44

527 24 30
                                    

dotarłem na miejsce i zobaczyłem zznowu kłopotów ciąg dalszy.
Robert znowu zaczął się tłuc z Kacprem?!!? Przecież on miał w domu siedzieć!  podbiegłem i zabrałem Kacpra z ziemi... był cały poobijany a krew z nosa leciała gorzej niż przedtem.

-Kacper! Przecież miałeś w domu siedzieć

-Ja przepraszam, też chciałem wyjść z domu...

-To już jest nie ważne.

chwyciłem go za biodra i zaniosłem go do auta... szybko trzeba jechać do szpitala!

-Nie ruszaj sie, bo możesz coś sobie uszkodzić.

Kacper dyszał i trzymał się mocno za rękę. chyba ma złamaną. wcisnąłem gaz do depy i pojechaliśmy do tego szpitala w którym leżał tato Kacpra.

-Piotrek, może zawróć. ciemno juz. nie chce żebyś uderzył w drzewo- powiedział szeptem

-Już jesteśmy- powiedziałem odpinając pas i wysiadając z auta.- trzymaj ją przy nosie, bo się wykrwawisz ( nwm czy od krwotoku z nosa można się wykrwawić)-Dałem mu moją bluzę, a on przyłożył ją do nosa...
w szpitalu stała uśmiechnięta mama Kacpra, aż do pory gdy zobaczyła mnie i jej syna... znalazłem wolnego lekarza, a on zabrał Kacpra. ja i pani dorota mogliśmy wejść na salę.

p ó ł     g o d z i n y      p ó ź n i e j . . .

Staliśmy przy łóżku Kacpra i czekaliśmy na doktora...

-Piotrek, ale co on zrobił- powiedziała mama Kacpra cała zapłakana

-Ja przyjechałem do centrum handlowego kupić... yyy... a no tak! Spodobała mi się rzeźba z drewna i chciałem ją kupić.- musiałem cos wymyślić żeby Kacper się nie dowiedział. zobaczyliśmy lekarza, podchodzącego do nas...

-Są dwie złe wiadomości- powiedział zmartwiony doktor- Kacper ma złamaną lewą rękę i kość nosową... będzie musiał zostać u nas na obserwacji z jakiś miesiąc.

gdy to usłyszałem myślałem że się zabije. za 2 godziny jest północ. a on musi zostać w szpitalu. I JESZCZE JUTRO MA URODZINY!

-Naprawdę musi? -spytałem

-Jest to konieczne... tu mamy ludzi od tego. jak wszystko będzie dobrze to wyjdzie wcześniej

Kacper spojrzał na mnie błyszczącymi oczkami. łzy z oczu same mu leciały

Pov. Kacper

Wszystko mnie boli... ja nie chce tu być! Chcem z Piotrkiem do domu!

Pov. Piotrek

-Niestety panie Piotrze i pani Doroto, ale Kacper musi jechać na dokładne prześwietlenie ręki.

-Kacper, zadzwoń, aalbo zadzwonię do ciebie

zabrali go, a ja zacząłem płakać. Łzy same sie pojawiły...

-Powieść panią do domu?

-Nie trzeba... mam niedaleko, ale dziękuję za chceci

-Do widzenia!

Wsiadłem do auta i powoli pojechałem do domu... chciałbym cofnąć czas i zmienić bieg tego wydarzenia... samemu w domu nie bedzie łatwo. mam jeszcze psa, ale to za mało. bez Kacpra w domu, to jak by materac bez sprężyn (lepszego określenia wymyślić nie mogłam...)

bez żadnego zawachania, przebrałem się w pizamę.

0 0  :  0 3

no nie mogę wytrzymać! Nie wiem czy już jest wolny! Zadzwonię do niego

jeden sygnał...

trzy sygnały...

-Piotrek? Jesteś?

-Tak, jestem. jutro przyjadę do ciebie. codziennie będę przyjeżdżał

g o d z i n k ę    p ó ź n i e j . . .

-dobranoc Kacper.

-Kocham cie Piotrek. dobran...
i się rozlaczyło... eh... trzeba iść spać.
odkryłem się kołdrą i z łzami na policzku zasnąłem

kolorowo na gejowo~ charazinsky × jasperr55 ~zakończone~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz