawi, że Billy rozpadnie się w moich ramionach i nigdy więcej go nie zobaczę... Chryste... Stephen...
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...