95

321 13 0
                                    

Ani od kilku dni leży w łóżku i prawie z niego nie wychodzi. Jest trochę na mnie zła o to siedzenie w łóżku. Zrobiłem kolację i poszedłem po moja mate.  Ani znowu czytała jakiś kryminał.

- Kolacja kochanie.

- Nie mam ochoty.

- Musisz jeść żeby mieć siły...

- Żeby mieć siły na co? Na leżenie? Na czytanie? Na jedzenie? Na co?
- Nie denerwuj się. Nie możesz się denerwować.

- To przestań mnie tu trzymać i kontrolować na każdym kroku.

- Boje się o ciebie i o nasze dziecko.

- Ale ja też muszę się ruszać.

- To chodźmy po kolacji na spacer. Po lesie, na przykład.

- Ale zjem tyle ile dam rady.

- No dobra. Kompromis to kompromis.

- Okej.

Zjedliśmy posiłek i poszliśmy na spacer. Ani wygląda tak pięknie w ciąży.  Piąty miesiąc i jej brzuszek już widać  i to znacznie. Uwielbiam go głaskać i czuć jak dziecko się rusza. Ani się irytuje i "grozi" że w następną ciąże to ja zajdę. To mnie mega rozwala. Ale potem sama się z tego śmieje.

- Dlaczego nic nie mówisz?- zapytała.

- A tak sobie myślę.

- O czym tak myślisz?

- O tobie. O dziecku. O nas. O wszystkim.

- Uhm... a o czym dokładnie?

- A na przykład że nie mogę się doczekać jak wrócimy.

- Znowu będziesz mój brzuch molestował?

-  Tak.- wyszczerzyłem się patrząc na nią po czym wpadłem w drzewo. Otworzyłem oczy. Kręciło mi się w głowie a nad sobą widziałem rozmazaną postać mojej mate.

- W porządku?

- Chyba tak. - poczekałem aż przestanie mi świat wirować i powoli wstałem. Poszliśmy dalej.

- Wracajmy.

- Dopiero wyszliśmy. Sama chciałaś wyjść.

- Ale nie po tym jak się jebnąłeś w głowę. Wracajmy. Trzeba przyłożyć lodu.

- Nie trzeba. Chodźmy dalej.

- Ale jak ci się w głowie zakręci znowu to mów to nas przeniosę żebyś nie musiał chodzić.

- Spokojnie kochanie. Nic mi nie będzie.

Spacerowaliśmy tak jeszcze przez około godziny. Ból głowy mi przeszedł. Ale guz na czole został. Jutro go w sumie nie będzie.  Wróciliśmy do domu. Ani poszła do sypialni a ja do biura. Zamknąłem drzwi gabinetu i usiadłem przy biurku. Uruchomiłem laptopa i zacząłem przeglądać pocztę. Jeden jedyny mail od mojego bety. Od razu go otworzyłem.

" Jutro przywiozę papiery. Nazbierało ci się trochę tego. W piątek macie zaproszenie do gubernatora na kolacje. Musisz przyjść z Annabell. Jakiś bankiet oficjalny czy coś. Zaręczyny córki.  Musisz oficjalnie potwierdzić. To tyle."

Oficjalny mail od bety. Ale przynajmniej krótko zwięźle i na temat. Cudownie. Ani się ucieszy. Miałem popracować trochę ale zanim w ogóle zacząłem cokolwiek robić dostałem SMS-a od Ani. Wysłała mi zdjęcie wanny  a dookoła niej pełno świec.

od Annabell: Dziecku marzy się kąpiel z rodzicami.

od Annabell: Dziecku odmówisz?

Uśmiechnąłem się pod nosem. Wyłączyłem komputer i odłożyłem komputer. Wyszedłem z gabinetu i poszedłem do łazienki. Ani siedział na wannie w czarnym satynowym szlafroku do połowy uda.

-  Dziecku się nie odmawia. -Powiedziałem po czym ją pocałowałem.



Czarny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz