Nie mam życia - mam popkulturę.
Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty.
Zapraszam serdecznie.
🎥
Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...
Powiedzcie mi lepiej, jak w jednej recenzji mam podsumować jedenaście lat kinematografii? Jak opisać tak niesamowity projekt na łączone uniwersum, jakiego świat jeszcze nie widział i w końcu je ocenić z perspektywy jego zakończenia?
Ja nie mam pojęcia.
I nie wiem, jak udało się to wszystko zrobić braciom Russo i dać nam film tak bardzo niebędący filmem, a jednocześnie po prostu doskonały. Wiem tylko, że po Endgame twórcy są moimi małymi bogami i naprawdę należą im się oklaski.
Zacznę bez spoilerów i napiszę, że Endgame de facto wykłada się w wielu miejscach i z całą pewnością, jest to produkcja "dla fanów", ale czy jest to coś złego?
Patrząc na box office — to żaden problem.
Dlatego, jeśli jesteście w tym świecie tak długo, jak ja i kochacie tych bohaterów produkcja, którą dostaniecie, będzie wspaniała i nie wiem, czemu jeszcze nie pobiegliście do kina.
To jest zakończenie moi drodzy.
I cholera, jakie to jest piękne zakończenie.
A teraz przejdźmy sobie do szczegółów, dalej już są same detale fabularne, więc czytacie na własną odpowiedzialność. Jednak od premiery minął tydzień, więc myślę, że to już ten moment, gdy można w internecie dyskutować bez tej całej spoilerowej fobii.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Zacznę od tego, że w EndGame nikt już nie udaje, że to film z niskim progiem wejścia, o nie. Tu nikt nie będzie się zatrzymywał, by wyłożyć nam ekspozycję prosto w twarz. Tym razem, jeśli nie widzieliście sceny po napisach w "Captain Marvel" to będzie zadawać sobie pytania, co ona tam robi i jak znalazła Starka. Film po prostu nie ma czasu na zajmowanie się pierdołami, gdy trzeba uratować połowę wszechświata.
Jako osoba, która siedzi w mocno nerdowskim zakątku intenetu, wiedziałam, jak będzie wyglądać początek filmu i tam nie zaskoczono mnie niczym. Thanos w końcu osiągnął to, czego chciał i nie stanowił już żadnego zagrożenia, jego plan się powiódł i nie miał zamiaru podejmować nawet walki. Bo po co? On wygrał.
Dlatego czekałam, jak na szpilkach na przeskok czasowy i to, co będzie się działo dalej. Muszę przyznać, że pięć lat jest dla mnie świetnym rozwiązaniem, bo to na tyle dużo czasu, że niektórzy bohaterowie mieli czas, by ruszyć dalej... lub też kompletnie zagubić się siedząc w jednym miejscu.
Przyznam się, że na tym etapie trochę liczyłam na większe interakcje między bohaterami, bo rozmowa Nataszy i Steve'a była dla mnie stanowczo za krótka. Jednak nie ma na to czasu, bo wpada Scott i trzeba robić Time Heist (to określenie... I love it 3000).