Harper stuka knykciami parę razy w drzwi do sypialni syna, ale kiedy nie odpowiada jej żaden głos, a wyłącznie nieco stłumione, wesołe okrzyki i dźwięki skrzypiącego materacu, Josie dochodzi do wniosku, że Billy po prostu jej nie słyszy. Dlatego bez wahania naciska klamkę i wślizguje się do środka, gdzie wita ją dość uroczy widok: prawie pięcioletni już chłopiec, w krótkich spodenkach i za dużej koszulce, skacze właśnie po łóżku, sięgając prawie sufitu. Jest tak zafascynowany nową zabawą, że nawet nie zauważa pojawienia się własnej mamy. Za każdym razem odbija się wyżej i wyżej, z rękami wystrzelonymi w górę, jakby miał w sobie jakąś supermoc, a jego dłonie były ich nośnikiem.
Kobieta energicznym krokiem podchodzi bliżej Williama. Po drodze poprawia jeszcze pasek od szlafroka, po czym lekko odchrząkuje. Chłopiec jest jednak tak zajęty skakaniem, że nawet to nie sprowadza go na ziemię. Wtedy też Josephine zaczyna klaskać, głośno i energicznie, finalnie przykuwając uwagę syna. Billy, wyraźnie zaskoczony obecnością mamy, zamiera w bezruchu, z niewinnym wyrazem twarzy.
– Hej, gwiazdo, co to za poranna gimnastyka? – Josie zagaduje go troskliwym, ciepłym głosem. – I to na dodatek bez śniadania!
William schodzi z łóżka, dziarsko podciągając spodenki, które nieznacznie zsunęły mu się z bioder podczas jego wygłupów.
– Tak mi się łatwiej myśli – przyznaje z rozbrajającą szczerością.
– W takim razie mogę wiedzieć, o czym tak rozmyślasz?
Krótka pauza.
– Hm, o wszystkim.
– O wszystkim? – powtarza zdziwiona kobieta. – To nie za dużo jak na jeden raz, co, Billy?
William unosi intensywnie błękitne spojrzenie na mamę. Jego oczy, które do złudzenia przypominają jej własne, są teraz niczym wzburzone morze. Dlatego też wywołują lekki dreszcz na plecach Josephine. Są zwiastunem czegoś znaczącego, czegoś ważnego. I intuicja jej nie myli, bo zaraz potem pada pytanie, którego terapeutka bała się tak bardzo, że ostatecznie wyparła z głowy jego istnienie. A teraz ono wróciło, ze zdwojoną siłą.
– Dlaczego nie ma z nami mojego tatusia?
– Billy...
– Przecież muszę mieć jakiegoś, prawda? – wtrąca chłopiec, siadając na szerokim, drewnianym parapecie. Rzeczywiście jest zbyt wygadany, jak na swój wiek, co w obecnej chwili nieco przeraża Harper. Ale to zapewne zasługa przebywania w obecności praktycznie samych dorosłych, bo Josie tylko wtedy, kiedy ma czas, zabiera go do miasta, gdzie chłopiec może pobawić się z rówieśnikami. Więcej czasu jednak spędza w siedzibie Avengers. – Tak jak Peter czy Wanda.
– Zrób trochę miejsca dla mnie, co?
Kiedy Billy odsuwa się nieznacznie, Josephine siada tuż obok niego. Przytula syna do siebie, wtulając nos w jego gęste włosy. Pachną szamponem truskawkowym, kupionym kilka dni temu na jego własne życzenie. Chłopiec układa sobie głowę na kolanach ukochanej mamy, prawie tonąc w jej miękkim, puchatym szlafroku. Harper przysuwa go lekko do siebie, aby William czasem nie zsunął się z jej nóg i nie spadł z parapetu. Nabicie sobie siniaka nie jest przecież zbyt miłym początkiem dnia. Przesuwa wolną dłonią po jego czole, zbierając z niego parę kruczoczarnych kosmyków. Wzdycha cicho, z pozornym spokojem, choć serce w jej piersi bije niczym dzwon.
Mimowolnie unosi spojrzenie, jakby naiwnie wierzyła, że gdzieś pośród czterech ścian pokoju małego Harpera, uda jej się znaleźć odpowiednie wytłumaczenie. Pełno tutaj śladów tego, kim jest ta mała istotka, którą trzyma właśnie na kolanach. Zabawki wypełniają wszystkie możliwe półki i kartony, z misiem Lokim na honorowym miejscu, czyli na stoliku przy łóżku. W jego sypialni można przy okazji znaleźć wiele interesujących konstrukcji zbudowanych z klocków Lego, z sufitu z kolei swobodnie zwisają drewniane modele samolotów. Te dwie rzeczy, choć z inicjatywy Billy'ego, powstały oczywiście przy współudziale Petera. I Josie nie ma pojęcia, czy to dlatego, że w jego żyłach płynie krew taka, a nie inna – największego geniusza w historii współczesnego świata – czy to jedynie standardowe zainteresowania kilkuletniego chłopca. Przecież pierwszy raz jest matką i dopiero uczy się takich rzeczy, prawda? Dopiero teraz odkrywa, co jest zwykłym faktem, a co jej wymysłem.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...