Udawanie

2.2K 71 2
                                    

29.01.2022

Następnego dnia obudziłam się przez szmery w pokoju. Otworzyłam oczy, zauważając Bartka, którego kolana były całe we krwi.
-Cholera, co ci się stało? -energicznie podniosłam się łóżka, przez co zakręciło mi się w głowie.
Olałam to i podeszłam do bruneta, który usiadł na krześle przy biurku.
-Uważaj, nie wstawaj tak szybko bo jeszcze coś ci się stanie. -spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem, gdy przytrzymałam się ściany, zamykając na chwilę oczy i czekając aż skończy mi się kręcić w głowie.
-Masz rację, ale co ci się stało do cholery?
-Przewróciłem się, jak biegałem z Gengarem, nic takiego. -machnął ręką, więc wyciągnęłam z szafki wodę utlenianią oraz płatek kosmetyczny i obmyłam mu rany.
-Nawet nie wiesz, jak mnie wystraszyłeś.
-Nie potrzebnie, kochanie, nic mi nie jest.
-Widzę, napiłabym się kawy.
-Zrobiłbym ci, ale w ciąży nie można jej pić, mogę Ci co najwyżej przynieść jakąś leciutką herbatkę.
-Nie trzeba, zejdę sobie. -nie przebierając dresów, w których spałam, wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, żeby zrobić sobie herbatę. -Hejka, co dzisiaj nagrywamy? -zapytałam Hani, która wcinała śniadanie.
-Losujemy kogo udajemy przez cały dzień.
-To może być ciekawe. -usiadłam obok niej z herbatą oraz dwoma kanapkami z masłem orzechowym i tuńczykiem. -to wygląda tak abstrakcyjnie, ale nawet nie jestem w stanie wytłumaczyć, czemu mi to smakuje.
-Takie uroki ciąży, moja droga.
-No nie wiem, czy uroki, bo wygląda to okropnie, a smakuje jak wytwór Bogów.
-No ja bym miał po tym sranie. -zaspany Patryk usiadł obok nas, głaszcząc Gengarka pod stołem.
-Ty masz po wszystkim sranie.
-No w sumie masz racje. -zaśmiał się cicho, powoli się rozbudzając.

