Nie mam życia - mam popkulturę.
Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty.
Zapraszam serdecznie.
🎥
Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...
Dzień dobry! W pierwszej chwili nie miałam ochoty pisać o WandaVision, bo jednak dość dokładnie omówiłyśmy ten serial w moim podcaście (zapraszam na Zołzy Mówią na youtube i spotify). Mimo wszystko wiem, że część z was woli słowo pisane, a ja już na dobre przetrawiłam to co nam Marvel zaserwował i... im dalej tym mam gorsze odczucia, wiec zapraszam na tekst, w którym postaram się wyjaśnić, co moim zdaniem poszło w WandaVision nie tak.
Po pierwsze ja się jarałam jak szalona na tę produkcję, bo jednak absolutnie wszystkie materiały promocyjne wyglądały tak dziwnie i obłędnie, że naprawdę liczyłam na coś nowego. Co prawda nie czytałam komiksów, ale znam ich zawartość na tyle dobrze, by w ogóle nic mnie w przedstawionym świecie nie zaskoczyło. Przede wszystkim doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, co będzie głównym plot twistem całej fabuły, ale i tak udało się twórcą mnie w kilku momentach dość mocno złapać.
Będę mówić ze szczegółami.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Przede wszystkim byłam absolutnie zachwycona pierwszymi trzema odcinkami, które w doskonały wręcz sposób bawiły się sitcomową konwencją i na tamtym etapie byłam absolutnie sprzedana całej tej produkcji. W końcu oglądałam coś absolutnie świeżego i tak cholernie komiksowego, jak to tylko było możliwe.
A później wjechał odcinek czwarty, gdzie przez cały czas tłumaczy nam się jak krowie na rowie, co właśnie w poprzednich odcinkach obejrzeliśmy. Na ogromny plus wypada tu moim zdaniem wprowadzenie nowej postaci, ale do niej przejdę za chwilę. Bo na minus działa tu niestety już typowa marvelowa maniera tego, że trzeba nam widzom wszystko wyjaśnić i poprowadzić nas dalej jak za rączkę, by nikt się przypadkiem nie zgubił.
I jakoś cały ten budowany plot twist z miasteczkiem, głosami z radia i osobami w strojach pszczelarzy gdzieś absolutnie prysnął i zniknął. Ja jednak z powodu mojej nieopisanej miłości do Darcy dałam serialowi kredyt zaufania, który dalej tylko zmarnował. Trochę nie rozumiem tutaj zamysłu twórców, by ten odcinek z wyjaśnieniem nam co się tak właściwie dzieje wrzucić tak w środek. Moim zdaniem dużo lepiej działałby on gdybyśmy albo znali sytuacje od początku (a marvel był marvelem i nie próbował nas nabrać, że robi coś nowego) albo na końcu, jako wielka niespodzianka. A tak od czwartego odcinka trochę mój hype opadł.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.