39. MONSTER

690 92 105
                                    

Choć od ostatniej rozprawy minął dobry tydzień, o ile nie więcej, Ada dopiero teraz znalazła czas, aby zabrać się za segregowanie całej tej sterty papierów, która została jej po procesie. Każdego ze świadków odpowiednio przemaglowano, przedstawiono również wszystkie dostępne dowody; w tej sprawie naprawdę nie ma już nic więcej do dodania. Ku uciesze Adeline i wściekłości Richarda, Thor oraz Asgardczycy potwierdzili wersję Lokiego, mówiącą o Thanosie jako głównym sprawcy ataku na Nowy Jork. I w gruncie rzeczy to wszystko, co rudowłosa prawniczka mogła dla niego zrobić. Reszta leży tylko i wyłącznie w rękach członków ławy przysięgłych.

Obiecuje sobie, że po wygranym procesie weźmie parę dni urlopu i wyjedzie gdzieś za miasto, aby odetchnąć świeżym powietrzem i przygotować się do kolejnego etapu, czyli apelacji. Wpada jeszcze na pomysł, żeby zabrać tam ze sobą Matta; jemu także należy się odpoczynek i nagroda za pomoc w procesie. A jeśli on się nie zgodzi, zaproponuje to Josie i Betty. Po drodze spisuje więc tę ideę na biurowej, samoprzylepnej karteczce i przyczepia ją na lodówkę; nawet jeśli ma niezawodną pamięć, to przezorny zawsze ubezpieczony. Potem wraca do porządkowania dokumentów, popijając zieloną herbatę z kubka z napisem Najlepsza ciocia na świecie.

Nawet nie wiedziała, że przez te ostatnie cztery miesiące nazbierało jej się tyle papierów. Jakieś notatki, wycinki z gazet, wydrukowane klatki z taśm monitoringu, zeznania boga chaosu z pozakreślanymi istotnymi faktami, lista świadków i tak dalej. Odkłada je w tylko sobie znanym porządku do wielkiego kartonu podpisanego Loki Laufeyson 2017/2018, podśpiewując sobie pod nosem razem z grającymi w głośnikach chłopakami z Muse. To, co jest jej niepotrzebne, rozrywa na malutkie kawałki i wrzuca do kosza. I tak mija jej sobotni poranek: leniwie, spokojnie, w takt ulubionej muzyki, w za dużym swetrze i kubkiem herbaty pod ręką.

Nie spodziewając się dzisiaj żadnych gości, ignoruje rozchodzący się po całym mieszkaniu dźwięk dzwonka. Everett razem z Valerie i Timmym mają w planach mecz futbolowy, a Josie zapewne spędzi kolejny dzień w gabinecie z pacjentami na kozetce, byle tylko zapomnieć o swoich rozterkach związanych z Tonym. Matt bez wątpienia tkwi w lawinie papierów, starając się pomóc kolejnym bezsilnym Nowojorczykom albo dogadując szczegóły związane z powrotem Nelsona do kancelarii (Foggy pochwalił się tym w trakcie ich króciutkiej rozmowy po ostatniej rozprawie), z kolei na liście odwiedzin Richarda jest zdecydowanie ostatnią osobą, przynajmniej na obecny moment. Później pewnie znów wszystko wróci do normy, tak samo, jak ich kontakt, a raczej jego brak, chociaż Ada naprawdę chciałaby, żeby Richard był. Albo żeby po prostu ktoś był, ktoś, kto nosi pewne imię, ale van Doren nie pozwala na dopuszczenie tej myśli do siebie.

Dochodząc do wniosku, że to przecież może być Betty z niezapowiedzianą wizytą, rusza w stronę drzwi, po drodze kartkując kolejny segregator. Ku swojemu zaskoczeniu odkrywa jednak, że kiedy Stark poważnie cierpi albo na nowo odbudowuje swoją relację z Pepper, bóg chaosu korzysta z jego nieuwagi, jak tylko potrafi. Stoi bowiem w progu jej drzwi, z dłońmi wsuniętymi w eleganckie, ciemne spodnie.

– Cholera, Loki – wyrzuca z siebie nerwowo, o mało nie upuszczając segregatora. – Dlaczego nie jesteś w siedzibie?! Zaraz zleci się tutaj całe SWAT, kiedy odkryją, gdzie...

– No właśnie.

– Nie zlecą się, bo przyjechałeś do prawnika. Mają mój adres w rejestrze – mówi sama do siebie, słysząc, jak jej serce powoli wraca do normalnego rytmu. Mocno zdenerwowała się na samą myśl o tym, że taką głupią wizytą mógłby zepsuć całą jej ciężką pracę z ostatnich czterech miesięcy.

– Mogę?

Adeline bez słowa robi krok w bok, wpuszczając go do środka.

– Coś się stało? – pyta podejrzliwie. – Chodź do gabinetu, mam trochę rzeczy do uporządkowania. Jeśli chcesz, możesz mi pomóc. Nie pogardzę.

mercy ∆ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz