Josephine najbardziej na świecie nie lubi spóźnialstwa, a co za tym idzie, sama nie znosi się spóźniać. Dlatego też mocniej wciska pedał gazu, wywierając ogromną presję na silniku starego Nissana, ryzykując jednocześnie otrzymanie naprawdę sporego mandatu.
Obiecała Betty, że odbierze ją po powrocie z klasowej wycieczki i naprawdę nie chce się spóźnić. Nawet jeśli nastolatka szczerze by się ucieszyła, gdyby Josie raz odpuściła i pozwoliła wracać jej do domu samej albo w towarzystwie Petera i Neda. Starsza Harper nie chce jednak dopuścić tej myśli do siebie, wrzucając tylko coraz wyższe biegi. Silnik pracuje tak głośno, że już całkowicie zagłusza grające radio, tym samym powoli doprowadzając kobietę do szału. Czas najwyższy odłożyć trochę pieniędzy i kupić nowy samochód, bo jej ukochany Passat zapewne niedługo trafi na złom, a jazda zastępczymi wozami sprawi, że ona sama oszaleje.
Nagle tworzy się przed nią potężny zator drogowy. W powietrzu z kolei zrywa się porywisty wiatr, ciągnąc za sobą jakieś przedmioty, połamane gałęzie. Kobieta wychyla się zza kierownicy, aby zorientować się, co dzieje się na ulicy, ale nie zauważa niczego poza ponad dwoma tuzinami samochodów i ich kierowcami, równie zagubionymi, co ona sama. Gasi silnik i energicznie zaciąga ręczny, po czym wychodzi na zewnątrz i wymijając tkwiące w korku pojazdy, przepycha się do przodu. Zapewne zdarzyła się jakaś poważna stłuczka – lub co gorsza, wypadek – a znając dzisiejszą mentalność ludzi, trzydzieści osób robi zdjęcia, ale nikt nie pomaga ofiarom wypadku. Dlatego kobieta stara się jak najszybciej dotrzeć na sam początek tłumu, aby dowiedzieć się, czy nikt czasem poważnie nie ucierpiał.
I jakież to zdziwienie musi malować się na jej twarzy, kiedy dociera do skrzyżowania Bleecker Street z Czterdziestą Dziewiątą, zauważając, jak w oddali, jakieś kilkanaście metrów przed nią, zaczyna się formować coś na kształt trąby powietrznej. Porywa ona dosłownie wszystko, co stoi jej na drodze, odrzucając na boki. Na niebie natomiast pojawia się wielki statek, kształtem przypominający oponę i ciemnowłosa już wie, że naprawdę mają przechlapane.
W tej samej sekundzie kątem oka dostrzega tak dobrze znaną jej sylwetkę Tony'ego, w towarzystwie Stephena, Bruce'a i Wonga. Cała czwórka dzielnie brnie do przodu, próbując odkryć to, co tutaj, do cholery, się wyprawia. Kobieta zatrzymuje się w połowie kroku, zastanawiając się, czy powinna iść do nich i dowiedzieć się, czy nie potrzebują jakiejś pomocy, czy po prostu zawrócić i uciekać stąd jak najdalej. Ale decyzję podejmuje za nią świat, albo Tony, jak kto woli, bo zaraz potem słyszy jego surowy, przerażony głos:
– Josie?! Co ty tutaj robisz?
Na początku nie potrafi się ruszyć, czując się tak, jakby ktoś zalał jej nogi betonem. Finalnie jednak wyrywa się z tego dziwnego uścisku i podbiega do niego. Wszystko rozstrzyga się w mgnieniu oka.
– Nie pozwalam, abyś zrobił coś głupiego.
Z trudem powstrzymuje napływające do jej oczu łzy. On z kolei jest w potężnym szoku, jakby nie myślał, że jeszcze kiedykolwiek ją ujrzy. Ciemnowłosa skina głową, aby pokazać mu, że mają stanowczo ważniejsze rzeczy na głowie, niż ich pojednanie. Tony, w mig łapiąc, co ona ma na myśli, rusza dalej, aby stanąć obok Strange'a. Jego serce bije szybciej, z taką prędkością, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi i uciec z krzykiem, prosto do Harper. Cholera, ma ogromną ochotę ją stąd zabrać, najlepiej na drugi koniec świata – wciąż pamięta ból i strach, gdy w tych cholernych koszmarach kobieta umierała mu na rękach – ale wie, że teraz jest na to zdecydowanie za późno. Muszą stawić czoła temu, co pojawiło się w Nowym Jorku, a Josephine... ona nawet nie będzie go słuchać. Jak zwykle zresztą.
Nie mówiąc więc ani słowa, odwraca się jeszcze w kierunku Strange'a, który puszcza mu flirciarskie oczko. Zapewne dlatego, aby zwrócić jego uwagę na stojący przed nimi problem i trochę też po to, żeby go zirytować, bo to ostatnio sprawia mu sporo frajdy. I w tej samej sekundzie zauważa także Josie, kroczącą pomiędzy Wongiem a Brucem. O mało nie krztusi się powietrzem na widok tej drobnej istotki, będąc jednocześnie wściekłym na nią za to, że w ogóle się tutaj pojawiła. Co ona sobie wyobraża?
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictieKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...