Tegoroczny lipiec wydaje się zdecydowanie gorętszy, niż dwa ubiegłe, które przyszło im tutaj spędzić.
Stephen wierzchem dłoni ściera kropelki potu, jakie pojawiły się na jego czole. Miesiące mijają, czasami ciągnąc się w nieskończoność, a czasami mijając niczym mrugnięcie okiem. A on wcale nie zwalnia, nawet na moment. Codziennie trenuje, poświęcając na to długie godziny. W nocy z kolei, kiedy jego materialne ciało odpoczywa i regeneruje się przed kolejnymi fizycznymi ćwiczeniami, forma astralna zajmuje się lekturą i działaniem, w dzień bowiem nie ma zbyt wiele czasu na takie rzeczy. Wtedy głównie rozwija magiczne umiejętności, pomaga również tym, którzy w siedzibie mieszkają; jest ich mentorem, zachęca ich do ciągłej pracy nad sobą i posiadanymi mocami. Nie wspomina jednak ani słowem o czekającej ich walce, bo nie potrafi znaleźć słów, które przekazałyby tę informację w taki sposób, w jaki Stephen chciałby to zrobić.
W nocy więc zbiera myśli, czyta, przeszukuje pozostałe astralne światy w nadziei, że znajdzie jakąś wskazówkę, coś, co dałoby mu przewagę nad Thanosem. Łudzi się, że istoty, jakie spotyka w odległych krainach, zdradzą mu cokolwiek o świecie, jaki zostawili. Strange naprawdę chciałby wiedzieć, że wizja przyszłości, wizja, w której oni przeżywają, a Wielki Tytan umiera, realizuje się także po tej drugiej stronie. Poza tym, cóż, dobrze byłoby wiedzieć, że Tony Stark czy reszta drużyny ma się dość dobrze, że ich relacje są przynajmniej poprawne, a oni sami wciąż walczą, aby sprowadzić wszystkich zaginionych do domu, chociaż oczywiście bezowocnie. Na równanie dotyczące podróży w czasie będą bowiem musieli jeszcze trochę poczekać; dokładniej niecałe trzy lata, aż pojawi się w ich życiu zaginiony przybysz z odległych krain z niebanalną wiedzą na temat popkultury i współczesnej kinematografii science fiction.
– Idę na krótki spacer nad rzekę – rzuca Stephen, wchodząc do kuchni, gdzie Harper siedzi z synem i pomaga mu kolorować niewielką książeczkę, podśpiewując pod nosem piosenkę, chyba Take On Me, ale czarodziej nie jest pewien. Dwa komplety kredek rozrzucone są po stole; są one prezentem od Wandy na pierwsze urodziny Billy'ego.
To już taki nawyk, meldowania się przynajmniej u jednej osoby, aby w razie zagrożenia wiedzieć, gdzie zaginionego szukać. Dlatego zawsze starają się zostawić u kogoś informację, tak na wszelki wypadek, czy to właśnie w formie luźno rzuconego zdania, czy karteczki przyklejonej na drzwi lodówki, do której przecież każdy sięga, więc i każdy zapozna się z tą wiadomością. Bezpieczeństwo przede wszystkim.
– Mhm. – Josephine przesuwa dłonią po kruczoczarnych włoskach Billy'ego, zaczesując je tym ruchem do tyłu. Unosi spojrzenie na Strange'a, uśmiechając się łagodnie. – Uważaj na siebie.
Stephen w odpowiedzi pokazuje jej uniesionego kciuka, co ma być znakiem, że da sobie radę i że przecież zawsze na siebie uważa, choćby przez wzgląd na tych, którzy zebrali się pod dachem siedziby Avengers. Bo to przecież jego rola, przeprowadzić ich na drugą stronę i poprowadzić do walki, jaką później stoczą u boku oryginalnej drużyny. To najbardziej odpowiedzialne zadanie w jego życiu – wszystkie dotychczas przeprowadzone przez niego operacje mają się nijak do tego, które przed nim postawiono – i ma nadzieję, że nie zawali.
Nie, nie zawali. Jego strach przed porażką nigdy by na to nie pozwolił. Jest przecież Doktorem Strange'em, na pewno mu się uda.
W korytarzu wpada na niego Maximoff, zdenerwowana, przestraszona, pomagając Peterowi stawiać kolejne kroki. Włosy chłopaka są rozwiane, rozczochrane, jakby co najmniej wpadł w sam środek huraganu albo jakieś dwumetrowe, nieprzystrzyżone krzaki. Jego twarz umorusana jest ziemią, a z prawego policzka, z niewielkiej rany, sączy się krew. Jednak nie to przykuwa uwagę Stephena. Jego wzrok od razu wędruje w stronę prawej nogi nastolatka, która nie wygląda zbyt dobrze. Strange od razu ocenia jej stan na złamanie z przemieszczeniem, niezwykle bolesne, co widać także po twarzy Parkera.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...