94

293 11 0
                                    

* Jeak*

Annabell patrzy w lustro po czym upada na ziemię. Leży nie przytomna.


Zerwałem się zaniepokojony swoim snem. Ani nie było w łóżku. Poszedłem do łazienki. Tak jak w śnie Ani leżała pod ścianą nieprzytomna.

Od razu podszedłem do niej i sprawdziłem czy oddycha. Kiedy tylko poczułem oddech na swoim policzku, od razu ją podniosłem i zaniosłem do sypialni. Położyłem ją na lewym boku w pozycji bocznej  i zadzwoniłem po Trettera.

Mężczyzna przyjechał po czterdziestu minutach.

- Ile jest nieprzytomna?

- Spałem jak to się stało więc obstawiam że jakąś godzinę.

Mężczyzna zaczął ją badać. PO chwili wyciągnął z torby dwie kroplówki  i zrobił dwa wkłucia Annabell. Wyszliśmy  na korytarz.

- Ciąża ją wykańcza. Jej organizm jest za słaby. 

- Wiem. To moja wina. Przeze mnie mniej jadła. Jeszcze teraz dowala sobie pracy.

- Musicie wyjechać.

- Dlaczego?

- Musi zmienić otoczenie.

- Dlaczego?

- Musi zacząć bardziej przejmować się sobą. Jest słaba i wycieńczona. Nawet ja to czuję. Najbardziej boję się że jej serce nie wytrzyma.

- Powiedz co mam robić.

- Pogadam z nią na temat pracy. Przekonam żeby odpuściła.

- Dzięki. To co mam robić?

- Z kolei ty masz się zająć watahą. Jej ktoś inny musi pomóc. Wykończy cię to.

- Spokojnie dam radę. Czyli co kilka dni żeby się zregenerowała i wyjeżdżamy?

- Tak. Dokładnie Będę przyjeżdżał i podawał jej kroplówki.

- Dziękuję ci bardzo.

- Uważaj na was wszystkich.

 - Taki mam plan.

Wróciliśmy do pokoju. Ani leżała z otwartymi oczami. Tretter odpiął kroplówki i schował je do torby.

- Rano przyjdę z nowymi. Wyśpij się i nie wstawaj rano.

- O co chodzi?

-  Dowiesz się rano.

Odprowadziłem lekarza do drzwi i pożegnałem się  nim. Wróciłem do mojej kobiety. Położyłem się za nią  i objąłem ją czule.

- Co się stało?

- Zasłabłaś w łazience. Jesteś za bardzo osłabiona.

- Nic mi nie jest.

- Annabell. Bardzo cię proszę. Nie pracuj na razie. Odpocznij. Czytaj książki. Pisz prace dyplomową. Tylko nie  przemęczaj się i odpoczywaj. Proszę cię. Nie chce was stracić.

- Nie stracisz. - Powiedziała po czym nastał chwila ciszy po której dodała - Dobrze.

- Diziękuję.

- Koszmarnych snów.

- Najkoszmarniejszych - odpowiedziałem jej i zanurzyłem twa w jej jeszcze wilgotnych włosach.

Obudziłem się rano wcześnie. Pojechałem do piekarni po świeży chleb i warzywa na stragan. Wróciłem do domu i zrobiłem jej grzanki z masłem kokosowym i sałatkę. Wróciłem do pokoju. Ani stał oparta o ścianę. Podbiegłem do niej łapiąc w ostatniej chwili gdy leciała w dół. Wziąłem ja na ręce w stylu panny młodej i zniosłem na dół. Położyłem ją an sofie i pobiegłem na górę. Zabrałem jej ulubiony kocyk i poduszkę. Wróciłem do salonu. Poduszkę włożyłem jej pod plecy a kocykiem ją przykryłem.

- Nie jestem chora.

- Ledwo trzymasz się an nogach.

- Nic mi nie jest.

Przyniosłem jej śniadanie i sok pomarańczowy. 

Bez zbędnego gadania jak to ona że " Nie chce mi si." " Nie jestem głodna." i tym podobnych , zjadła. Po posiłku kilka minut przyszedł Tretter. Przyniósł kroplówki i  podpiął je Ani.

- To teraz pół godziny leżenia. Godzina przerwy i jeszcze raz. A potem dopiero wieczorem.

Czarny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz