20

996 34 0
                                    

Obudziłem się czując zimny powiew wiatru. Otworzyłem oczy i popatrzyłem w kierunku okna. Anabell siedziała na parapecie przy otwartym oknie i paliła papierosa patrząc w las przed sobą. Sprawdziłem godzinę. To nie był dobry pomysł. Na wyświetlaczu telefonu widniała godzina piąta zero trzy. Przetarłem oczy i wstałem. Podszedłem do mojej kruszynki i przytuliłem ją na tyle, ile to było możliwe.

- Musisz się tym truć?

- Przestań palić i możesz zacząć prawić mi takie gadki a tak to, nie ma mowy.

- Jak rzucę palenie to też je rzucisz?

- Rozważę taką opcję.

- Uhm. Czemu nie śpisz? - zanurzyłem twarz w jej włosach.

- Jakoś tak nie mogę spać.

- Zły sen?

- Sen to nie życie. Nie zabije cię tak naprawdę. Obudzisz się i będziesz żył. Nie ma się w nim czego bać.

- Jakiś stan depresyjny?

- Nie.
- To skoro już nie śpimy pojedziemy do piekarni? Kupimy pieczywo. Obok jest bazarek to weźmiemy jakieś warzywa? - odwróciła głowę w moją stronę. Na jej twarzy zawitał cudowny, uroczy uśmiech. - To ubieraj się.

Zgasiła do połowy wypalonego papierosa i poszła do łazienki się przebrać. Wyszła jak zwykle w ekspresowym tempie. Wyglądała pięknie w:

( PS sweterek ten sam co na grillu u Mikiego)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

( PS sweterek ten sam co na grillu u Mikiego)

Ja natomiast, ubrałem na siebie czarne rurki i czarny opinający tiszert. Zabrałem klucze do auta, portfel i telefon i zeszliśmy na dól. Ubraliśmy buty i poszliśmy do garażu po samochód. Wsiedliśmy do mojego czarnego ferrari i pojechaliśmy do miasta. Podjechałem na parking obok najlepszej piekarni w mieście. Weszliśmy do środka. Nikogo tam nie było. Podeszliśmy do lady. Na przeciw wyszła nam starsza kobieta.

- Dzień dobry czym mogę służyć? - zapytała uprzejmie z uśmiechem na ustach. Emanowała od niej taka pozytywna energia i chęć do życia.

- Dzień dobry. Poprosimy chleb na zakwasie...- popatrzyłem na Anabell, rozglądała się dookoła jakby nie mogła uwierzyć w to co widzi. -... Ani coś jeszcze?

- Nie wiem. Ale chleby to na pewno dwa a nie jeden.

- Faktycznie. Weź wybierz jakieś drożdżówki. Wezmę im na drogę. Trzynaście godzin jazdy to trochę długo.

- Pytasz złej osoby. Nigdy nie jadłam drożdżówek.

- Taka młoda i drożdżówki nie jadła? - zapytała ze zdziwieniem kobieta. - Moje dziecko... Owoce? Czekolad? Karmel? Mak? Kokos? Budyń? Ser? Co lubisz?

- Nie wiem? Owoce?

- To dwie jakiekolwiek z owocami i osiem z czekoladą i osiem z budyniem.

Czarny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz