Hormony

973 56 46
                                    

03.01.2023

Dzisiaj Bartek wyjeżdżał wraz z Przemkiem i Qrym na Saharę. Po ekipowej wiligii porozmawialiśmy sobie szczerze, dochodząc do wniosku, że może rzeczywiście tak będzie lepiej. Samą wigilię spędziliśmy u rodziców Bartka, a Sylwestra po raz ostatni w starym domu Genzie, ponieważ mieli zamieszkać w nim rodzice Karola. Końcem grudnia również bardzo zaskoczyła mnie Werka, która stwierdziła, że zrobi mi niespodziankę w postaci wyjazdu na Bali, o którym marzyłam już naprawdę długo. Podobno miał mi zrobić dobrze taki babski wyjazd tylko we dwójkę.

-Będziesz do mnie dzwonić? -zapytałam, gdy Bartek skończył wkładać swoje rzeczy do multipli.

-Będę, obiecuję, jak tylko będę mieć zasięg. -zielonowłosy przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku.

-No już, musimy wyjeżdżać, przywieziemy ci go w jednym kawałku.

-Nooo, trzymajcie się tam, tylko ostrożnie.

-Dobrze, mamo. -mruknął Przemek, żegnając się ze mną krótkim uściskiem.

Pożegnałam się jeszcze z Qrym i wróciłam do Bartka całując każdy zakamarek jego idealnej twarzy.

-Jakby się coś działo to dzwoń od razu, kocham cię, szkrabie.

-Ja ciebie też, trzymajcie się, kocham cię, Bartuś. -pocałowałam go ostatni raz, po czym chłopak wsiadł do samochodu, a Przemek, który był kierowcą, odjechał.

Pomachałam im jeszcze i odwróciłam się na pięcie, ścierając samotną łzę, która spłynęła po moim policzku. Myśl, że nie zobaczę go miesiąc była dobijająca, a ja ostatnio zrobiłam się coś za bardzo uczuciowa.

Na szczęście już po około godzinie usłyszałam pukanie do drzwi, więc pobiegłam je otworzyć, wpuszczając Werkę do środka. Karol wyjechał do Warszawy, więc blondynka zostawiła psiaki u jego rodziców, przyjeżdżając do mnie na noc, gdyż już jutro miałyśmy wsiąść w samolot na Bali, już nie mogłam się doczekać.

-Daj, pomogę ci. -wzięłam od niej walizkę, a Werka zamknęła drzwi, ściągając z siebie gruby płaszcz, pod którym znajdował się już nawet pokaźny brzuszek. -słodko wyglądasz z nim.

-A dziękuję. -uśmiechnęła się szeroko, idąc za mną do kuchni.

-Napijesz się czegoś?

-Herbatki jakbyś mogła.

-Już robię. -uśmiechnęłam się delikatnie, czując, że zaczęło mi się robić niedobrze.

Było tak już od wigilii ekipowej, jednak każdy test wyszedł negatywny, dlatego też odpuściłam sobie robienie tych testów, twierdząc, że mój organizm pewnie czegoś nie przyswaja.

-Sorki na chwilę. -mruknęłam, lecąc do pobliskiej toalety, żeby zwrócić dzisiejsze śniadanie.

-Wszystko w porządku?

-Tak, to nic takiego, mam tak od wigilii ekipowej.

-Myślisz, że możesz być w ciąży?

-Odpada, robiłam test wczoraj, negatywny.

-No okej, niech ci będzie, ale będę bardziej zwracać uwagę na ciebie.

-Daj spokój, przez pół roku nie wyszło to teraz nagle jak Bartek wyjechał miałoby wyjść...

