Obok

3.2K 77 3
                                    

21.12.2021

Pov Ada

Obudziłam się pierwsza, Bartek jeszcze spał, więc delikatnie podniosłam się z łóżka, zauważając na szafeczce nocnej dobrze znaną mi kartkę. Wczoraj zapisywaliśmy na niej kilka wersów, ale byłam pewna, że zostawiliśmy ją w salonie. Poprawiłam koszulkę i podeszłam do niej, zauważając kilka nowych wersów, które nie były pisane moim pismem:
Gdzie byłaś całe życie
szukałem cię tu i tam
Gdzie byłaś całe życie
kiedy ja błądziłеm sam
Kiedy codziennie śniłеm, tak jak Vladimir Cauchemar
Teraz wszystko jest inne, dobrze że dziś ciebie mam.
Uśmiechnęłam się, zauważając tyle rzeczy, które nawiązywały do naszej nocnej rozmowy. Chwyciłam kartkę wraz z długopisem i zeszłam na dół, kładąc rzeczy na stole w jadalni. Standardowo najpierw zrobiłam sobie kawę, a później usiadłam przy stole, myśląc co jeszcze mogę napisać. Momentalnie przypomniałam sobie o zeszycie, w którym kiedyś próbowałam pisać teksy, więc pobiegłam na górę, wyciągając go z czeluści szafy. Wróciłam do jadalni, wertując do połowy zapisany zeszyt. Moją uwagę najbardziej przykuły dwa wersy:
Jesień założyła szary filtr na okna
W serce wdała mi się znowu melancholia. Dlatego też postanowiłam od razu je przepisać. Dopijając kawę, jeszcze raz przeczytałam nasze wypociny, na końcu dopisując:
Nie wiem co bym zrobił gdybym cię nie poznał
Jesteś ostatnim promieniem słońca.
Później postanowiłam przepisać refren i gdy już to zrobiłam, na dół zszedł Bartek.
-Hej. -rzucił, obejmując mnie lekko, na co się uśmiechnęłam.
-Hejka, jak się spało?
-Całkiem dobrze. -mruknął, podchodząc do ekspresu. -pisałaś coś? -zapytał, wskazując na kartkę, która leżała przede mną.
-Napisałam jedną zwrotkę i przepisałam refren, myślę, że napiszemy jeszcze jedną, później znowu przepiszemy refren i to będzie koniec.
-Kozacko wyszło. Szczerze trochę myślałem, że nie damy sobie rady, a tu proszę bardzo.
-To będzie koniec. -klasnęłam w ręce, a brunet zaśmiał się głośno, dokańczając swoją kawę. -co chcesz na śniadanie?
-Nie rób nic, zabiorę cię do takiej jednej fajnej knajpki. -kiwnął głową, a ja od razu pobiegłam na górę, żeby się przebrać.
Szybko chwyciłam czyste ubrania i poszłam z nimi do łazienki. Po kilku minutach wyszłam z niej w czarnych spodniach i czerwonym swetrze, po drodze wpadając na już ogarniętego Bartka.
-Jedziemy. -pomachał mi kluczykami przed nosem, więc poszłam założyć buty oraz kurtkę, po czym wyszłam z domu, wsiadając do auta bruneta.

Jechaliśmy może z 15 minut, a Bartek właśnie parkował przed knajpką, w której mnie jeszcze nie było.
-Bardzo często tu kiedyś przychodziłem, przeważnie jak mi się nudziło, albo jak czułem się samotny. -rzucił, a ja spojrzałam na logo, które było po prostu czarnym kołem z czarnym napisem "Sam".
Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsce przy losowym stoliku, a Bartek podał mi menu, żebym mogła się zastanowić nad tym, co chciałabym zjeść.
W końcu Bartek zamówił sobie szakszuke, a ja postawiłam na granolę z kaszy gryczanej z jogurtem i owocami.
-Nie chcę cię martwić, ale jeszcze musimy dokończyć odcinek i pasowałoby zadzwonić do reszty, żeby się zapytać, czy jeszcze żyją. -zachichotałam, a Bartek uśmiechnął się ciepło, machając rękami.
-Damy radę...

