Kiedy Zambia okazuje się kolejnym ślepym zaułkiem, Tony nie ma już żadnych wymówek, żeby nie obgadać kwestii Kamieni z Thorem, zwłaszcza że odciąganie Strange'a od tego pomysłu przestaje powoli działać. Stephen jest na skraju cierpliwości i lada moment sam pojawi się w siedzibie Avengers, żeby wtajemniczyć Gromowładnego w ich plan, co Tony wolałby jednak zrobić sam, żeby nie tracić zaufania kolejnej osoby. Och, ile by oddał, żeby właśnie w takich momentach bez konsekwencji móc zdzielić tego ulicznego magika jego własnym kapeluszem, jako karę za zbyt duże ego, po czym zabrać mu królika i odjechać z dramatycznym piskiem opon z Greenwich Village. Najlepiej w towarzystwie piosenek Boba Dylana.
Budzi się dobrą godzinę przed Pepper. Szósta rano wydaje się dla niego jak cholerny środek nocy. Wyślizguje się z łóżka tak cicho, jak tylko się da, aby nie obudzić kobiety, która dopiero przed jakimiś dwiema godzinami skończyła porządkować dokumenty podpisane w Richmond. Patrzy na nią przez parę sekund, na jej jasne włosy rozlane na granatowym materiale poduszki i na jej spokojną, mleczną twarz, jakby zastanawiał się, czy powinien ją pocałować, czy też nie. Ostatecznie porzuca ten pomysł i wychodzi z sypialni.
Poranek jest rześki, przyjemny. Bezchmurne niebo zwiastuje piękną pogodę, a pierwsze promienie słońca dają gwarancję ciepłego dnia. Stark narzuca na ramiona gruby sweter, a na nos wsuwa okulary z ciemnymi szkłami, zapewne sporo za nie przepłaciwszy, i wyrusza na poszukiwania Gromowładnego. Od Bruce'a dowiedział się, że Thor każdego ranka wykonuje dobre dziesięć, piętnaście kilometrów, spacerując po zalesionych okolicach siedziby Avengers. Tony zapewne też by tak robił – natura uspokaja człowieka, to fakt – ale bardziej ceni sobie odsypianie zarwanych nocy niż wczesne wstawanie. Dzisiaj musiał się po prostu poświęcić.
– Mogę dołączyć? – pyta, gdy nareszcie udaje mu się dogonić Thora. Nordyckie bóstwo, z dłońmi schowanymi w kieszeniach granatowej bluzy Adidasa, podążą wzdłuż ogrodu zaprojektowanego przez Potts, podziwiając wiosenne, zielone widoki otaczające kompleks drogich budynków.
– Oczywiście, Tony Starku.
– Wystarczy Tony.
– Wiem, Tony Starku – odpowiada Gromowładny takim tonem, jakby oznajmiał coś tak oczywistego, jak to, że dwa plus dwa to cztery.
Ciemnowłosy mężczyzna marszczy brwi, patrząc na przyjaciela z pewną dezorientacją. Thor schyla się po niewielki kolorowy kamyczek, wyraźnie odznaczający się na tle innych i kilkukrotnie podrzuca go w dłoni.
– Nieważne – stwierdza finalnie Tony. – No, przechodząc do sedna sprawy. Ja i Strange mamy swoje Tajemne-Stowarzyszenie-Poszukiwaczy-Kamieni...
Spojrzenie, jakie posyła mu Gromowładny, przypomina trochę to, jakie posyła się osobie, która upadła na głowę i przez to zaczyna pleść coś całkowicie pozbawionego sensu, a przynajmniej dla niego. Przenosi wzrok na ciemnofioletowy kamyczek, po czym bez słowa wręcza go Starkowi, robiąc przy tym minę w stylu „Naprawdę nie musisz mi za to dziękować”.
– Wy, Midgardczycy, naprawdę macie dziwne zajęcia.
Fala złości błyskawicznie ogarnia Tony'ego, aż po same koniuszki palców. Wyrzuca niewielki podarek od Gromowładnego, o mało nie trafiając w zaparkowane nieopodal auto. Tak długo zbierał się do tej rozmowy, co wcale nie było dla niego łatwe, bo bądźmy szczerzy – Stark nie lubi prosić o pomoc – i czuje, jak powoli uchodzi z niego jakakolwiek wola do współpracy.
– Thor, błagam, daj mi dojść do słowa.
– Zamieniam się w ucho.
– W słuch – poprawia go automatycznie Stark, po czym bierze głęboki wdech i cierpliwie kontynuuje. Postanawia mówić tak prosto, jak tylko się da, żeby uniknąć kolejnych powodów do irytacji. Nie chce powtarzać się drugi raz. – Zacznijmy od tego, że od jakiegoś czasu męczą mnie okropne koszmary, które okazały się czymś więcej, niż chorymi snami. Według Strange'a to wizje, a może nawet świadomość, którą dzielę z kimś, kto poszukuje Kamieni Nieskończoności.

CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...