04.01.2023

Już z samego rana wybrałyśmy się na lotnisko, żeby jak najszybciej przejść odprawę. Na szczęście wszystko poszło sprawnie, a my właśnie siedziałyśmy w samolocie, szykując się na prawie dobę w powietrzu. Z racji, że Werka jest w ciąży, nasze miejsca były dużo lepsze od tych zwykłych, miałyśmy miększe siedzenia, więcej miejsca, kilka poduszek, ciągłe jedzenie i łatwy dostęp do toalety, co mnie niezmiernie cieszyło.

-Boże, jak ja się cieszę z tych miejsc, tak mnie plecy bolały, że w końcu czuję odrobinę ulgi. -zaśmiałam się, zajadając się jedzeniem, które zostało nam przyniesione.

Żyć nie umierać.

-Ciebie plecy bolały? Kochana, dźwiganie tego klocka w środku nie jest takie łatwe.

-Narzekasz, chciałabym teraz być na twoim miejscu. -westchnęłam, wyłączając telefon, gdyż do niczego by mi się teraz nie przydał.

-A jak u ciebie? Dalej nic?

-No nic, niby nie miałam okresu od końca listopada aż do teraz, ale to nic nie znaczy.

-Nie dostałaś dalej? Nie chce nic mówić, ale mi się wydaje, że to może być to.

-Daj spokój, Wera, też tak myślałam, ale zrobiłam tyle testów, że już straciłam nadzieję. Stwierdziłam, że nie zrobię ani jednego aż Bartek nie wróci.

-Wiesz, że ja ci tak łatwo nie odpuszczę i żaden Bartek mi w tym nie przeszkodzi. I tak coś mi się wydaje, że mnie tu kręcisz.

-Serio mówię, Werka, jakby to była prawda, to już dawno bym ci o tym powiedziała, ale niestety w naszym przypadku nie jest to takie łatwe.

-Zobaczymy, a teraz mów, Bartek się odzywał coś? -gdy o to zapytała, momentalnie mnie wcięło.

-No, nie. Wyjechali wczoraj z samego rana, a on nawet nie napisał jednej głupiej wiadomości.

-Może jest zajęty?

-Czym? Na pewno nie prowadził całej doby, nie wiem jaki jest problem w tym, żeby napisać jedną wiadomość, że wszystko jest ok. Boję się, że on tam pozna kogoś. -rzuciłam, dzieląc się z blondyną swoimi obawami, które męczyły mnie już od kilku dni.

-Co ty, Bartek cię kocha, to widać, poza tym dowód tej miłości masz na palcu, a kolejny będziesz mieć tutaj. -wskazała palcem na mój brzuch, uśmiechając się delikatnie.

Mnie jednak do śmiechu nie było.

-Pojechali w trójkę i to oprócz niego sami single.

-Za bardzo dramatyzujesz, jadą do Afryki, kogo on tam niby może poznać.

-No nie wiem, po drodze może się trafić jakaś nagle Afrykańska influ, która w cale nie będzie brzydka i co wtedy?

-Ty chyba serio mnie okłamujesz i jesteś w ciąży, tylu myśli na sekundę to nawet ja nie mam.

-Werka, nie żartuj sobie teraz, ja mówię poważnie. Co jak naprawdę tak będzie?

-Boże, daj mi cierpliwości, jak Karol tak ma na co dzień ze mną to ja mu współczuję.

-ALE JA NIE JESTEM W CIĄŻY.

-Tak, tak, ja wiem swoje.

-Naprawdę, przysięgam, powiedziałabym ci, jak tylko by się udało, ale ja już mam dosyć tego tematu, nie chce już o tym gadać. -odwróciłam głowę w stronę okna, przymykając oczy. -naprawdę, męczy mnie to już ponad pół roku, to jest ciężki dla mnie temat, zwłaszcza ostatnio. Wybacz, Werka, ale muszę trochę oddychać, zdrzemnę się chwilę.

-Jasne, śpij dobrze. -uśmiechnęła się lekko, co odwzajemniłam, znowu zamykając oczy.

Niemalże od razu odpłynęłam w krainę snów.

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz