Czyli: My name is Connor. I'm the android sent by CyberLife.
To mój absolutnie pierwszy tekst o jakiejś grze, więc proszę o wyrozumiałość, bo takiej recenzji jeszcze nie pisałam. Od razu zaznaczam, że będzie emocjonalnie, bo bardzo dawno nic nie wciągnęło i nie poruszyło mnie tak, jak świat przedstawiony w tej grze.
Nie należę do nałogowych graczy, jasne kiedyś zdarzało mi się dość regularnie zarywać nocki przy Diablo III z mężem i kolegami, jednak później mój komputer odmówił odtwarzania czego bardziej zaawansowanego niż pierwszy Wiedźmin. Dlatego moja znajomość współczesnego rynku gier ograniczała się do oglądania zwiastunów. I o mój słodki Thorze, jak zobaczyłam zwiastun Detroit, zaczęłam głośno jęczeć, że musimy kupić konsolę. I w listopadzie zeszłego roku ją kupiliśmy, co prawda zdążyłam już o Detroit zapomnieć, a priorytetem stał się fenomenalny Spider-Man i God of War.
I szybko zrozumiałam, czemu pasjonatem grania to ja raczej nigdy nie będę. Najzwyczajniej w świecie brakuje mi ku temu umiejętności. Na najniższym poziomie trudności niektóre momenty w Pająku i tak przechodził mi mąż, a w God of War poddałam się przy pierwszej walce z Walkirią. Nie na moje nerwy to. Ach. No i jeszcze mam syndrom ciężkiej nerwicy natręctw i po prostu MUSZĘ znaleźć wszystkie znajdźki, zrobić wszystkie questy poboczne, choćby miało mi zając sto lat.Niedawno jednak zaczęłam rozmawiać z pewną cudowną panią stąd, która zaczęła mi opowiadać o swoim opowiadaniu do Detroit (serio, "Zmienne Tętno" jest absolutnym złotem, polecam, polecam). Niewiele myśląc, tchnęło mnie, że przecież tak świetnie prezentowało się to na zapowiedziach, że muszę kupić. I kupiłam. I oficjalnie muszę powiedzieć, że straciłam życie.
Dobrze, że ostatnio pogoda jest taka paskudna, bo przynajmniej nie muszę wychodzić z domu i mogę siedzieć przy konsoli. Pierwszy raz, gdy odpaliłam Detroit, siedziałam do trzeciej, następnego dnia grałam przez cały dzień i w końcu udało mi się dobrnąć do końca. Dlatego, że za pierwszym razem grałam całkowicie instynktownie.
Jednak zacznijmy może od najważniejszego, czyli o czym jest ta gra. W sumie dość dobrze wyjaśnia to zwiastun, ale pokrótce mamy trzech protagonistów, którzy są androidami i w zależności od decyzji, jakie podejmiemy, będziemy kształtować ich życie. A może i nawet wygląd całego świata.
To, co w Detroit jest właśnie najpiękniejsze to właśnie to, że za każdym razem może grę przechodzić w zupełnie inny sposób. Mamy tu prawdziwą plątaninę rozbudowanych ciągów przyczynowo skutkowych, które będą się przeplatać i wpływać na siebie wzajemnie, nawet jeśli niektórzy bohaterowie do samego końca się nie spotykają. A na niektórych relacjach mogą zaważyć naprawdę błahe rzeczy, które zrobiliśmy, lub których właśnie nie zrobiliśmy kilkanaście rozdziałów temu. Więc nawet oglądając sobie gameplay, możecie nie odkryć nawet połowy piękna tego świata, a jedną z kilkunastu ścieżek, które możecie wybrać.
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
DiversosNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...