Czyli: wielki powrót króla gangsterskiej narracji.
Jak długo jak ja na to czekałam moi mili! Ja wiedziałam, że mój ukochany brytyjski reżyser odwalił tę chałturkę w Disneyu z jakiegoś konkretnego powodu i teraz jak już ma masę pieniążków, da nam coś naprawdę dobrego.
Jednak spodziewałam się bardziej kolejnego rozbuchanego projektu pokroju Króla Artura, który dla mnie jest filmem totalnie: meh. Jednak nie do końca mogę powiedzieć, że to produkcja zła. To po prostu coś, co mogłoby być lepsze, a tak ratują to tylko aktorzy.
Na szczęście Guy Ritchie zatęsknił za tym, za czym my fani tęsknimy od lat. I w wielkim stylu wrócił do swoich korzeni, do największych sukcesów, czyli kina gangsterskiego z tym swoim przepysznym autorskim sznytem. Och panie Ritchie, jaka ja szczęśliwa jestem, że tym jednym filmem przypomniał mi pan, za co ja pana tak kochałam.
Powstrzymam się od wszelkich spoilerów, żeby w żaden sposób nie popsuć wam seansu i przejdźmy sobie do naszych Dżentelmenów.
Jeśli oglądaliście jakiekolwiek filmy gangsterskie spod ręki tego twórcy to macie już w głowie dokładny obraz tego, jak zawsze buduje on swoje historie. Tu nie jest inaczej. Film na początku zarysowuje nam główną nić fabularną, czyli rozmowę dość szemranego dziennikarza Fletchera, który wpada z wizytą do prawej ręki groźnego gangstera. Ray specjalnie nie ma ochoty słuchać, co pismak ma do powiedzenia, dopóki ten nie zaczyna go szantażować, powoli wykładając karty na stół.
Film prezentuje się tak świeżo i pomysłowo, właśnie przed podejście do narracji. Całą historię poznajemy ustami Fletchera, który nie należy do narratorów zbytnio obiektywnych. Dlatego część scen jest ogromnie przerysowana i tu wtrącić musi się Ray, prostując pewne nieścisłości wokół intrygi, którą zwąchał dziennikarz.
Mianowicie szef Rey'a, niesamowicie groźny i potężny amerykański gangster, który od lat działa na brytyjskim podwórku ma zamiar sprzedać biznes i przejść na emeryturę. A biznes nie jest mały, bo mówimy tu o kilkunastu ogromnych plantacjach marihuany, czyli o bardzo, bardzo, bardzo wielu zerach na czeku wypisanym przez ewentualnego nabywcę. I jak to bywa, gdy mówimy o wielkich pieniądzach, zaczynają pojawiać się wielkie komplikacje. I młody, trochę narwany antagonista, który jest w stanie zrobić naprawdę wiele, by pozostać jedynym pionkiem na planszy.
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
РазноеNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...