78

336 13 0
                                    

*Jeak*

Utknęliśmy w korku kilka skrzyżowań od szkoły Anabell. Zniecierpliwiony siedziałem w samochodzie czekając aż korek się ruszy. Byłem tak zamyślony że dopiero szturchnięcie Alana wyrwało mnie z zamysłu.

- Telefon ci wibrował.

Wyciągnąłem telefon z kieszeni.

- To od Ani.

od Anabell: Skończyłam wcześniej. Idę z dawnym znajomym do centrum do kawiarni.

- Kurwa! Wyszła ze szkoły.

- Gdzie jest?

- Napisała że poszła do centrum z jakimś dawnym znajomym .

- A wiesz gdzie to?

- Mogę się jedynie domyślać. Ale zjazd na szczęście jest za sto metrów.

Po piętnastu minutach udało nam się w końcu zjechać z zakorkowanej drogi. Dojechaliśmy co centrum. Na szczęście od razu znaleźliśmy miejsce parkingowe. Pobiegliśmy do kawiarni. Ani siedziała z Lucyferem przy ostatnim stoliku kawiarni. Weszliśmy do środka. Podeszliśmy do ich stolika. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić Anabell odwróciła się i powiedziała szybko.

- Wychodzimy wszyscy.

Tak jak zarządziła tak zrobiliśmy. Poszliśmy do Central Parku za nią. Zatrzymaliśmy się w miejscu gdzie rzadko ktoś chodzi.

- Nic ci nie jest? - Zapytał Jeak przytulając mnie.

- Tak w porządku.

- Nic ci nie zrobił?

- Jebło ci na mózg? Queen jest moją najlepszą przyjaciółką.

- Co?

- Tak Jeak. My znamy się już prawie cztery  lata. Wiem co robił i nie zgadzałam się z tym ale nie robił nic w brew ich woli.

- Jedyna kobieta która opiera się mojemu urokowi. Jej nie tknąłbym  nigdy w żaden niemoralny sposób.

Ledwo trzymałem nerwy na wodzy.

- Jeak? - Dopiero teraz zwróciłem na nią uwagę. - Lucyfer zabił go w samoobronie.  On nie kłamie. dobrze wiesz że wiem kiedy ktoś mnie okłamuje.

- Wierzę ci. Ale jemu nie ufam za grosz.

-Okej. Rozumiem. On też.

- Luz zostaje na parę dni w mieście ale możesz jej podziękować. Na razie mała.

Po prostu zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. Od razu przytuliłem moją mate.

- Co się stało na tym spotkaniu?

- Nic po prostu rozmawialiśmy. - Odwróciła się uśmiechnięta. - Wiem że tolerował go nie będziesz i nie proszę cię o to ale nie zabraniaj mi się z nim spotykać. On naprawdę mi nic nie zrobi.

- Przekazał wiadomość że chce się zemścić...

- Tak wiem. Nawet wiem w jaki sposób. Ale już nie chce. Spokojnie.

- Nie wierzę w to.

- Pogadaliśmy sobie. Kiedy rodzina odwróciła się od niego zaczął to robić. Zaczął wykorzystywać swoją demoniczną naturę. Musiał odreagować. Wybrał kiepski sposób. Ale kiedy jago demoniczna natura zaczęła całkowicie przejmować nad nim kontrolę spotkaliśmy się właśnie w tym miejscu . Nie udało mu się mnie uwieść i zaczęliśmy po prostu rozmawiać i tak coraz częściej. Zawsze jak miał gorszy dzień to się spotkaliśmy i po prostu gadaliśmy. Albo graliśmy w kosza.  Albo piliśmy piwo nad jeziorem w starej hacie.

- No to mega zajęcia mieliście. Chodź do domu.

- Alan zwlecz Lil z łóżka i wbijcie na wieczór do nas.

- Odpuszczasz naukę?

- Tak.

- To może byśmy trochę inaczej spędzili czas?

- Widzisz jak on mnie uwielbia? taki z niego przyjaciel.

- No widzę. Spokojnie wilczku. Na to przyjdzie swój czas. A ze znajomymi to dobrze się spotkać. Prawda Alan?

- Oczywiście.

- To co? O osiemnastej?

- O osiemnastej.

- Zapytaj Lil czy tak jak zawsze czy jakoś bardziej świętujemy.

- Napisze ci co i jak.

Odwieźliśmy Alana do jego domu. Pojechaliśmy na zakupy i wróciliśmy do domu. Zanieśliśmy zakupy do kuchni. Ani zaczęła coś grzebać w telefonie.

- To tak szczerze. O czym Alan nie wie?

- To znaczy?

- Dobrze wiesz o co mi chodzi.  Co będziemy świętować i kto jeszcze będzie?

- Będzie jeszcze Aleck, Miki, Roko i Kami. Spokojnie. Nie zdemolują ci chaty.

- Uhmm.. Zaczynam się bać tego twojego nie zdemolują NAM chaty... - powiedziałem z naciskiem na " nam" i pocałowałem ją. Po głowie chodziły mi różne myśli od tego co "ma świętować".

Czarny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz