*Anna*
Zauważyłam, że dzwoni do mnie telefon, zastanawiałam się, kot dzwoni, więc odebrałam.
-Słucham?- zapytałam.
-Witam, z tej strony Karolina Jagodzińska, partnerka Wiktora. Poprzedniego wieczoru Wiktor do mnie przyszedł, aby porozmawiać. Rano gdy się obudziłam, leżał nagi u moim łóżku, przykro mi to mówić, ale Pani mąż chyba Panią zdradził ze mną- powiedziała ona, a ja nie mogłam w to uwierzyć.
-Nie, to... to nie może być prawda. On by mi takiej rzeczy nie zrobił- mówiłam z płaczem.
-Przykro mi- odparła i się rozlaczyla. Chwilę później zauważyłam, że do mieszkania wchodzi Wiktor, nie miałam ochoty na niego patrzeć.
-Aniu...- zaczął.
-Mam już dość, rozumiesz! Martwiłam się, że coś Ci się stało, a Ty się zabawiasz z jakąś Karoliną. Naprawdę musiałeś mnie zdradzić?- zapytałam go z płaczem i wsciekloscia w oczach.
-Aniu to... to nie prawda. Ja Cię nie zdradzilem. Znaczy przespałem się z nią, ale nie z własnej woli. Upila mnie, a potem Ci wmowila, że Cię zdradzilem- mówił on.
-Wiktor, nie wierzę Ci. Zraniles mnie już trzeci raz, a mówi się do trzech razy sztuka, prawda? Może powinieneś wziąść ślub z Karoliną, a mi dac ten cholerny święty spokój!- krzyknęłam i wyszłam.
*Wiktor*
Cholera jasna, Karolina zadzwoniła do Ani. Nie wierzy mi, ale naprawdę nic się nie stało, w każdym razie taką mam nadzieję.
-Anka, odbierz- mówiłem. Nie było jej już długi czas, zacząłem się martwić. Co jeśli coś jej się stało, albo ktoś ją napadł? Po chwili zadzwonił do mnie telefon.
-Aniu? Gdzie jesteś?- pytałem zdenerwowany.
-Przywieź mi 100 tyś zł, zaraz Ci wyśle zdjęcie, albo ona zginie- powiedział typek. Wtedy się przerazilem. Mogłem stracić żonę i dziecko.