Ona- Córka biznesmena i najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Pewnego dnia kobieta której pomoże przepowie jej przyszłość. Czy dziewczyna uwierzy w słowa kobiety?
On - Wielki i potężny alfa, który od 5 lat szuka swojej przeznaczonej. Chce odnaleźć...
Mój cudowny sen przerwał ten koszmarny budzik. Jest godzina trzecia w nocy. Szybko się ogarnęłam i ubrałam w:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Włosy uczesałam w dwa warkocze holenderskie. Zabrałam torbę i mały skórzany plecaczek ze stałą zawartością i zeszłam do kuchni. Wykręciłam numer do kuzynki i przyłożyłam telefon do ucha podtrzymując go ramieniem. Odebrała po trzech sygnałach.
- Halo? - powiedziała zaspana.
- Za pół godziny jestem u ciebie budź Molly i jedziemy.
- Ale jest dopiero trzecia dwanaście.
- No o czwartej będę u wasz a dopiero o piątej trzydzieści będziemy w stadninie. A przy stadninie musimy jeszcze iść do sklepu. Wstawać, zjeść śniadanie i jedziemy. Punkt czwarta będę pod domem. Nie spóźnić się bo jadę sama.
Rozłączyła się. W między czasie zrobiłam sobie kawę do kubka termicznego i herbatę do termosa. Spakowałam do torby trzy butelki wody i ciasteczka owsiane. Na szybko zrobiłam sobie musli z malinami i jogurtem bez nabiałowym. Poszłam do garażu po moje autko. (zdjęcie na początku). Wyjechałam z garażu i zamknęłam bramę. Tak samo zrobiłam po wyjechaniu z posesji. Jechałam na obrzeża brooklyn'u i jadałam płatki które w misce leżały mi na kolanach. Punktualnie o czwartej podjechałam pod dom moich kuzynek. Aiana na szesnaście lat a Molly dwanaście. Zaspane dziewczyny czekały na mnie przed domem. Otworzyłam im drzwi i wpuściłam Molly na tylnie siedzenia, a Ariana usiadła z przodu. Wyjechałyśmy w trasę do ośrodka jeździeckiego Redfield Farm LLC. Jeżdżę tam od dziesięciu lat.
Kiedyś Ari była u nas na dwa tygodnie jak Molly zachorowała i Rodzice polecieli z nią do Austrii. Jechałam na trening a ona siedziała martwiąc się o siostrę. Pojechaliśmy we czwórkę i tak się jej podobało że zaczęła jeździć regularnie i teraz bierze udział w zawodach jeździeckich w parkurze. Ma swojego konia. Molly dopiero się uczy ale też ma swojego konia. Mój koń niestety podczas zawodów dwa lata temu uległ poważnemu wypadkowi i musieli go uśpić. Koleżanka która aktualnie pojechała na Karaiby z rodzicami pozwoliła mi jeździć na jej koniu.
Całą drogę dziewczyny przespały. Obudziłam je dopiero jak dojeżdżałyśmy. Wyszłyśmy z samochodu i poszłyśmy się przebrać w strój jeździecki. Mój strój był cały czarny i składał się z oficerów, bryczesów, polo z logiem ośrodka i bluzy klubowej. Dziewczyn stroje składały się z kawowych bryczesów, czarnych sztybletów i czarnych czapsów oraz czarnych tiszertów z logo drużyn w których się znajdowały. Zabrałyśmy toczki i poszłyśmy wyprowadzić konie. Podeszłam szybko jeszcze do szatni bo zapomniałam rękawiczek i w drodze powrotnej do dziewczyn wzięłam dodatkową uprząż. Poszłyśmy na pastwisko. Sprowadziłyśmy trzy konie. Oporządziłyśmy je i osiodłałyśmy. Weszłyśmy na ujeżdżalnie. Zrobiłyśmy godzinne rozprężanie i pojechałyśmy na dwugodzinną przejażdżkę po okolicach i wróciłyśmy do ośrodka. Dziewczyny były głodne więc poszły zjeść kanapki a ja zostałam z końmi.
Po piętnastu minutach wróciły i poszliśmy na plac. Moli zaczęła trening od przejażdżki po torze pomiędzy przeszkodami. Przyśpieszyła do galopu i zaczęła skakać. Strąciła dwie belki pod rząd.
