↻ Atomic Blonde

143 13 9
                                    

Czyli: John Wick, kto?

Dawno, dawno temu dwóch panów postanowiło zrobić sobie film akcji o pewnym zabójcy, który musi wrócić do pracy, bo źli ludzie zbili mu pieska. Film kosztował gorsze, zarobił miliony i nagle stał się marką. A panowie za niego odpowiedzialni za niego powiedzieli sobie: cześć i rozeszli się w dwóch różnych kierunkach.

Chad Stahelski został przy swoim dziecku i dalej dzielnie produkuje kolejne filmy o panu z pieskiem, a ostatnio nawet była tam pani z pieskami, wiec jeszcze fajniej. I co by nie mówić jego kolejne części skrupulatnie budowanego świata przynoszą studiu górę pieniążków.

Za to dużo ciekawszym dla mnie przypadkiem jest David Leitch, który po pożegnaniu się z Wickiem postanowił dać światu kilka "niszowych" produkcji... jak Deadpool 2, czy kilka dni temu Hobbs & Shaw. Jednak w międzyczasie zaadaptował jeszcze pewien komiks, który marzę, by przeczytać.

I tak powstała Atomic Blonde z obłędną Charlize Theron w roili głównej.

Powiem wam, że ten projekt kupił mnie już na etapie produkcji, a wszystkie idealnie zmontowane pod muzykę zwiastuny powodowały ślinotok, jak mało co innego w tamtym czasie. A kilka dni temu odkryłam, że produkcja jest na Netflix, a moja droga przyjaciółka jej nie widziała i szybko postanowiłyśmy coś z tym zrobić.

Historia to dość proste kino szpiegowskie, bo jeden agent zginął, inny szuka zemsty, a oczywiście w tle ważą się losy świata i listy zawierającej informacje o wszystkich innych szpiegach. Tylko że to, co sprawia, że ten film nie jest jak każdy inny to czasy, w jakich rozgrywa się ta historia, bo wszystko dzieje się na kilka dni przed upadkiem muru berlińskiego. Więc w tym najzimniejszym listopadzie do Berlina Zachodniego przybywa agentka MI6 Lorraine Broughton, która będzie próbowała odzyskać skradzioną listę.

 Więc w tym najzimniejszym listopadzie do Berlina Zachodniego przybywa agentka MI6 Lorraine Broughton, która będzie próbowała odzyskać skradzioną listę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po pierwsze — to, co Charlize Theron wyprawia w tym filmie, to jest jakiś cholerny kosmos. Ja nie wiem, ile ta kobieta trenowała i jak zdolne ma dublerki, ale to, co dostajemy na ekranie to jedne z najpiękniejszych scen akcji, jakie widziałam w kinie. Lorraine może nie należy do cholernie złożonych bohaterek, o których charakterze możemy po filmie pisać wypracowania, ale jednocześnie jest tak charakterystyczna, że kochamy ją bezapelacyjnie. Dlatego też śledzenie jej przygód w Berlinie jest po prostu czystą przyjemnością.

Po drugie — James McAvoy moim zdaniem nigdzie nie wyglądał tak dobrze, jak tu. Jego bohater ma w sobie ten szorstki urok drania, który powoduje, że troszkę mi słabo, kiedy wdaje się w słowne gierki z Lorraine. Zresztą między Theron a nim chemię można kroić nożem, kocham ich wspólne sceny i absolutnie mam ogromny crush na Davida Percivala. Tu widać też, że scenariusz poprowadzony jest bardzo umiejętnie, bo do samego końca nie mamy pewności, kto jest tym dobrym, a kto jest tym złym.
I jego przemowa na koniec jest po prostu jednym z moich ulubionych filmowych momentów, jeśli chodzi o kino akcji.

totalnie nieobiektywnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz