♯ Hamlet - do trzech razy sztuka

169 7 23
                                    

Czyli: wszystko zależy od interpretacji.

"Postać Hamleta jest jak obręcz, przez którą musi przeskoczyć każdy aktor w pewnym momencie swojej kariery."

Dokładnie powyższe zdanie pada w wywiadzie z Benedictem Cumberbachem przed nagraniem sztuki dla National Theatre Live.

Przez ostatnie dwa lata miałam okazję zobaczyć trzech wybitnych aktorów podejmujących tę rolę i w związku z tym, że niedawno powtórzyłam jedną z nich, postanowiłam jakoś je subiektywnie porównać. Głównie to, jak każda z nich zadziałała na mnie, bo mimo tego, że wszystkie podejmują się adaptacji tego samego tekstu, odbiór go może zależeć od naprawdę wielu czynników.

Hamlet nie jest moją ulubioną sztuką Szekspira, ale na pewno jest tą, na którą idę w ciemno, niezależnie od aktora w roli głównej, dlatego, że kocham twórców z pomysłem. A w przypadku dzieła przetwarzanego przez kulturę tyle razy, od tylu lat trzeba się naprawdę wysilić, by móc zawrzeć w tej szeroko zakorzenionej historii coś nowego. I oczywiście kluczową rolę ma to, kto wcieli się tytułowego bohatera.

Barbican Theatr - październik 2015 - Benedict Cumberbach. 

Sztuka w Barbican Theatre zachwyca przede wszystkim rozmachem, z jakim jest zrealizowana. To największe widowisko teatralne, jakie mi było dane oglądać, bo zazwyczaj wybieram sztuki raczej minimalistyczne, ale o nich za chwilę. Tu mamy ogrom scenografii, aktorów drugoplanowych i rekwizytów, które mają podkreślić to, jak wielka ma być to adaptacja.

Jest to też najbardziej klasyczna wersja z tych, które dane mi było zobaczyć, przez co jest dla mnie najmniej interesująca. Nie ma w niej pola na nową interpretację bohaterów, a to niestety odziera mi ją strasznie z warstwy emocjonalnej. W ogóle wszystko, o czym wspomniałam do tej pory, niesamowicie przytłumia mi samą sztukę i nie wiem, czy zdecydowałabym się zapłacić za coś tak dużego, gdybym nie miała pewności, że mnie to poruszy. Tak, tak, nie oszukujmy się, za Benedicta bym zapłaciła każde pieniądze.

Benedict Cumberbach jest za to świetny w swojej roli, choć gdy teraz oglądałam sztukę po raz drugi, miałam możliwość docenienia, jak wielki progres aktor zrobił w swojej karierze. Obecnie jego wyżyny aktorskie definiuje mi jego Patrick Melerose i tu uważam, że jako Hamlet szarżuje odrobinę przesadnie, wręcz właśnie... teatralnie, ale możliwe, że taki był zamysł reżysera całej sztuki, a może tak właśnie Benedict wypada na scenie, a nie na ekranie. Nie wiem tego i na razie nie będzie mi dane się dowiedzieć, choć czekam strasznie na jego powrót na West End.

Wracając jednak do Hamleta, to nie można odmówić, że Cumberbach w przyjętej konwencji wiarygodnie prowadzi swojego rozchwianego, młodego bohatera, który popada w szaleństwo. Oczywiście dobrze wypada też drugi plan, ale nie mam o nim zbyt wiele do powiedzenia.

Właściwie taka jest ta wersja Hamleta — cholernie dobra, ale niestety bardzo odrysowana od linijki. Nie można w niej wytknąć ani jednego, najmniejszego słabego elementu, ale nic nie wybija się ponad przyjętą granicę.

Sztukę miałam przyjemność obejrzeć dzięki NT Live w Multikinie. Więc jeśli macie opcję wybrania się do kina, to polecam serdecznie zapoznać się z repertuarem. To naprawdę fajna możliwość poznania odrobiny brytyjskiego teatru, zanim będziecie mieli chęć i możliwość wybrać się osobiście do Londynu.

totalnie nieobiektywnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz