Czyli: żyjemy w społeczeństwie: okiem Komasy.
Pierwsza Sala Samobójców to jeden z filmów, które wspominam jak najgorzej. Nie można odmówić mu jednak tego, że był to swego czasu dość duży fenomen, jak na polskie kinowe realia. Ja byłam nawet w kinie na premierze ze znajomymi, by później zgodnie z nimi stwierdzić, że jest to produkcja nieoglądalna. Dlatego informacje o powstaniu kontynuacji mnie absolutnie nie obeszły.
Do czasu.
Boże Ciało mnie nie poruszyło, co prawda totalnie jestem w stanie wymienić wszystkie punkty, w których jest to film doskonały, ale osobiście mnie nie kupił. Kupił mnie za to kompletnie zwiastun do Hejtera, który od kilku miesięcy męczyło Cinema City. Co prawda dalej uważam, że dodawanie do trailerów kawałków Imagine Dragons powinno karane być śmiercią, ale tu jakoś naprawdę dobrze to zagrało. Bardzo długo rozmawiałam z każdym o tym, jak ambiwalentne uczucia wzbudza we mnie ta zapowiedź.
Z jednej strony Hejter zapowiadał się na zajebisty film, jeszcze mocniej niż Boże Ciało zakorzeniony we współczesnej Polsce, a z drugiej strony... dostawaliśmy te OKROPNE wstawki z gry i jednak miał być to sequel.
Mimo to postanowiliśmy wybrać się na premierę.
I cholera! To pierwszy od dawna polski film, który mi się tak podobał!
Główny bohater, Tomek Giemza to młody, zdolny chłopak z małej miejscowości, który dostał się na prawo w Warszawie. Utrzymuje się dzięki pomocy bogatej i wpływowej rodziny Krasuckich, jednocześnie kochając się na zabój w ich córce Gabi. Film rozpoczyna się informacją, że Tomek niestety ze studiów wyleciał i nie ma razie zamiaru o tym nikogo informować. Jednak gdy sprawa się wydaje, zaczynamy obserwować nakręcającą się coraz mocniej spiralę frustracji głównego bohatera. Oczami naszego protagonisty obserwujemy hipokryzję elit, do których nigdy nie został dopuszczony. Ich dbanie o zwierzątka, uchodźców i ekologię, a kompletne odcinanie się od ludzi obok siebie, gdy popełnili oni jakiś drobny błąd.
Tomasz jednak nie ma zamiaru nikomu odpuścić i upust swoim emocjom daje w pracy, gdzie zajmuje się niszczeniem i kreowaniem internetowych wizerunków. Wszystko zaczyna się dość niewinnie, ot zaszczuciem kolejnej youtuberki kreującej się na guru fitnessu, by później już z coraz większym cynizmem przekraczać kolejne granice moralne. Z każdą kolejną sceną zaczynamy widzieć, że dla Tomka nie mają osobiście znaczenia polityczne podziały, śmiało lawiruje on od lewej do skrajnie prawej strony i nie ma żadnych granic. Chodzi tylko o cel, chodzi o udowodnienie własnej zajebistości nie tylko sobie, ale i całemu światu.
CZYTASZ
totalnie nieobiektywnie
RandomNie mam życia - mam popkulturę. Więc piszę subiektywne recenzje filmów, seriali, sztuk teatralnych a czasem i długie lewackie ranty. Zapraszam serdecznie. 🎥 Praca została nagrodzona w konkursie literackim "Splątane Nici 2019" organizowanym przez @g...