10. WEIGHT OF THE WORLD

483 66 46
                                    

Z ogromnym trudem powstrzymuje łzy napływające do jej jasnoniebieskich oczu, kiedy jej uszu raz za razem dobiega pełen bólu krzyk Stephena. Nie potrafi nawet spojrzeć w dół, dokładnie tam, gdzie Strange, trzymany na uwięzi przez Ebony'ego Mawa, jest tak bestialsko torturowany.

– Tony, musimy coś zrobić! – syczy Harper, krążąc bez celu po niewielkiej platformie.

– Wiem, Josie – mruczy Stark w odpowiedzi, za wszelką cenę unikając jej spojrzenia.

– I to jak najszybciej. Nie wiemy, jak długo on wytrzyma...

Tony gwałtownie odwraca się w jej stronę. Chwyta ją za ramiona, które kobieta wciąż skrywa w żelaznej zbroi Iron Mana. Ona z kolei unosi wzrok na jego przystojną, ale tak cholernie smutną i zmęczoną twarz, że aż coś kłuje ją w boku. Zaciska wargi w cienką linijkę, starając się oddychać spokojnie, głęboko. Ale bliskość Starka i krzyki Strange'a wcale niczego nie ułatwiają, wręcz przeciwnie, wszystko komplikują.

– Uspokój się. Zaraz coś wymyślimy. Daj mi tylko pomyśleć...

Nagle przerywa, czując, jak coś nieśmiało tyka go w zbroję. Josie natomiast z zaskoczeniem odkrywa, że to... po prostu peleryna Stephena. Tony błyskawicznie podąża za jej pełnym zdziwienia wzrokiem, odwracając się przez ramię. Podnosi dłoń, gotów do oddania strzału, kiedy ich tajemniczy towarzysz odsuwa się na kilka centymetrów, unosząc brzegi materiału niczym na znak kapitulacji.

– Takiej wiernej odzieży to ze świecą szukać – rzuca mężczyzna z namacalną ulgą w głosie.

– Jeśli mowa o wierności...

W tej samej sekundzie przed Tonym pojawia się... Spider-Man. Automatycznie już pozbywa się chroniącej go maski, może trochę za szybko, bo dopiero po chwili dociera do niego fakt obecności drugiego Iron Mana. Josephine, która skryła się w cieniu Starka, robi dwa kroki do przodu, z niedowierzaniem wpatrując się w twarz... Petera Parkera, przyjaciela jej młodszej siostry. Cholera, to chyba rodzinne u Harperów: bliskie relacje z ludźmi, którzy po godzinach mają na głowie losy całego świata albo przynajmniej całego Nowego Jorku. Wspaniale!

– Peter?! – Z jej piersi mimowolnie wydobywa się okrzyk zdziwienia. Stark w porę zasłania jej usta, tak, aby nikt nie odkrył ich obecności. I tak mają dostatecznie wiele problemów na głowie.

– Pani Harper?! – Parker wydaje się równie zaskoczony, co Josie. Oboje wpatrują się w siebie szeroko rozwartymi oczami, pełnymi konsternacji. Zachowują się tak, jakby teraz gorączkowo próbowali skojarzyć fakty, które podsuwał im świat, ale oni postanowili je zwyczajnie zignorować.

– No świetnie... Rodzinne pogawędki zostawmy sobie na później, w porządku? – wtrąca niecierpliwie Tony. I już chce kontynuować, kiedy Peter wchodzi mu w słowo:

– Wiem, co pan powie.

– Nie powinno cię tu być – oświadcza gniewnie Stark, szukając wsparcia u stojącej obok, wciąż osłupiałej Josie. Ale ona nie odzywa się choćby jednym słowem.

– Już wracałem do domu... – zaczyna niewinnie Peter.

– Nie chcę tego słuchać! – przerywa mu mężczyzna. Wzbiera się w nim coraz większa złość i strach o życie tego roztrzepanego nastolatka, który przecież jest jego oczkiem w głowie, nawet jeśli nie przyzna tego na głos.

– ...ale było strasznie wysoko i w drodze pomyślałem o panu. Potem jakoś przywarłem do statku, a ten kostium jest... – ciągnie chłopak. – A ten kostium czyta w myślach, więc w pewnym sensie to pana wina, że tu jestem.

Na dźwięk tych słów Stark czuje się tak, jakby dostał solidnego kopniaka w brzuch. Albo nawet w twarz. Tak, zdecydowanie w twarz.

– Co ty powiedziałeś?

mercy ∆ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz