Tompkins Square Park tonie w blasku popołudniowego słońca.
Nowojorczycy, korzystając z pięknej pogody, tłumnie spacerują pośród zieleni niewielkiego parku we wschodnim Manhattanie. Rodziny grają z dziećmi we Frisbee, ukrywając się pod szerokimi liśćmi wysokich drzew. Niektórzy wylegują się na soczyście zielonej trawie, chłonąc gorące promienie kwietniowego słońca. Biegacze rytmicznie uderzają stopami o żwirową, sprasowaną powierzchnię, pokonując kolejne kilometry i co jakiś czas popijając wodę z trzymanego w dłoni bidonu. Są też ludzie spacerujący ze swoimi czworonogami, matki z nowo narodzonymi dziećmi ukrytymi we wnętrzach kolorowych, markowych wózków i starsze pary, ze łzami w oczach wspominające swoją młodość, teraz tak odległą. No i oczywiście turyści, którzy podziwiają piękne fontanny i posągi, aby w następnej kolejności uwiecznić je na rolce aparatu w swoich telefonach.
Typowy dzień w zabieganym, pachnącym wiosną Nowym Jorku.
Temperance Fountain skrywa się w cieniu wysokich dębów, cichy szum wody stanowi z kolei klimatyczne tło dla wesołych rozmów i energicznych okrzyków. Adeline leniwie się w nią wpatruje, siedząc na ławce i sącząc przez słomkę mrożone, karmelowe latte prosto z Perlman's Café. Wiatr lekko bawi się brzegiem jej sukienki w kolorze szafirów, co zmusza ją do tego, aby przysunąć torebkę bliżej siebie i zakończyć te psoty.
– Chryste, takiego odpoczynku było mi trzeba – wzdycha, poprawiając okulary przeciwsłoneczne, jakie lekko zsunęły się z jej nosa.
– Aż tak zmęczyło cię ostatnie pół roku?
Zakładając nogę na nogę, Josephine strzepuje jednocześnie niewidzialne pyłki z materiału eleganckich spodni. Słomkowy kapelusz i ciemne okulary skutecznie osłaniają ją przed słońcem wkradającym się do parku. Jest dzisiaj wyjątkowo gorąco, a w gabinecie nie ma klimatyzacji, dlatego w duchu dziękuje sobie za to, że zamiast sweterka wybrała krótki rękaw. Inaczej by się ugotowała, a to jest ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzyła. Poza wiatrakiem, w który definitywnie musi zainwestować.
– A tobie nie dało się ono we znaki?
Cóż, Adeline może otwarcie przyznać, że był to czas pełen jej wzlotów i upadków. Najpierw proces – ciężko pracowała, żeby nie zaniedbywać pracy na uczelni, a przy tym należycie reprezentować Laufeysona, bo koniec końców zarówno on, jak i Thor czy Stark, pokładali w niej ogromne nadzieje. A ona, choć na początku wściekła, nie potrafiła ich zawieść. Później powrót Richarda, gdzie usilnie starała się nie oszaleć przez to, że musi znosić obecność byłego męża, którego celem było podkopanie jej linii obrony. Dobrze, że chociaż po godzinach utrzymywali w miarę dobre kontakty, a ona sama z ulgą odkryła, że Richard należy tylko i wyłącznie do jej przeszłości.
No, a na sam koniec, niczym wisienka na torcie, Loki i tamto przeklęte popołudnie. Od tego czasu z nim nie rozmawiała, ba, nawet go nie widziała. Nie ma mowy o żadnym przebaczeniu – trudno jej określić, co Laufeyson musiałby zrobić, aby na nie zasłużyć – a co dopiero o miłości. Przynajmniej tak otwarcie, bo przecież niełatwo jest tak nagle przestać czuć, nawet jeśli osoba ta stanowi teraz wyłącznie definicję cierpienia. Van Doren jednak odważnie się od niego odcięła, całkowicie i nieodwołalnie, uwalniając się od jego toksycznego towarzystwa; wciąż nie rozumie, jak mogła uwierzyć w jego zmianę, jak mogła mu w pewien sposób zaufać, może nawet pokochać. Ale mimo wściekłości, jaka toczyła ją niczym choroba przez kolejne dni, nikomu o tym nie powiedziała. Po pierwsze, nie zniosłaby tych pełnych litości spojrzeń, jakby była jakąś cholerną ofiarą, która potrzebuje współczucia i miłości – bzdura, Ada jest na tyle silna, że nie potrzebuje żadnej z tych rzeczy. Po drugie, mimo wszystko nie chciała psuć nowego wizerunku Lokiego, zwłaszcza że w tamtym czasie czekali na ogłoszenie wyroku. Nie wahała się jednak ani przez chwilę, kiedy składała rezygnację, zarówno przed sądem, jak i Starkiem; jeszcze dobre dwa tygodnie, może niewiele więcej i będzie mogła dumnie powiedzieć, że ten burzliwy okres jest już za nią, a ona może wrócić do tego, co zabrał jej Tony tamtego listopadowego poranka.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
ФанфикKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...