dotarłem na miejsce i zobaczyłem zznowu kłopotów ciąg dalszy.
Robert znowu zaczął się tłuc z Kacprem?!!? Przecież on miał w domu siedzieć! podbiegłem i zabrałem Kacpra z ziemi... był cały poobijany a krew z nosa leciała gorzej niż przedtem.-Kacper! Przecież miałeś w domu siedzieć
-Ja przepraszam, też chciałem wyjść z domu...
-To już jest nie ważne.
chwyciłem go za biodra i zaniosłem go do auta... szybko trzeba jechać do szpitala!
-Nie ruszaj sie, bo możesz coś sobie uszkodzić.
Kacper dyszał i trzymał się mocno za rękę. chyba ma złamaną. wcisnąłem gaz do depy i pojechaliśmy do tego szpitala w którym leżał tato Kacpra.
-Piotrek, może zawróć. ciemno juz. nie chce żebyś uderzył w drzewo- powiedział szeptem
-Już jesteśmy- powiedziałem odpinając pas i wysiadając z auta.- trzymaj ją przy nosie, bo się wykrwawisz ( nwm czy od krwotoku z nosa można się wykrwawić)-Dałem mu moją bluzę, a on przyłożył ją do nosa...
w szpitalu stała uśmiechnięta mama Kacpra, aż do pory gdy zobaczyła mnie i jej syna... znalazłem wolnego lekarza, a on zabrał Kacpra. ja i pani dorota mogliśmy wejść na salę.p ó ł g o d z i n y p ó ź n i e j . . .
Staliśmy przy łóżku Kacpra i czekaliśmy na doktora...
-Piotrek, ale co on zrobił- powiedziała mama Kacpra cała zapłakana
-Ja przyjechałem do centrum handlowego kupić... yyy... a no tak! Spodobała mi się rzeźba z drewna i chciałem ją kupić.- musiałem cos wymyślić żeby Kacper się nie dowiedział. zobaczyliśmy lekarza, podchodzącego do nas...
-Są dwie złe wiadomości- powiedział zmartwiony doktor- Kacper ma złamaną lewą rękę i kość nosową... będzie musiał zostać u nas na obserwacji z jakiś miesiąc.
gdy to usłyszałem myślałem że się zabije. za 2 godziny jest północ. a on musi zostać w szpitalu. I JESZCZE JUTRO MA URODZINY!
-Naprawdę musi? -spytałem
-Jest to konieczne... tu mamy ludzi od tego. jak wszystko będzie dobrze to wyjdzie wcześniej
Kacper spojrzał na mnie błyszczącymi oczkami. łzy z oczu same mu leciały
Pov. Kacper
Wszystko mnie boli... ja nie chce tu być! Chcem z Piotrkiem do domu!
Pov. Piotrek
-Niestety panie Piotrze i pani Doroto, ale Kacper musi jechać na dokładne prześwietlenie ręki.
-Kacper, zadzwoń, aalbo zadzwonię do ciebie
zabrali go, a ja zacząłem płakać. Łzy same sie pojawiły...
-Powieść panią do domu?
-Nie trzeba... mam niedaleko, ale dziękuję za chceci
-Do widzenia!
Wsiadłem do auta i powoli pojechałem do domu... chciałbym cofnąć czas i zmienić bieg tego wydarzenia... samemu w domu nie bedzie łatwo. mam jeszcze psa, ale to za mało. bez Kacpra w domu, to jak by materac bez sprężyn (lepszego określenia wymyślić nie mogłam...)
bez żadnego zawachania, przebrałem się w pizamę.
0 0 : 0 3
no nie mogę wytrzymać! Nie wiem czy już jest wolny! Zadzwonię do niego
jeden sygnał...
trzy sygnały...
-Piotrek? Jesteś?
-Tak, jestem. jutro przyjadę do ciebie. codziennie będę przyjeżdżał
g o d z i n k ę p ó ź n i e j . . .
-dobranoc Kacper.
-Kocham cie Piotrek. dobran...
i się rozlaczyło... eh... trzeba iść spać.
odkryłem się kołdrą i z łzami na policzku zasnąłem
CZYTASZ
kolorowo na gejowo~ charazinsky × jasperr55 ~zakończone~
FanfictionDLACZEGO ONI SIĘ ROZSTALI???! |zmyślona| ~data założenia książki--> 7 maj~ ~data zakończenia książki--> 30 lipiec~