*Piotr*
Moja Martynka jest już w śpiączce tydzień, zacząłem się martwić, cały czas siedzę w domu i pije wódkę, nagle kogoś zauważyłem.
-Piotrek, coś Ty zrobił ze sobą?- zapytał mnie Wiktor.
-Doktorze, Martyna jest cały czas w śpiączce, nie wybaczy mi tego, co jej zrobiłem. Nie mam po co żyć- odparłem i wlałem sobie następny kieliszek, ale Wiktor szybko mi go zabrał.
-Ogarnij się chłopie! Przyjechałem Ci powiedzieć, że Martyna się obudziła, więc wytrzeźwiej, umyj się i jedź do niej, czeka na Ciebie- odparł on. Nie trzeba było mi dwa razy powtarzać. Po godzinie byłem już u Martynki.
-Cześć kochanie. Jak się czujesz?- zapytałem jej.
-Cześć Piotruś. Czuję się już dobrze. Przperaszam, że tak na Ciebie naskoczylam i, że podcielam sobie żyły- mówiła ona ze łzami w oczach.
-Martynka, Ty nie masz mnie za co przepraszać, to ja powinienem to zrobić- powiedziałem.
*Martyna*
Gdy przyszedł Piotrek, poczułam od niego alkohol.
-Ty piłeś?- zapytałam go.
-Tak, przepraszam, nie powinienem. Ale bylem zrozpaczony, ponieważ myślałem, że się nie obudzisz, a później, że mi nie wybaczysz- odparł on, a ja mu uwierzyłam.
-Piotruś, ja już dawno Ci wybaczylam- odparłam. Tak tęskniłam za jego głosem, za jego dotykiem i za nim całym, nie chcę go już więcej stracić.