5. GOODBYE, OUR HERO

366 30 2
                                    

Koniec jest częścią podróży.

A podróż Anthony'ego Edwarda Starka kończy się w Cold Spring, gdzie zbierają się jego bliscy, aby towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Wszyscy pogrążeni są w smutku, żałobie i cichej refleksji nad ulotnością życia i bezwzględnością śmierci. Każdy z nich pojawił się tutaj także po to, aby oddać hołd największemu bohaterowi, jakiego widziała Ziemia. I podziękować mu za absolutne poświęcenie, które przyczyniło się do ich wygranej z Wielkim Tytanem.

Wszyscy chcą mieć szczęśliwe zakończenie, ale ono nie zawsze wychodzi, jak powiedział Tony.

Pepper dumnie kroczy przed siebie, trzymając Morgan za rączkę. W drugiej dłoni trzyma wieniec, wewnątrz którego utkwiony jest stary reaktor łukowy Tony'ego. Dowód na to, że Stark posiadał serce, ogromne i gorące, dla całego świata. Wszechświata. Ubrana w schludną, czarną sukienkę Potts przewodzi milczącemu korowodowi, podczas gdy słońce nieśmiało podgląda ich spomiędzy rozpiętych, ogromnych liści drzew otaczających ich dookoła. Jasnowłosa kobieta mija ludzi stojących po obu stronach, twarze, które teraz zlewają się w jedną, bezkształtną masę, chociaż kobieta rozpaczliwie stara się docenić ich obecność, ich starania. Ale ból po stracie męża odbiera jej momentami człowieczeństwo, jej chęć do życia i tylko mała Morgan trzyma Pepper mocno przy ziemi, jak kotwica. Mała, czarnowłosa kotwica z uśmiechem i spojrzeniem martwego ojca.

I nawet jeśli pogoda jest piękna, czysto wiosenna, pełna ciepła i zieleni, to Adeline wydaje się, że wszystko dookoła niej dosłownie krzyczy z bólu. Kołyszące się na wietrze drzewa, rzeka, na której spokojnie dryfuje kwiatowa wiązanka czy niebo, choć czyste i bezchmurne, to jednak niezwykle smutne. Tak samo, jak jej własne serce. I serce Josephine, z którą tego ranka zobaczyła się po raz pierwszy od pięciu lat. Obie kobiety rzuciły się w sobie w ramiona, ze łzami, ale i radością. Stłumioną żałobą i cierpieniem, ale jednocześnie niezwykle szczerą i wszechogarniającą ulgą.

– Dziękuję za kwiaty – szepcze van Doren, wspierając się na chromowanych kulach ortopedycznych. – Wiesz... Brakowało mi cię przez te wszystkie lata.

Po twarzy Josephine przebiega ciepły, choć trudny uśmiech.

– A ja dziękuję za opiekę nad Betty – odpiera serdecznie terapeutka, po czym dodaje. – Ja też za tobą tęskniłam.

W tych trudnych chwilach obecność Murdocka na pogrzebie jest dla Adeline niewątpliwie ogromnym wsparciem. Tak samo, jak obecność Everetta i Valerie, Betty i Josie, czy nawet Richarda. Pośród całego tego żalu miło jest widzieć znajome, ukochane twarze, ze świadomością, że przynajmniej oni przeżyli. Matthew delikatnie przesuwa dłonią po ramieniu rudowłosej prawniczki, gdy Potts bezbarwnym głosem zaprasza ich wszystkich do środka, do pustego, zimnego domku, w którym Tony pragnął się zestarzeć, ale nie było mu to dane. Ada ostrożnie rusza przed siebie, z asekurującym ją Mattem; mężczyzna nie opuszcza jej choćby na krok, za co kobieta jest mu ogromnie wdzięczna. I dlatego później, kiedy siedzą już na tylnym siedzeniu samochodu Rossa, Adeline całuje go szybko i ukradkiem, jakby wyłącznie tym gestem była w stanie podziękować mu za to, co dla niej dotychczas zrobił.

– Zawsze możesz na mnie liczyć, Adeline – szepcze wtedy Matthew, gdy oboje na krótkie sekundy stykają się czołami. – Pamiętaj o tym.

Gdy kobieta wchodzi do domu Starka, jej wzrok mimowolnie ucieka w kierunku Lokiego, stojącego gdzieś z boku, z dwoma więziennymi ochroniarzami u boku, jakby przestał być największym wrogiem Ameryki, a stał się zaledwie niskokalorycznym złem, kimś, kto nie zrobi już nikomu krzywdy. Co może poniekąd nie mija się z prawdą, przebiega van Doren przez myśli. Może właśnie wiara ta słyszalna była w jej słowach i dlatego Richard wysłuchał jej prośby. Prokurator postarał się, aby nordyckie bóstwo także było obecne na pogrzebie Tony'ego. Adeline nie ma jednak zamiaru do Lokiego podchodzić, rozmawiać z nim czy choćby się z nim witać. Pożegnała się z nim na Rikers Island i nie chce tego psuć. To było piękne, choć smutne pożegnanie, poniekąd takie, na jakie zasługiwali, dlatego kobieta zwyczajnie mija go bez słowa i ostrożnie wchodzi po schodach. Ten etap w jej życiu się zakończył.

mercy ∆ avengersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz