... cz.2

2.4K 73 12
                                    

Pov Bartek

Poczułem mocne uderzenie i momentalnie spojrzałem w bok, zauważając coś, czego najbardziej się obawiałem. Ada siedziała nieprzytomna z głową na desce rozdzielczej, szyba była cała zbita, a drzwi delikatnie pogięte. Mi nic się nie stało, więc wyciągnąłem telefon, dzwoniąc na 112. Ręce całe mi się trzęsły, ale musiałem się ogarnąć, żeby przekazać dobre informacje operatorowi.
Po około trzech sygnałach po drugiej stronie słuchawki odezwał się jakiś mężczyzna, a ja starłem łzy z policzków, próbując się skupić.
-Dzień dobry, nazywam się Bartosz Kubicki, jechałem z dziewczyną i ktoś w nas wjechał, jesteśmy na ulicy ***, ze mną nic się nie stało, ale moja dziewczyna jest nieprzytomna.
-Już wysyłam karetkę pogotowia, jak się nazywa Pana dziewczyna i ile ma lat?
-Adrianna Szymańska i ma 21 lat.
-Dobrze, oddycha?
-Tak.
-Ma jakieś choroby lub się na coś leczy?
-Nie, ale ostatnio się źle czuła.
-To znaczy? -wypytywał, a ja powoli odchodziłem od zmysłów.
-Wymiotowała, jadła dziwne rzeczy... -zacząłem wymieniać, gdy nagle usłyszałem dźwięk syreny.
Podziękowałem operatorowi i otworzyłem drzwi od auta, zauważając biegnących w naszą stronę ratowników medycznych.
-Nic się Panu nie stało?
-Nie, ratujcie moją dziewczynę. -przetarłem łzy, wychodząc powoli z samochodu.
Ratownicy wyciągnęli Adę i wsadzili ją do karetki, pozwalając mi jechać z nimi.

Po paru minutach dotarliśmy do szpitala, Adę zabrali na jakieś badania, a ja siedziałem przed salą, pisząc na grupie z genzie, co się stało. Nagle zauważyłem lekarza, który wyszedł z pomieszczenia, więc od razu do niego podszedłem.
-Co z nią?
-Pan jest...?
-Bartosz Kubicki, narzeczony. -rzuciłem, chcąc dowiedzieć się jak najwięcej.
-Z pańską narzeczoną wszystko w porządku, walczymy w tym momencie o dziecko. -powiedział, a ja poczułem dziwne ukłucie w sercu.
-O dziecko?
-Tak, Pani Szymańska jest w drugim tygodniu ciąży. Przepraszam, ale muszę tam pilnie wracać. -zniknął za drzwiami, a ja usiadłem na krześle, opierając swoją głowę o dłonie.
Przed chwilą mieliśmy wypadek, a ja właśnie dowiedziałem się, że jak dobrze pójdzie, zostanę ojcem. Wtedy właśnie na dobre się rozpłakałem, tym razem ze szczęścia.
-Jezus maria, Bartek, co się stało? -usłyszałem przerażony głos Hani, która dotknęła mojego ramienia.
Podniosłem głowę, zauważając dosłownie każdego. Przyjechała Wika, Hania, Świeży, Patryk, Natalka, Zuzia, Fausti, Przemek oraz Werka. Spojrzałem na każdego z osobna, uśmiechając się szeroko.
-Bartek, ty zwariowałeś? Twoja ukochana tam leży, a ty się szczerzysz.
-Zostanę ojcem. -wyszeptałem, dalej nie przestając się uśmiechać, a oni patrzyli na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.
Łzy ciurkiem lały się po moich policzkach, gdy każdy się do mnie przytulał, piszcząc i gratulując.
-Dalej nie mogę w to uwierzyć, mam 21 lat, ale jestem tak cholernie szczęśliwy, jakby nagle spełniło się jakieś moje marzenie.
-No to co, za dziewięć miesięcy nie będzie tak kolorowo, kupki, pieluszki, darcie się..
-Na razie jeszcze nic nie wiadomo, lekarze walczą o dziecko, jak uda im się je uratować to ciąża będzie zagrożona. -mruknąłem, zauważając lekarza, który wychodził z sali.
-Może Pan do niej wejść, dziecko udało się uratować, ale ciąża będzie zagrożona, więc będziecie musieli szczególnie uważać. Każdy ból głowy, czy cokolwiek innego będzie trzeba zgłaszać i przyjeżdżać tutaj. Na początku będzie ciężko, ale dacie sobie radę. -poklepał mnie po ramieniu i pozwolił wejść do środka, co od razu uczyniłem. -Hej, skarbie, jak się czujesz? -usiadłem na krzesełku obok łóżka brunetki, łapiąc ją za dłoń.
-Dobrze, narobiłam sobie siniaków, ale to tyle. -uśmiechnęła się delikatnie, kładąc moją dłoń na swoim brzuchu. -zostaniesz tatą.
-Wiem, lekarz już mi mówił. -wyszczerzyłem się, składając delikatnego buziaka na jej ustach. -nawet nie wiesz, jak się cieszę.
-Ja też, ale każda najmniejsza rzecz może być zagrożeniem dla tego malucha.
-Będę o ciebie dbać. O was tak naprawdę.
-Prosił bym Pana o opuszczenie sali, Adrianna potrzebuje teraz odpoczynku.
-Jasne. -pocałowałem Adę w czoło i wyszedłem z sali, wpadając na swoich przyjaciół.
-I jak z nimi?
-Na razie okej, ale w każdym momencie mogą pojawić się komplikacje, trzeba uważać.
-Będzie dobrze, Bartuś, wyjdą z tego i w końcu będziesz mógł się cieszyć wymarzoną rodzinką, a teraz wracaj do domu i trochę odpocznij bo chyba za dużo informacji na dzisiaj.
-Macie rację. -kiwnąłem głową, kierując się za Patrykiem do jego samochodu.
Po chwili wszyscy byliśmy już w domu, reszta została w salonie, a ja od razu poszedłem na górę, żeby się przebrać i położyć się na łóżku. Brakowało mi ciepła Ady, ale w końcu udało mi się zasnąć z myślą, że za dziewięć miesięcy na świat przyjdzie mój potomek.

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz