Park imieniem Ofiar Thanosa w Chelsea jest tego dnia praktycznie pusty, zaledwie pojedyncze, zagubione osoby kręcą się pomiędzy wysokimi, kamiennymi płytami, na których wyryto nazwiska tych, którzy odeszli. Wśród tych zmęczonych żałobą dusz jest również Adeline oraz Everett, wolno spacerujący wzdłuż wąskich, wybetonowanych uliczek.
Od tych bolesnych i przerażających wydarzeń, podczas których Wielki Tytan wymazał połowę wszechświata, a drugą skazał na bolesne mierzenie się z traumą i koszmarami, minęło prawie półtora roku. Rodzeństwo zgodnie stwierdziło, że woli przychodzić w to miejsce wtedy, gdy nie odbywają się tutaj żadne uroczystości, te cholerne miesięcznice, tak, aby na spokojnie uczcić pamięć tych, którzy odeszli. Żadne z nich nie chce brać udziału w tych wielkich obrzędach. Wolą przeżyć to w spokoju, w sobie, w milczeniu oddając cześć tym, którzy odeszli.
Tego dusznego, sierpniowego dnia znów tu przychodzą, choć już bardziej zdystansowani i pogodzeni, niż wcześniej. Zatrzymują się przed jedną z tablic, na której wyraźnie wyryto imię i nazwisko żony Everetta. Kilka pozycji niżej widnieje także Josephine i parę innych osób, które zarówno Ada, jak i jej brat, dobrze znali. Jasnowłosy mężczyzna bez słowa chwyta siostrę za dłoń, biorąc głęboki wdech. Wciąż trudno jest mu się pogodzić z odejściem żony, jego ukochanej Valerie, chociaż regularne chodzenie na terapię grupową zaczyna owocować małymi, ale niezwykle widocznymi efektami. Ross coraz rzadziej korzysta z pomocy tabletek nasennych, a pół roku temu powrócił do pracy. W wolnym czasie stuprocentowo poświęca się wychowaniu Timmy'ego, dbając o to, aby chłopiec rozwijał się prawidłowo, nawet jeśli Thanos odebrał mu matkę. Często odwiedza ich też Adeline i Betty, co stanowczo ułatwia Everettowi przetrwanie tych gorszych dni, gdy zwyczajnie potrzebuje zamknąć się w pokoju i pomilczeć w samotności. Wtedy siostra zajmuje się jego synem, zabiera jego oraz Betty do kina czy na lody, czasem na kręgle albo zakupy. I tak jakoś sobie żyją, zawieszeni pomiędzy przeszłością a teraźniejszością.
Van Doren wyciąga z niewielkiej, bawełnianej torby trzy znicze, po czym bez słowa klęka przed kamienną tablicą i układa je w równym rzędzie. Robi to powoli, bardzo starannie, ze łzami w oczach i ciężarem, jaki opada na jej pierś. Delikatnie zapala każdy z knotów, myśląc o tych, dla których ten niewielki gest został przeznaczony. Valerie, Josephine i Loki. Oczywiście, że Loki, chociaż jest to kwestia przemilczana, zdecydowanie znajdująca się w strefie domysłów. Niewielki płomień tańczy pośród wysokich, szklanych ścian znicza. Kobieta jeszcze przez moment przygląda się im w zamyśleniu, a potem podnosi się z klęczek i na powrót staje obok brata.
– Nie do wiary, że minęło tyle czasu – szepcze mężczyzna, lekko zagryzając wargę. – Mam wrażenie, jakby to była wieczność spędzona w jakiejś próżni. Koszmar.
Rudowłosa prawniczka sięga po rękę brata. Mocno scala ich dłonie i opiera policzek na jego ramieniu. Jak w transie przygląda się płonącym u ich stóp zniczom. Są piękne, piękne w swoim smutku.
– Życie bez kogoś nadal jest możliwe – odpiera cicho, przywołując zdanie, jakie znalazła w notatkach Josie, kiedy porządkowała papiery w biurze przyjaciółki, zanim udało jej się je w ogóle wynająć. Dogłębnie poruszyły ją te słowa, wywołały płacz, ale i ulgę. I może dlatego tak bardzo je zapamiętała. – Kiedyś znów będziemy szczęśliwi, Everett. Ale musi minąć jeszcze trochę czasu.
– Będziemy szczęśliwi, czy raczej zadowoleni z tego, co mamy? Z tego, co nam nie zabrano?
Adeline wzdycha cicho, nie odpowiadając od razu.
– A co, jeśli te dwie rzeczy są ze sobą tożsame? – rzuca wreszcie, gładząc palcem wierzch dłoni brata. – Wakanda zmieniła mnie na zawsze, tak samo, jak Thanos. Ale nie mam zamiaru się już poddawać. Jeśli przeżyłam, to znaczy, że tak miało być. I nie chcę tej szansy zmarnować.

CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...