Sylwestrowe imprezy organizowane przez Tony'ego Starka – albo przynajmniej sygnowane jego nazwiskiem, bo Tony nigdy ręki do organizacji jakiegokolwiek przyjęcia nie przyłożył – od zawsze cieszyły się ogromną popularnością. Ludzie byli w stanie zrobić dosłownie wszystko, aby przynajmniej na chwilę pojawić się pośród największej śmietanki towarzyskiej, nie tylko Nowego Jorku, ale i Stanów Zjednoczonych, często też całego globu. Walili drzwiami i oknami, żeby uszczknąć chociaż odrobinę luksusu, jaki serwuje się na starkowskich salonach.
Między Bogiem – w którego nie wierzy – a prawdą, Tony nawet nie wiedział, że wielkie przygotowania zaczynały się już w okresie wakacyjno-jesiennym. Od zawsze odpowiedzialna była za to Pepper, on tylko pił do nieprzytomności i sikał do wnętrza swojej zbroi. Ale te czasy dawno minęły; zapraszane towarzystwo stopniowo ograniczało się do ludzi, których znał albo z którymi rozmawiał przynajmniej raz w życiu. Tym samym na jego przyjęciach zaczęło być bardziej kameralnie, rodzinnie. Tak, jak być powinno od samego początku, ale Tony był zbyt wielką, samolubną gwiazdą, żeby zrezygnować z przepychu. A ludzie, cóż, jeszcze bardziej zapragnęli stać się ekskluzywnymi gośćmi w siedzibie Avengers.
Jednak tegoroczna impreza zdecydowanie powinna przejść do historii wszystkich imprez, jakie zostały zorganizowane, odkąd Tony objął stery Stark Industries. To przyjęcie bowiem zaplanował i zrealizował od początku do końca sam, z niewielką pomocą Rhodesa, Friday i Visiona, później też Bruce'a. Naprawdę niewielką!
Tony upija łyk martini, siedząc na wysokim, barowym krzesełku i obejmując swoim ciemnobrązowym spojrzeniem całą salę. Łudzi się gdzieś wewnątrz siebie, że może uda mu się zobaczyć w progu ogromnych, szklanych drzwi sylwetkę Pana-Patriotyzm-Pełną-Gębą i rudowłosej zabójczyni, która trzyma pod poduszką zestaw noży i jest gotowa uciąć ci co-nie-co, gdy tylko przeszkodzisz jej w popołudniowej sesji picia czaju. Jednak poza ludźmi, do których osobiście wysyłał zaproszenia (co za nudna robota!), nie widzi niezapowiedzianych gości, na których widok nieproszone łzy napłynęłyby do kącików jego oczu.
Wolną dłonią przesuwa po idealnym nieładzie panującym na jego głowie. Na moment jego wzrok zatrzymuje się na sylwetce Josie, siedzącej przy stoliku razem z Adeline. Obie zaśmiewają się do łez, popijając kolorowe drinki z wysokich szklanek. Są wyraźnie podpite, ale wydają się tego całkowicie nieświadome.
Choć widziały się już tyle razy – czy to w kawiarni, czy to w siedzibie, kiedy Ada rozmawiała z Lokim, a Josie przyjeżdżała na sesje do Tony'ego – nigdy nie miały okazji na dłuższą rozmowę. Dopiero teraz, gdy van Doren zauważyła samotnie siedzącą przy barze Harper, wyciągnęła ją do swojego stolika i tym sposobem kobiety siedzą przy nim kolejną godzinę, pijąc niezliczoną liczbę drinków i opowiadając sobie różne historie z życia.
– Naprawdę narzygał ci do aktówki w trakcie rozprawy? – Harper z ledwością powstrzymuje kolejny atak śmiechu.
– Całe szczęście, że sala była na tyle ogromna, że sędzia nie był w stanie zauważyć, co on wyrabia za tym cholernym biurkiem – kontynuuje rozbawiona van Doren, czując, jak po policzkach płyną jej łzy.
– Chryste, to po prostu cały Stark – stwierdza ciemnowłosa, upijając łyk Cuba Libre.
Adeline głębiej rozsiada się na miękkim siedzeniu, krzyżując nogi.
– Dobrze, że wcześniej go nie znałaś – rzuca, nadal wyraźnie rozbawiona wspomnieniem tamtego dnia. – Miał w sobie tyle charyzmy, że laski po prostu same się do niego ustawiały. Wiesz, nie twierdzę, że teraz mu jej brakuje, ale mam wrażenie, że swoją postawą mówi otwarcie, że nie jest zainteresowany innymi. Kiedyś było o wiele łatwiej się w nim zakochać, może dlatego też wszystkie modelki, aktorki, dziennikarki biegały za nim jak wariatki.

CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...