Żwawym krokiem przechodzi na drugą stronę ulicy, zostawiając wysoki budynek szpitala Metro-General daleko za sobą.
Życie w pośpiechu tak bardzo weszło Josie w nawyk, że nawet jeśli ma dzień wolny, to i tak nerwowo poszukuje kluczy od auta w czeluściach torebki, jakby sam diabeł deptał jej po piętach. A może nie tyle ile diabeł, co zbliżające się terminy sesji terapeutycznych. Dzisiaj jednak postanowiła, że musi trochę odpocząć, bo choć inni od zawsze byli ważniejsi od niej samej, często kosztem jej własnego zdrowia, to teraz ma na głowie jeszcze jednego delikwenta, aktualnie noszonego pod sercem. Musi więc o siebie dbać: takie są zalecenia lekarza, którego gabinet właśnie opuściła, wzbogacona o setki nowych porad dla kobiet w ciąży i pierwsze zdjęcie z badania USG.
Za sprawą kilku breloczków przyczepionych do kluczy – pluszowy ananas, miś z brakującym lewym okiem i gumowy BB-8 – wreszcie odnajduje zgubę. Z ulgą malującą się na jej rumianej twarzy, wchodzi do środka, prędko odpalając silnik. Ale jak się okazuje, samochód ani myśli z nią współpracować. Nie wydaje z siebie żadnego dźwięku, gdy raz za razem przekręca kluczyk, energicznie dociskając pedał sprzęgła. Harper ze wściekłością uderza w kierownicę, przez przypadek trafiając w klakson. Wzdycha z rezygnacją i zabiera się za poszukiwanie telefonu.
To oczywiste, że gdy wszystko układa się wręcz idealnie – czyli jej nowe-stare życie – coś musi pójść nie tak. Całe szczęście, że to tylko auto, które i tak już dawno temu powinno pójść do naprawy. Szkoda jednak, że musiało się zepsuć akurat dziś, kiedy ma tyle planów: zakupy z Betty, obiad u Sebastiana, a wieczorem filiżanka gorącej herbaty u Adeline.
– Do diabła z tym – mruczy tylko, próbując połączyć się z numerem do ubezpieczyciela, ale raz za razem odpowiada jej zaledwie irytująca fraza „Abonent jest czasowo niedostępny".
Siada na masce samochodu, pozwalając, aby ciepłe promienie kwietniowego słońca otulały jej okrągłą twarzyczkę. W tym samym czasie próbuje dodzwonić się do Betty, aby poinformować ją, że nie wie, o której pojawi się w domu, przez co dzisiejsze zakupy będą musiały przełożyć na inny dzień. Zapewne trochę poczeka sobie na przybycie pomocy drogowej, a potem dojdzie jeszcze załatwianie tych cholernych formalności związanych z otrzymaniem auta zastępczego. Dziewczyna nie odbiera, dlatego Josephine zostawia na jej poczcie głosowej krótką wiadomość, po czym ponownie wybiera numer do ubezpieczyciela.
Starszy mężczyzna po drugiej stronie słuchawki informuje ją, że samochód zostanie zholowany dopiero jutro rano, bo teraz na głowie mają jakiś poważny wypadek na Brooklynie. Ciemnowłosa wzdycha cicho, nie mając zamiaru się z nim kłócić – cóż, zbyt dużo im nie płaci, dlatego też za wiele wymagać nie powinna. Ubezpieczyciel, do którego dodzwoniła się dopiero za piątym czy szóstym razem, dodaje przy okazji, że Josie już teraz może przyjechać do ich biura w Queens i złożyć wniosek o auto zastępcze. Harper dziękuje mu za tę informację, a później zabiera się za pakowanie do skórzanej teczki najważniejszych dokumentów wożonych na tylnym siedzeniu Passata. Przy okazji wciska do niej także zaproszenie na ślub Sophie Clark, bardzo dobrej znajomej i byłej pacjentki, które tego poranka wyciągnęła ze skrzynki pocztowej.
Każdy rozkwita na wiosnę, to nie ulega wątpliwości.
– Josephine? Josephine Harper?
Jej uszu dobiega znajomy głos. Wychyla się z wnętrza samochodu, lekko chwiejąc się na obcasach niewysokich botków. W odległości niecałego metra zauważa wyprostowaną sylwetkę Strange'a, który przygląda jej się wodnistymi tęczówkami. Dłonie ma wsunięte do kieszeni krótkiej, jasnobrązowej kurtki, a na widok jej zaskoczonej miny na jego wąskich wargach pojawia się cień serdecznego, lekko rozbawionego uśmiechu.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...