Kocham cię

2.9K 77 0
                                    

16.01.2022

Następnego dnia obudziłam się w swoim łóżku z Bartkiem obok. Miałam wrażenie, że zasnęłam na kanapie, ale brunet musiał mnie przenieść w nocy. Miałam na sobie wczorajsze ubrania, więc delikatnie wstałam z łóżka, żeby nie obudzić chłopaka i podeszłam do szafy, wybierając ciuchy na dzisiaj. Wzięłam czystą bieliznę, szerokie jeansy oraz białą, szeroką koszulkę, podążając z tym wszystkim do łazienki. Było lekko po dziewiątej, a w domu już panował hałas. Zdjęłam z siebie wczorajsze ubrania, zmyłam makijaż i weszłam pod prysznic, zmywając z siebie cały brud. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się, a do środka wszedł zaspany Bartek.
-Kto ci pozwolił wchodzić, jak się myje? -zaśmiałam się, nakładając na rękę trochę żelu pod prysznic o zapachu kawy.
-Sam sobie pozwoliłem. -mruknął, przemywając twarz. -długo ci to zajmie?
-Zależy co, bo spod prysznica już wychodzę, a z łazienki to jeszcze nie. -umyłam włosy szamponem, zmywając jego nadmiar ciepłą wodą.
Zakręciłam wodę i wytarłam się w ręcznik, robiąc sobie z niego turban na głowie. Bartek sprawdził, czy drzwi są na pewno zamknięte, po czym sam się rozebrał, wchodząc pod prysznic.
Chwilę stałam w miejscu, przyglądając się jego ciału, ale w końcu oderwałam od niego swój wzrok, skupiając się na wklepaniu podkładu. Miałam na sobie jedynie ręcznik, który luźno oplatał moje ciało.
-Nie uważasz, że powinnaś jeść trochę więcej?
-Nie, czemu? -przeczesałam brwi, by zaraz wziąć się za kreski.
-Jesz za mało, jesteś strasznie chuda.
-Przeszkadza Ci to?
-Nie, ale to nie zdrowe dla organizmu, kochanie. -wyszedł spod prysznica, oplatając biały ręcznik na swoich biodrach.
-Nie jestem w stanie wpychać w siebie na siłę.
-Spróbuj na początku jeść tylko troszeczkę więcej, a później to jakoś samo poleci.
-Zobaczymy jak to będzie. -otworzyłam buzie, malując rzęsy na czarno.
Chłopak podszedł do mnie od tyłu i oplótł mnie swoimi ramionami, kładąc głowę na mojej.
-Martwię się o ciebie.
-Nie musisz, jakoś jeszcze żyje i nic mi nie jest.
-Teraz, a co będzie dalej?
-O to się nie martw, słońce. -pogłaskałam go po mokrej głowie, wyciągając suszarkę z szafki.
Zaczęłam suszyć swoje włosy, a Bartek w tym czasie się ubierał, obserwując moje ruchy.
Z suchymi już włosami, ściągnęłam z siebie ręcznik, zakładając powoli wybrane wcześniej ubrania.
-Jakieś plany na dzisiaj?
-Nie szczególnie, oprócz tego, że zaraz zrobię Ci spore śniadanie.
-Nie panikuj. -złożyłam na jego ustach szybkiego buziaka, otwierając drzwi i rozglądając się, by przez przypadek ktoś nie nakrył nas na wspólnym wychodzeniu z łazienki.
Na szczęście wszyscy byli na dole, więc bezpiecznie opuściliśmy pomieszczenie, schodząc do reszty.
-Są i nasze śpiące królewny, co się robiło w nocy?
-Nic. -wzruszyłam ramionami, witając się z każdym po kolei.
Jak co rano, podeszłam do ekspresu, robiąc kawę mi i Bartkowi. Chłopak w tym czasie robił nam śniadanie, dając mi dwa razy większą porcje niż zwykle.
-Co ty w ciąży jesteś, że jesz dwa razy więcej? -rzucił Patryk, jak zwykle dokładając swoje trzy grosze.
-Bartkowi się coś wymyśliło, że jestem za chuda.
-Bo jesteś. -zaczęła Werka, siadając obok nas. -jesteś chudsza ode mnie, a sporo wyższa.
-Mam metr szeździesiąt dziewięć. -uniosłam brwi.
-Ha, 69! -zaśmiał się Bartek, który stał nade mną, pilnując, żebym wszystko zjadła.
-Co ty robisz?
-Pilnuje cie.
-Nie wiedziałam, że jestem aż tak sławna, że muszę mieć ochroniarza. -zachichotałam, wchodząc w Twittera.
W oczy rzucił mi się jeden post, który był teorią na to, że ja i Bartek jesteśmy razem. O dziwo ten post miał trochę racji, a dużo rzeczy się zgadzało.
-Ludzie dalej piszą o naszym rzekomym związku. -pokazałam Bartkowi post, a on kiwnął głową.
-Gdyby nie to, że wiemy jaka jest prawda, byłbym w stanie w to uwierzyć.
-I na pewno dużo ludzi uwierzy. -mruknęłam, odkładając do połowy pełną miskę na bok.
-My tam dalej nie wierzymy w to, że ze sobą nie jesteście.
-To musicie uwierzyć.
-Mamy rozumieć, że tylko się pieprzycie?
-Patryk! -krzyknęłam, patrząc na niego zdegustowana.
Przeniosłam swoje spojrzenie na Bartka, który bacznie mnie obserwował.
-Zjedz jeszcze troszkę. -usiadł obok, uśmiechając się lekko. -tylko troszkę. -poprosił, więc przystałam na to, wpychając w siebie jeszcze trzy łyżki mussli.
-Nie dam rady już więcej.
-I tak zjadłaś więcej niż zwykle, jestem z ciebie dumny, robisz postępy. -mruknął tak, żeby nikt tego nie usłyszał, jednak Hania spojrzała na nas podejrzanym wzrokiem. -jedziemy gdzieś?
-Możemy. -pożegnaliśmy się z każdym i poszliśmy ubrać buty oraz kurtki, po chwili wychodząc z domu. -gdzie jedziemy?
-Pół godzinki stąd jest taka fajna plaża z jeziorkiem, byłem tam tylko kilka razy, ale za każdym razem się zachwycałem tam samo mocno.
-To możemy tam jechać, ale podjedź jeszcze po drodze do sklepu. -rzuciłam, a brunet pokiwał głową, kładąc swoją dłoń na moim udzie.
Bartek wyjechał spod domu, podjeżdżając pod najbliższy sklep.
-To poczekaj na mnie, a ja pójdę po jakieś przekąski. -wysiadłam z samochodu, wchodząc do średniej wielkości budynku.
W środku znajdował się sklep spożywczy, kwiaciarnia oraz poczta, ale moim celem aktualnie było jedzenie.
Wzięłam chipsy, colę, jakiś sok, czekoladę i ciastka, a przy kasie zabrałam jeszcze duże opakowanie czerwonych prezerwatyw, zważając na to, w jak szybkim czasie wykorzystaliśmy już dwie z trzech.
Gdy zapłaciłam, zapakowałam wszystko do reklamówki, wychodząc ze sklepu. W oddali już zauważyłam Bartka, który stał oparty o swój samochód, trzymając coś w ręce. Im bardziej się zbliżałam, tym lepiej widziałam, że to coś, co trzymał, było bukietem jasnoróżowych róż.
-Obrabowałeś kwiaciarnie? -zaśmiałam się, zauważając, że tych róż było z trzydzieści.
-Tylko dla mojej pięknej dziewczyny. -podał mi bukiet, więc podziękowałam mu buziakiem, wsiadając do samochodu.
-Jesteś nie możliwy. -podgłośniłam piosenkę, która leciała z płyty, obserwując każdy ruch Bartka. -Myślisz, że widzowie odkryją prawdę?
-Cóż, ciężko stwierdzić bo niektóre podejrzenia są tak absurdalne, że masakra, ale są też takie, które rzeczywiście mają sens.
-Po dzisiejszym poście na Twitterze zaczęłam wątpić w to, czy uda nam się dłuższe udawanie.
-Ja trochę też, w życiu bym się nie spodziewał, że wyłapią jakieś odbicia w lustrze, czy szybie. Myślę, że na razie jest za wcześnie, żeby im powiedzieć, ale jak chcemy to dalej ciągnąć, musimy się bardziej pilnować.
-Bartuś i tak okazujemy sobie bardzo mało uczuć na codzień przez genzie.
-Wiem, dlatego właśnie w wolnym czasie staram się gdzieś ciebie zabierać, żeby spędzać czas tylko we dwójkę.
-Doceniam. -uśmiechnęłam się, opierając głowę o szybę.

Po około 35 minutach byliśmy już na miejscu. Bartek zaparkował na poboczu i wysiedliśmy z auta, zabierając koce oraz wcześniej kupione przeze mnie rzeczy.
Przeszliśmy kawałek, a moim oczom ukazała się przepiękna plaża.
-Miałeś rację, rzeczywiście jest tutaj pięknie.
-Dlatego cię tu zabrałem, nie za często tu bywam ze względu na odległość, stwierdziłem, więc kiedyś, że przyjadę tu dopiero z osobą, na której naprawdę będzie mi zależeć.
-To słodkie. -rozłożyłam szary koc na piasku, siadając na nim.
Bartek również to uczynił, wyciągając wszystko z reklamówki.
-A to po co? -zaśmiał się, machając mi przed twarzą czerwonym pudełkiem.
-Tak o.-wzruszyłam ramionami, zabierając mu paczkę i chowając ją do reklamówki.
Bartek oparł się na ramieniu, spoglądając mi prosto w oczy.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za to, że jesteś i zgodziłaś się dać mi szanse.
-Od początku nie mogłam się oprzeć tej twojej pięknej buźce. -zaśmiałam się, klepiąc go lekko po policzku. -ale i tak bardziej zaimponowałeś mi swoją inteligencją.
-Dobrze wiedzieć. -także się zaśmiał, otwierając paczkę ciasteczek.
Zabrał dwa, jedno wsadzając sobie do buzi, a drugie podkładając pod moją.
Gdy zjedliśmy, przeniósł swoją dłoń na mój policzek, nieznacznie się przybliżając. Jego oczy wpatrywały się w moje, co jakiś czas zjeżdżając na usta, a on sam szeroko się uśmiechał. Powoli zaczynało mi się robić ciepło, a motylki dały o sobie znać, łaskotając mój brzuch od środka. Po chwili Bartek złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, który trwał może z trzydzieści sekund.
-Kocham cię. -wymruczał wprost w moje usta, znowu łącząc je ze swoimi.
Pierwszy raz usłyszałam od niego te dwa słowa, więc po moim ciele rozlał się wrzątek, a ja sama miałam wrażenie, że umieram.
-Ja ciebie też. -oparłam swoje czoło o jego, uśmiechając się.
Do niedawna myślałam, że to tylko niewielkie zauroczenie, jednak z dnia na dzień coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego, że to jednak coś więcej.
-Jak będziemy wracać, jedziemy gdzieś na dobrą kolacyjkę, bo na obiad już chyba za późno.
-Wolę jak mi sam robisz, pasuje Ci fartuszek. -pstryknęłam go w nos, a on spojrzał na mnie z udawanym oburzeniem.
-Chcesz się zatruć? Okej.
-Najwyżej będę mieć ciekawą śmierć. -wpakowałam sobie do buzi kolejne ciasteczko.

Posiedzieliśmy około dwie godzinki i postanowiliśmy w końcu wracać, ponieważ robiło się już ciemno, a do domu mieliśmy jakieś 40 minut. Zebraliśmy wszystko z piasku, chowając do bagażnika i wchodząc do środka samochodu.
Całą drogę spędziliśmy na rozmawianiu i śpiewaniu piosenek z radia, co jakiś czas wybuchając śmiechem.
Gdy byliśmy już pod domem, wysiedliśmy z samochodu, podając kod do bramy, by po chwili stać już w przedpokoju.
-Wrócili! -krzyknął Świeży. -gdzie byliście przed ponad cztery godziny?
-Przejechać się. -mruknęliśmy jednocześnie, a on spojrzał na nas podejrzanym wzrokiem, ale już nic nie powiedział.
-Chodź, zrobię Ci kolacyjkę.
-Nie trzeba, Bartuś, zmęczona już jestem i chyba zaraz pójdę spać.
-Zjesz coś. -zrobił mi dwa tosty, kładąc je zaraz przed moją twarzą. -zjesz i możesz iść spać.
-A pójdziesz ze mną?
-Tylko wtedy, gdy zjesz wszystko. -rzucił, więc pokiwałam głową, pochłaniając wszystko z talerza.
Od śniadania nic nie jadłam, więc byłam już trochę głodna. Gdy już wszystko zjadłam, poszliśmy razem na górę, przebierając się i kładąc się w łóżku.
-Padam z nóg.
-To do spanka. -Bartek przykrył mnie szczelniej kołdrą, obejmując mnie jedną ręką w tali. -Śpij dobrze, kochanie.
-Ty też. -pocałowałam go, od razu odpływając...

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz