*Martyna*
Rano dostałam telefon ze szpitala, ponieważ mój Tata źle się poczuł.
-Boże, nie zbieraj go, tak go kocham. Piotrek, jedź szybciej- odparłam blagalnie.
-Martynka, szybciej się już nie da- mówił do mnie. Chwilę później byliśmy już na miejscu, od razu pobiegłam do lekarza.
-Dzień Dobry, niech Pan mi powie, co jest z moim tatą- poprosiłam go.
-Pani tata nie żyje- odparł lekarz, a ja opadłam na krzesło.
-Co takiego? Jeszcze wczoraj czuł się dobrze- mówiłam z płaczem i po chwili wyszłam.
*Piotrek*
Gdy zobaczyłem moją żonę całą zaplakana, domyśliłem się co i jak.
-Martynka, czy...?- nie miałem serca tego kończyć.
-Tak, nie żyje- odparła i zrobiło jej się słabo. Gdybym jej nie złapał, upadlaby na ziemię.