Tony Stark zdecydowanie się tego nie spodziewa. I to nawet w najśmielszych snach.
Okej, może nawet na widok zatroskanego Thora Odinsona i rozgorączkowanego Bruce'a Bannera, którzy stoją w progu głównych drzwi siedziby Avengers, kąciki jego ust lekko drgają. Zawsze przecież dobrze jest zobaczyć starych przyjaciół, nawet jeśli minęły prawie dwa lata, a co za tym idzie, cholernie wiele się zmieniło przez ten czas. A przynajmniej jedna rzecz, być może najważniejsza w życiu Tony'ego – Avengersi. Mimo jego usilnych starań rozpadli się kilkanaście miesięcy temu – a może tak naprawdę w całkowicie innym życiu? – dlatego Stark niespodziewanie dochodzi do wniosku, że może nawet bardziej niż dobrze, jest ujrzeć Thora i Bruce'a z powrotem na Ziemi. I to na dodatek w jednym kawałku.
Jednak zaledwie parę sekund po tym, jak w jego głowie pojawia się ta myśl, w towarzystwie lekkiego uśmieszku goszczącego na ustach, Tony zostaje brutalnie ściągnięty na ziemię, zaliczając przy tym dość bolesny upadek. Podłoże okazuje się twardsze, niż wcześniej zakładał.
Przecież nie codziennie słyszy się takie wiadomości. Nie staje się oko w oko – po raz drugi – z wrogiem ludzkości numer jeden, bogiem psot i chaosu. I nie ma się ogromnego statku kosmicznego – Tony obstawia, że jest on wielkości połowy starej Tower – w ogródku, obok ceramicznych krasnali i nowo posadzonych kwiatków.
– Poczekajcie... bo mam wrażenie, że się trochę przesłyszałem – przerywa im, unosząc brew. Spogląda raz na Thora, raz na Bannera, którzy siedzą na kanapie ustawionej naprzeciw niego, a może trafniej będzie powiedzieć, że toną w jej miękkiej strukturze. Usilnie stara się nie patrzeć na Lokiego, stojącego teraz przy wielkiej szybie i lustrującego wzrokiem nową bazę, pierwotnie wzniesioną dla Avengers. – To jak jakieś cholerne reality-show. Czy wy w Asgardzie naprawdę nie możecie trochę, nie wiem, wyluzować?
Thor patrzy w jasnobrązowe oczy Starka, w milczeniu czekając, aż ten wyrzuci z siebie potok słów, pełnych zaskoczenia i niedowierzania. Przez ostatnie, przyznajmy szczerze – sakramencko ciężkie lata, nauczył się między innymi cierpliwości, a może przede wszystkim cierpliwości. Zapewne jeszcze pół wieku temu oświadczyłby władczym tonem, że potrzebują schronienia, stawiając tym samym Tony'ego przed faktem dokonanym; przecież jest bogiem, asgardzkim księciem, ludzie powinni im służyć. Ale teraz... teraz zmieniło się naprawdę wiele. Wszystkie te ubiegłe wydarzenia, kładące się cieniem na jego przeszłość, ukształtowały najlepszą wersję osoby, jaką tylko mógł się stać.
Loki z kolei powoli, leniwie przenosi wzrok na siedzącą trójkę. Towarzyszy mu przemożne poczucie niepewności; po tym, co się wydarzyło tutaj lata temu, dokładnie pięć, co oczywiście było jego dziełem, nie jest pewien, czy Tony pomoże także jemu. W gruncie rzeczy nie potrzebuje jego łaski, bo przecież doskonale poradziłby sobie sam – nie jest przecież głupi, a sprytny i inteligentny – ale szczerze mówiąc... Bóg chaosu ma już dość uciekania, ukrywania się i sięgania dna, kiedy wcale nie musi tego robić. I zapewne głównie z tego powodu odmówił Walkirii, gdy ta, razem z Korgiem, zaproponowała mu wspólną wycieczkę po wszechświecie, w poszukiwaniu miejsca równie szalonego i chaotycznego, co Sakaar. Podejmując taką decyzję, doskonale wiedział, jakie będą jej następstwa, ale nie zmienił jej nawet wtedy, gdy razem z Thorem obserwowali, jak niewielki stateczek z owym duetem znika pośród mroku galaktyki. Dlatego aktualnie nie mówiąc ani słowa, zaciska jedynie lekko szczupłe, blade wargi, nie dając po sobie poznać, że ta sytuacja w ogóle ma dla niego jakieś znaczenie.
Banner zaś od spotkania na Sakaar, a przede wszystkim po walce z Helą, na tyle zżył się z Thorem oraz resztą Asgardczyków, że w pewien sposób czuje obowiązek, aby im pomóc. W końcu oni pomogli jemu, czyż nie? Poza tym przyjęli go do swojej społeczności bez żadnego „ale", sprawiając, że ta dziwna, średniowieczna rodzina stała się też jego rodziną.
CZYTASZ
mercy ∆ avengers
FanfictionKiedy w drzwiach siedziby Avengers stają Thor, Bruce i... Loki, Tony może szczerze przyznać, że tego zdecydowanie się nie spodziewał. Nawet w najśmielszych snach. Niemniej jednak faktem jest, że trójka zagubionych wędrowców trafia z powrotem do Nowe...