- Poczekaj. - Poprawiłyśmy z Ari drążki - Jeszcze raz tylko tym razem postaraj się bardziej docisnąć łydkę i przyśpiesz.
- Okej.
Kolejne cztery przejazdy to były błędy techniczne ale belek nie zrzuciła. Zjechała z toru i pomogła nam ustawić wyższe przeszkody dla Ari. Ari nic nie trzeba było Przejazdy były szybkie i czyste.
- Poczekaj nie zsiadaj jeszcze. - podniosłam jej cztery drążki - Jedź jeszcze raz.
Przejechała. Czysty, płynny i szybki przejazd.
- Moje gratulacje. -obok nas stanęła trenerka Ari i Molly.
- Pani mnie widział?
-Oczywiście. Przyglądam się od początku waszym skokom. Molly skacze coraz lepiej a ty? To już w ogóle niesamowicie. Ten kryzys to już chyba na dobre przeminął. Jak ręka?
- Dziękuję dobrze.
Nie słuchałam dalej bo przypomniał mi się jej wypadek z przed pół roku.
" - A teraz przed państwem Ariana Stewart z numerem dwieście siedemdziesiąt sześć na Poziomce. - powiedział komentator.
Ari wjechała na plac. Zaprezentowała się i zaczęła przejazd. Pierwsza przeszkoda czysto, druga przeszkoda spóźniony najazd ale bez strącenia belki. Trzecia przeszkoda czysto. Czwarta... Koń się odstawił. Kolejna próba. To samo. Ostatni próba... przeskoczyli. Widziałam po jej minie że wieże nie stanie na podium. Ale pięła się i pojechała dalej.
Przed ostatnia przeszkoda to szereg. Ostatnia przeszkoda szeregu. Koń się pośliznął. Oboje upadli. Ariana spadła pod konia po czym ten przygniótł ją swoim ciałem. Szybko wstał i zaczął ją szturchać łbem. Zanim wszyscy się ocknęli ja już do niej podbiegłam i zaczęłam ja ocucać ale nic to nie dało. Sprawdziłam oddech. Nie oddychała. Zaczęłam masaż serca i w tedy podbiegła trenerka i jej rodzice. P dwudziestominutowej reanimacji wrócił oddech ale nie było dobrze. Przyjechało pogotowie i zabrali ją do szpitala. W szpitalu okazało się że ma przebite płuca Pogruchotaną kość przed ramienia i pękniętą czaszkę. "
- Ani? Ani? - poczułam jak ktoś mną potrząsa.
- Tak? - zapytałam Molly.
- Alex ustawiła ci przeszkody skaczesz?
- Tak.
Ogarnęłam się i wsiadłam na konia. Wzięłam trzy głębokie wdechy i zaczęłam skoki. Po każdej kolejce podnosiły mi belki.
- Tobie nic nie trzeba mówić. Świetna robota. Ale musicie już zwolnić plac.
- Jasne. Dzięki że pozwoliłaś nam tu poskakać poza kolejką.
- Nie ma za co a my widzimy się po jutrze.
- Pa Alex - Powiedziały jej jednocześnie.
- To co, wracamy?
- Nie! - powiedziały smutne.
- To jeszcze jedna przejażdżka?
- Tak!
- A potem obiad.
- Tak a potem obiad. -Powiedziałam śmiejąc się.
Pojechałyśmy na jeszcze jedną trasę i wróciłyśmy do stadniny. Rozsiodłałyśmy konie i zaprowadziłyśmy je do boksów. Dałyśmy im pasze, Jabłka i cukier. Poszłyśmy pod prysznice i się przebrać.
W drodze powrotnej cały czas śpiewałyśmy. Zgarnęłyśmy Sam jak mnie prosiła przez telefon i pojechałyśmy na tajskie jedzenie. Odwiozłam dziewczynki do cioci u której zostałyśmy na kawę i wróciłam z Sam do domu. Tata już na nas czekał. Powiedziałam mu że idę na spotkanie do Trettera i że wrócę późno. Poszłam tylko do kuchni napić się wody i pojechałam do niego do gabinetu w klinice. Dochodziła osiemnasta więc weszłam po schodach na czwarte piętro. Zapukałam do jego gabinetu. Kiedy usłyszałam proszę weszłam. Za biurkiem siedział Starszy siwawy mężczyzna. Zamknęłam drzwi i usiadłam na krześle an przeciwko niego.