79

339 15 0
                                    

* Anabell*

Alan i Lila przyszli na kolację do nas. Oczywiście zrobiłam pizze... No dobra Jeak pomagał. Udało mi się zrobić jeszcze babeczki z kremem różowym i niebieskim.

Jedliśmy pizze. Wymieniałyśmy z Lil wymowne spojrzenia do puki Alan nam nie przerwał.

- Coś się stało? - zapytał zdezorientowany.

Napisałam na grupie żeby przyjechali za godzinę.

-  Nie nic się nie stało. - Odpowiedziała szybko dziewczyna.

- Ta jasne. - odpowiedziałam sarkastycznie.

- Jak macie problem to nie możecie rozwiązać go między sobą? - Wciął się Jeak.

- Cicho bądź. - powiedziałam twardo. Czułam w sercu ukłucie co znaczyło że go zraniłam mimo że nie pokazuje tego.

- Anabell nie.- znowu zaczęła swoją starą śpiewkę.

- Bo co ? Przecież cię nie wyklnie czy coś.

- Anabell przestań.

- Czy ktoś może mi powiedzieć o co tu chodzi? - zapytał zdezorientowany Alan.

- No właśnie. - dołączył Jeak.

- Liliana?- zwracam się tak do niej jak już na prawdę mnie "dobija".

- Ehhh.. No dobra.

- Super. To słuchamy.

Lili wzięła głęboki wdech i powiedział szybko.

- Jestem w ciąży!

Przez dobre piętnaście minut Alfa o beta nic nie mówili cały czas patrząc się na nią. Zdziwienie Alana to jeszcze rozumiem ale Jeak'a? No dobra to jej kuzyn ale tylko kuzyn więc o co chodzi?

Po chwili Alan, chyba zabrał głos.

- Będę ojcem?

- Nie kurwa wróżką chrzestną.  - powiedziałam pod nosem. Nie rozumiem dlaczego oni zawsze zadają to pytanie?!

- Tak. Będziesz ojcem.

- Wiecie co? Idźcie na górę do biblioteki i sobie pogadajcie. - powiedziałam.

Tak też zrobili. Kiedy odprowadzałam ich wzrokiem Jeak wyszedł na taras. Wyszłam razem za nim. Usiadłam obok niego na schodku i też zapaliłam papierosa.

- Przepraszam.

- Nie masz za co.- przytulił mnie.

- Jeak może jestem zimną suką ale czuje jak cię ranię.

- Nie ranisz mnie.  Spokojnie kochanie. Mogłem chwile poczekać i by mi się nie dostało zrypki.

- Ale mimo wszystko.

- Spokojnie. - Pocałował mnie delikatnie. Odsunął się i zaciągnął dymem tytoniowym.

- Serio nie domyślałeś się?

- Proszę cię. Nie gadałem z nią już dobry miesiąc. Nie miałem pojęcia.

- Dory z ciebie kuzyn.

- A reszta kiedy wbije? - sprawdziłam godzinę w telefonie.

- Za trzydzieści cztery minuty.

- Uhm. Myślisz że tyle im zejdzie?

- Alanowi i Lil? Co ty. Dłużej. Muszą sobie pogadać.

- A ty nie... - zaczął ale mu wpadłam w zdanie.

- Nie. Co nie chcesz być gorszy od swojego przyjaciela?

- Tak pytam.

- Spokojnie " Cierpliwość jest gorzka ale jej owoce są słodkie".

- Skąd takie mądrości w twojej jak że cudownej główce?

- To nie moje mądrości. To Rousseau.

- Rozumiem.

- Autora czy przesłanie?

- I jedno i drugie. 

Zgasił papierosa po czym zabrał mi mojego i zrobił z nim to samo. Wróciliśmy do środa o zaczęliśmy ustawiać jedzenie na stole. Jeak schował coś do zamrażarki.

- Serio? - Zapytałam go kiedy się odwrócił w moją stronę  i zamknął zamrażarkę.

- No co? Na trzeźwo on to przyjmie ale po to mu dobre zrobi na rozluźnienie. A więc skoro jutro jest sobota to pewnie i tak wyskoczymy jeszcze no jakiegoś baru na piwo.

- Uhm... Piwo? JA bym powiedziała że od razu moc będzie z wami i na piwie się nie zacznie i na pewno nie skończy.

- Spokojnie Aniołku będę grzeczny. - powiedział obejmując mnie w tali i przyciągając do siebie.

- Jestem spokojna. Bawcie się dobrze. Mam szczerą nadzieję że trzeźwi i przed szóstą rano nie wrócicie.

- O to możesz być spokojna.

Miałam go pocałować ale moje plany pokrzyżował dzwonek do drzwi.

Czarny AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz