Nie trzeba być Hawkeyem, aby dostrzec, że tego czwartkowego poranka Josie nie wygląda zbyt korzystnie. Zauważa to nawet Thor, choć nadal ma jedno oko, bo Tony wciąż ulepsza protezę drugiego, uważając, że nie może przecież dać Gromowładnemu byle czego.
– Cześć, Thor – rzuca Josephine, wchodząc do kuchni w siedzibie Avengers. To dziwne, ale miejsce to stanowi istne serce całego budynku: zawsze można tutaj kogoś spotkać, a najlepsze rozmowy odbywają się właśnie w tym miejscu, jakby niewidzialna energia wydawana przez jedzenie w lodówkach, sprawiała, że atmosfera w kuchni jest z reguły lepsza, niż w pozostałych pomieszczeniach. – Co u ciebie? Jak mija ci popołudnie?
Gromowładny odwraca się w jej stronę, zabierając z blatu kubek z wrzątkiem. Drugą dłonią podtrzymuje papierową torebkę z herbatą, potrząsając nią co dwie, trzy sekundy. Jak zwykle ma na sobie midgardzkie ubrania, do czego Harper nie potrafi przywyknąć – to trochę groteskowe, kiedy ubrany jest w luźne dżinsy i koszulkę ze Spongebobem, a jego stopy zdobią wytarte Conversy. Josie wciąż oczami wyobraźni widzi go w tej pięknej, lśniącej zbroi, nawet jeśli na Ziemi jest ona trochę niewygodna i uciążliwa.
– Nie wyglądasz zbyt dobrze, Josie. Jesteś blada – stwierdza Thor, ignorując jej pytanie.
– Jestem na nogach od piątej, a jedynym posiłkiem były dwa energetyki ze spożywczego z naprzeciwka. Wiesz, jaki interes na nich ubiłam? Dwa za dolara, normalnie Gwiazdka! – Śmieje się cicho, rozsiadając na krzesełku. – Jutro Święto Dziękczynienia, musiałam przygotować parę rzeczy, zanim pójdę do pracy, bo potem to już w ogóle nie będę mieć czasu i razem z Betty zjemy na kolację Chińszczyznę, a nie indyka. Przynajmniej ona, ja jestem wegetarianką – wyrzuca z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Nie odzywa się jednak ani słowem na temat tego, że po drodze wypiła jeszcze dwa kubki kawy, zagryzając je jagodową gumą do żucia, dlatego energia wprost rozdziera ją na strzępy.
– Zrobię ci tosta – oferuje nordyckie bóstwo, uśmiechając się do niej ciepło. – James nauczył mnie wczoraj obsługiwać urządzenie nazywane przez was tosterem. Wkładasz...
– Thor, wiem, jak działa toster – przerywa mu Josephine, patrząc na niego z rozczuleniem. – Ale chętnie coś zjem. Ostatni posiłek jadłam chyba w czasach, kiedy jeszcze Ronald Reagan był prezydentem.
– Kto? – pyta zbity z tropu Gromowładny.
– Nieważne. – Josie macha lekceważąco dłonią. – Za dużo kofeiny, gadam bzdury.
Trudno jest Harper ustalić, skąd ma dzisiaj tak dobry humor, naprawdę cholernie dobry, ale ostatecznie dochodzi do wniosku, że na ten fakt składa się kilka czynników. Na pewno to, że jutro ma wolny dzień, który w całości spędzi z Betty, a w weekend udało jej się tak ustalić grafik, że ma fajrant już od piętnastej. Poza tym nocne telefony Tony'ego jakby trochę zelżały i Josie ma ogromną nadzieję, że koszmary przestały być już tak uciążliwe. Ale tego dowie się dopiero na sesji, na którą są dzisiaj umówieni. Jest jeszcze prostsze rozwiązanie: swój dobry humor zawdzięcza temu, że obecnie w jej żyłach płynie więcej kofeiny niż samej krwi.
Ze wzrokiem utkwionym w plecach Thora, który właśnie wyciąga chleb tostowy z najwyższej półki, zastanawia się, jak zagadać o Minerały... Kamienie, jakie dręczą Starka w snach. I kiedy już otwiera usta, żeby o nie zapytać, w ostatniej chwili rezygnuje z tego pomysłu. Najzwyczajniej w świecie odbiera jej odwagę, aby w ogóle o nich wspomnieć; ma wrażenie, że jeśli powie o tym Thorowi, to już nie będzie tylko jej problem, Tony'ego czy Visiona, ale również i reszty osób mieszkających pod tym dachem. Może Stark ma rację, może nie powinni o tym mówić, przynajmniej nie teraz? Może powinni zaczekać jeszcze trochę, zobaczyć, jak rozwinie się sytuacja, zwłaszcza że w ostatnim czasie Tony coraz rzadziej o nich wspomina. Może... może to wszystko mija? Może nie ma sensu wzniecać alarmu, kiedy pożar już dogasa?
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...