-Bartek...jakie jest Twoje marzenie? -rzuciłam po chwili ciszy, a brunet spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
-Chciał bym zwiedzić cały świat, później może ożenić się i założyć rodzinę. A ty?
-Też. -mruknęłam, a kelner przyniósł nam nasze śniadanie.

-Dziękuję, że mnie tu zabrałeś, przepyszna była ta granola.
-Wiem, dlatego postanowiłem tu przyjechać. -uśmiechnął się, siadając za kierownicą. -nigdy tu jeszcze nikogo nie zabrałem...
-W takim razie czuje się zaszczycona...Oho, ktoś dzwoni. -mruknęłam, wyciągając telefon z kieszeni spodni.
Na wyświetlaczu ujrzałam numer Hani, więc od razu odebrałam.
-Hejka, co tam, Haniula?
-Hej, Ada, nie spaliliście już domu?
-Nieee, jeszcze nam się to nie udało.
-Bartek się pyta, czy udało wam się zrobić dziecko.
-Przestańcie z tym już. -zaśmiałam się, przełączając na głośno mówiący.
-Okej, przekażę mu. Co tam robicie ciekawego?
-A nic, byliśmy na śniadanku, a teraz wracamy do domu, bo pasuje jakiś film nagrać.
-Dobra, to nagrywajcie sobie i zadzwońcie później, papa.
-Paaa. -przeciągnęłam, rozłączając się.
Zanim się obejrzałam byliśmy już pod domem, więc pobiegłam do środka, ściągając kurtkę oraz buty, po czym rozłożyłam się na wygodnej kanapie.
-Uwaga! -usłyszałam krzyk bruneta, po czym poczułam, jak się na mnie rzuca.
-Złaź ze mnie! -zaśmiałam się, próbując go zepchnąć, jednak mi się to nie udało.
W końcu jednak się poddałam, bezradnie opuszczając ręce wzdłuż ciała.
-Nagrajmy coś, a później weźmy się za drugą zwrotkę tej piosenki i będziemy mieć już spokój.
-Okej, tylko zejdź ze mnie. -mruknęłam, a brunet posłusznie wykonał to, o co go poprosiłam. -co nagrywamy?
-Jak dobrze się znamy? -zapytał, a ja kiwnęłam głową, zakładając kamerę na statyw i ustawiając ją przed kanapą.
Usiedliśmy obok siebie, a Bartek zaczął odcinek, przypominając o łapkach i subskrypcjach.
-Dobrze, więc pierwsze pytanie brzmi: ile mam wzrostu?
-Serio? Skąd ja mam wiedzieć takie rzeczy. -westchnęłam, dobrze mu się przyglądając i zapisując odpowiedź na tabliczce. -myślę, że masz około metr osiemdziesiąt.
-Mam metr siedemdziesiąt dziewięć i pół, ale zaliczę ci, dawaj teraz ty.
-Okej, ty zapytałeś o wzrost, to ja zapytam o to, jaki aktualnie jest mój ulubiony słodycz?
-Proszę cię, ciągle jesz tylko Kinder niespodzianki.
-No dobra nooo, masz mnie.
-Teraz będzie coś trudniejszego, w jaki sposób moi rodzice, jak byłem mały, zdrabniali moje imię?
-Pf, łatwizna, tylko jedno mi przychodzi do głowy.
-No to jak?
-Tak, jak nazywa się teraz twoja rybka, czyli Bibi.
-Skąd to wiedziałaś?
-Łatwo się było domyślić. Teraz cię zaskocze, o której godzinie się urodziłam?
-Dobra strzelam, bo nie mam pojęcia. Skoro urodziliśmy się tego samego dnia, miesiąca i roku, to powiem po prostu tą samą godzinę, 15:15?
-15:30.
-Ha! Jestem 15 minut starszy!
-A Spadaj. -uderzyłam go lekko w ramię, śmiejąc się pod nosem.

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz