*Wiktor*
Martwię się o Anię, zemdlala poprzedniego wieczoru i nie wiem z jakiej przyczyny. Od kilku godzin siedzę na szpitalnym korytarzu i nie mogę się niczego doczekać. Po chwili widzę jak z sali mojej żony wychodzi jakiś lekarz.
-Cześć. Możesz mi powiedzieć co jest z moją żoną?- zapytałem mojego przyjaciela.
-Chodź do gabinetu, tam Ci wszystko powiem- odparł on.
-No więc słucham?- zapytałem ze zniecierpliwieniem.
-Nie mam dla Ciebis dobrych wieści. Twoja żona ma raka mózgu, niestety złośliwego. Możemy spróbować jej go usunąć, ale nie wiem czy ona to przeżyje- mówił on.
-A jeśli nie usuniecie? To... to jeszcze zostało jej dni?- zapytałam, ale czułem jakbym miał wielką kulkę w gardle.
-Jeśli nie będziemy próbować usunąć, zostanie jej tydzień. Przykro mi- odparł lekarz, a ja nie mogłem uwierzyć jego słowom. Moja Ania miałaby umrzeć? Nie pozwolę na to.
-Dobrze, to usuńcie jej to, masz na to moją zgodą- odparłem.
-Wiktor, ale wiesz, że jak się nie uda, ona umrze- odparł lekarz.
-Wiem, ale jeśli nie spróbujcie też umrze- odparłam i pobiegłem do Anki.
*Anka*
Zauważyłam Wiktora.
-Cześć Wiktor. Coś się stało?- zapytałam zdziwiona- Potwornie mnie boli głowa- dodałam.
-Aniu, masz... masz raka mózgu, złośliwego. Za 2 godziny idziesz na operację- powiedział mój mąż.
-Co? Nie zgadzam się na żadna operację!- prawie krzyknęłam.
-Aniu, Ty nie musisz. Ja się już zgodziłem za Ciebie- odparł z uśmiechem.
-Wiktor, wiesz, że Cię kocham?- zapytałam dla pewności.
-Oczywiście, że wiem- odparł z bladym uśmiechem.
-No więc jak by mi się coś stało, to... to zaopiekuj się dziećmi- powiedziałam.
-Aniu, ale...- zaczął.
-Proszę, obiecaj, ze to zrobisz- poprosiłam.
-Obiecuję- odparł.