Josie wpatruje się tępym wzrokiem w ekran laptopa, z dłońmi zawieszonymi nad niewielką klawiaturą.
Nie do końca wie, jak rozpocząć swoje poszukiwania. Jaką frazę wpisać w przeglądarkę, aby znaleźć to, co interesuje ją najbardziej, czyli odpowiedź na pytania, jakie stawiają przed nią kolejne koszmary Tony'ego. Bo tak jak zakładała, wcale nie ustąpiły, ani nawet nie zelżały w swojej częstotliwości – cały czas się nasilają, a nocne telefony Starka powoli stają się rutyną. Na całe szczęście nie jest z tym sama: ma jeszcze Visiona, który pomaga jej z tym całym chaosem, oczywiście kiedy jest w Nowym Jorku. Rhodeya nie chce w to mieszać, głównie na prośbę Tony'ego, podobnie jak Thora czy Bruce'a.
Siłą rzeczy więc została zmuszona, aby wziąć jeden dzień wolnego, żeby odpocząć i odespać braki z zeszłego tygodnia. Dlatego też teraz siedzi w za dużej koszulce Stark Industries, która robi jej za piżamę, szortach i puchatym szlafroku. Obok niej stoi pusty kubek po kawie i niedokończona paczka orzeszków ziemnych.
Mechanicznie już sięga do jej wnętrza, zabierając kilka orzeszków i na raz wrzuca je wszystkie do ust. Jej wzrok krąży pomiędzy ekranem laptopa a leżącym obok kubkiem z wizerunkiem Kylo Rena niewielkim notesikiem, gdzie Josie zapisuje wszystkie swoje uwagi z poszczególnych sesji terapeutycznych; aktualnie otwarta strona zatytułowana jest po prostu Tony Stark. Niżej znajduje się w pośpiechu nakreślona czerwonym cienkopisem mapa myśli, która skupia się na koszmarach-wizjach Tony'ego.
Śmierć członków drużyny.
Obca, zniszczona planeta.
Kosmos.
Nieznany wróg.
Chaos i destrukcja.
Kolorowe Kamienie.
Josephine wzdycha cicho. Myśli te są zbyt ogólne, aby pomóc jej w dogłębnych, szczegółowych poszukiwaniach. No może poza Kamieniami. Dlatego też Harper szybko kartkuje notes w poszukiwaniu ich prawdziwej nazwy, którą zapisała na marginesie dzień wcześniej.
– Gdzieś tutaj jesteś... Pokaż mi się no... – mruczy do siebie, nerwowo przerzucając kolejne strony. – Bingo!
Z boku, skryte pomiędzy adresami i najważniejszymi numerami telefonów, widnieją dwa magiczne słowa, które wydają się teraz wybawieniem. Skoro Tony nie chce rozmawiać o tym ani z Thorem, Brucem czy Rhodeyem, ani nawet z Visionem, tylko ją czyniąc powierniczką swoich sekretów, to właśnie ona musi wyjść naprzeciw jego – swoim – oczekiwaniom.
Błyskawicznie wstukuje na klawiaturze nazwę, a potem wciska Enter, cierpliwie czekając na to, co podpowie jej internetowa wyszukiwarka.
Jak na złość nigdzie nie ma nawet najmniejszej wzmianki o Kamieniach Nieskończoności. Jakby świat całkowicie nie wiedział o ich istnieniu, co jeszcze bardziej utwierdza ją w przekonaniu, że Tony w ekspresowym tempie powinien porozmawiać z kimś na ten temat, z kimś, kto ma zdecydowanie większą wiedzę niż oni razem wzięci. I jeśli to wszystko okaże się prawdą, a oni nie przygotują się na potencjalny atak, świat może czekać nic innego, jak tylko bolesna zagłada.
Wiedząc więc, że żadnych informacji na temat Kamieni Nieskończoności nie ma szansy odnaleźć, postanawia przynajmniej pójść tym tropem, wpisując pochodne słowa lub coś w stylu magia, czary, czarodziej. Czuje się przy tym idiotycznie i ma nadzieję, że żaden tajemniczy agent FBI monitorujący jej laptopa nie będzie sprawdzał jej historii wyszukiwania. Zapewne pomyślałby sobie, że jest kompletną idiotką, ale... ale w tym całym idiotyzmie jest jakieś światło przewodnie. Z każdą kolejną frazą Josie bowiem odnajduje to, co potencjalnie może ją zainteresować, zwłaszcza jedna rzecz. A dokładniej jedno nazwisko.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...