Po około 20 minutach stanęliśmy wszyscy przy kole fortuny, czekając aż Przemek włączy nagrywanie.
-Hejka, kochani, w dzisiejszym odcinku będziemy losować kogo udajemy przez cały dzień. -zaczęłam, spoglądając na Świeżego, który podszedł do koła, kręcąc nim.
-Ja będę...Adą! -klasnął w ręce, pocierając nimi. -więc dzisiaj cały dzień leżę, robię sobie drzemkę w środku dnia i wstaje dopiero rano, jem niezdrowo, denerwuje się na każdego i kleje się do Bartka.
-Ej, ja taka nie jestem. -oburzyłam się, zakładając ręce na piersi.
-No widzicie, już się denerwuje.
-Dobra, nie kłóćcie się. -przerwała Faustyna, która wylosowała Patryka. -stype robicie! -wrzasnęła na nas, odwracając się w stronę koła, którym kręciła Hania.
Wylosowała ona Faustynę, później kręcił Bartek, który miał Świeżego, Wika miała Bartka, ja Wikę, a Patryk Hanię.
-Jestem totalnie najgorszy w takich rzeczach. -Patryk zaczął narzekać, idąc na górę, żeby się przebrać.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, zauważając Świeżego i Wikę, którzy leżeli na kanapie, opierając się o siebie.
-Fajnie się tak obijać na filmiku? -zaczęłam, siadając obok nich.
-Nie atakuj mojej kobiety, ona się nie może teraz denerwować. -mruknęła Wika, a Świeży wstał z kanapy, biegnąc w stronę toalety. -no i widzisz, wymiotuje teraz przez ciebie.
-To nie moja wina. -uniosłam ręce w geście obronnym, kierując się w stronę lodówki. -dzisiaj, kochani, nie mogę wypowiadać "R" przez cały dzień. -rozłożyłam ręce, wyciągając z lodówki gotową lasagne, którą przeważnie je Wika.
Wsadziłam ją do piekarnika, zauważając Bartka, który biegał po całym domu, goniąc Gengara. Fausti leżała na kanapie w czerwonych dresach Patryka, trzymając się za brzuch, Patryk siedział przy stole w jadalni, jedząc jogurt z mussli, a Hania zeszła z góry w peruce, narzekając, że znowu wrzuciłam plastik do papieru.
-Już wszystko dobrze, Ada? -zmartwiony głos Wiktorii rozbawił mnie dosyć mocno, więc zaczęłam się śmiać, dalej stojąc przed piekarnikiem.
-Już okej, nie musisz się tak martwić, nie umieram.
-Przepraszam, już cię nie denerwuje, kochanie.
-Ten odcinek jest tak mocny, że to KO NIEC. -rzuciłam, dalej się śmiejąc.
Każdy idealnie naśladował osobę, którą wylosował, przez co to wszystko było jeszcze śmieszniejsze. Przez ciągłe śmianie się, zakręciło mi się w głowie, więc odeszłam od piekarnika, siadając przy stole w jadalni.
-Wszystko w porządku? -głos Bartka usłyszałam jak przez mgłę, więc pokręciłam przecząco głową, opierając głowę o dłonie.
Bartek przyciągnął mnie do siebie, zamykając w szczelnym uścisku, jednak uczucie dalej nie mijało. Powoli zaczynało robić mi się gorąco, więc zaczynałam robić głębsze wdechy, żeby się uspokoić.
-Już jest okej, trochę się wystraszyłam. -westchnęłam, zauważając, jak każdy stoi nade mną.
-Nie chcesz jechać do lekarza?
-Nie trzeba, jak to się powtórzy to wtedy pojedziemy.
-Odpocznij sobie, a my dokończymy odcinek.
-Dam radę, naprawdę.
-Ada, w twoim przypadku nie ma żartów.
-Wiem, ale dam radę. -zapewniłam, wstając powoli od stołu, żeby wyciągnąć gotową lazanie z piekarnika.
-Będę mieć cię na oku.
-Okej. -zaśmiałam się, unosząc ręce w geście kapitulacji.
Przemek wznowił nagrywanie, a każdy wrócił do swoich poprzednich czynności.
-Kochani, my uciekamy na jakiś czas, będziemy nie wiem kiedy. -rzucił Świeży, wychodząc z domu za Wiką.
Zaśmiałam się z nich, wpadając na Hanię.
-No uważaj, widzisz, potknęłaś się bo tu taki syf jest. W końcu nikt w tym domu nie sprząta oprócz mnie. W ogóle Nataliaaa, możemy dzisiaj skończyć wcześnie? Ostatnio cały czas kończymy późno, a ja jeszcze muszę napisać licencjat, skończmy wcześniej dzisiaj.
-No właśnie, skończmy wcześniej, Natalkaaa. -przeciągnęłam, klejąc się do dziewczyny.
-No dobra. -zaśmiała się, więc się od niej odkleiłam, zabierając się za swoją lazanie.
-Ej, jestem taka malutka, że nie zajmuje nawet całego kwadracika na tej kanapie. -pisnął Patryk, a Faustyna leżąca obok wybuchnęła śmiechem.
Rozejrzałam się dookoła, zauważając Bartka latającego po polu na czterech kończynach z kością w buzi. Starałam łezkę, która spłynęła po moim policzku ze śmiechu i wstałam, żeby wyrzucić puste opakowanie po jedzeniu.
Faustyna dalej leżała na kanapie, co jakiś czas biegając do toalety, Wiki i Świeżego dalej nie było, Bartek gonił się z Gengarem, Patryk siedział skulony na kanapie, a Hania sprzątała w kuchni.
-Zaoferowałabym ci pomoc, ale Wika nie lubi sprzątać, więc sorry. -machnęłam ręką, siadając na kanapie obok Faustyny. -Patryyyk, zacznij mi okazywać miłość. -zaczęłam nią telepać, przez co prawie spadła z łóżka.
-Kobieto, czego ty ode mnie chcesz, dobrze wiesz, że nie okazujemy sobie uczuć przy kamerach. -mruknęła. -a po za tym sranie mnie bierze. -wstała, żeby pobiec do toalety.
Z nudów wyszłam na dwór i schyliłam się, wołając gengarka.
-Gengar! Chodź do mamusi! Taaak. -podwyższyłam swój głos, gdy pies podbiegł do mnie, merdając ogonem.
-I jak się czujesz?
-Nie musisz co chwilę pytać, Bartuś. Jak będzie się coś działo to ci powiem, na razie nie umieram. -rzuciłam, słysząc głos Wiki i Świeżego, którzy wrócili do domu.
-Nooo, są nasze zguby! -krzyknął Bartek -godziliście się? -walnął Przemka w ramię, puszczając do niego oczko.
-Jak widać na samym godzeniu się nie skończyło. -Przemek wskazał dłonią na Wikę, a ja wybuchnęłam śmiechem. -Bartek, zetrzyj sobie te szminkę z ust. -Świeży przetarł sobie nieudolnie pomalowane usta, ścierając tym czerwoną szminkę. -i się uczesz, bo twoje włosy chyba od rana szczotki nie widziały.
-Musicie zwracać uwagę na każdy szczegół dopowiadając sobie resztę historyjki? -pisnął, podchodząc do lodówki.
-No, ale nie mówcie, że się właśnie nie pieprzyliście.
-Chcielibyście.
-No przyznajcie się.
-Wasze niedoczekanie. -rzucił, biegnąc po schodach na górę.
Wszyscy wręcz zginaliśmy się ze śmiechu, przypominając sobie sytuację, która miała miejsce jakiś czas temu.
-O boże, to było za mocne.
-Zdecydowanie, idealne odwzorowanie. -usiadłam na kanapie, opierając głowę o ramię rozłożonej Faustyny.
-Patryyyk! Wynieś śmieci! -zaczęła Hania. -Wikaaa, znowu wyrzuciłaś opakowanie po lazani do szkła, nauczylibyście się w końcu segregować odpady, a nie tylko cały dzień leżycie. -mruknęła, wyciągając kilka produktów z lodówki. -robię jedzenie, jak ktoś chce to będzie sobie mógł wziąć.
-A co robisz? -podeszłam do niej.
-Kurczak curry.
-Kurczak? To zawołajcie mnie jak jego tu nie będzie. -machnęłam ręką, idąc na górę do pokoju mojego i Bartka.
Wczoraj zauważyłam, że kurczak działa jak pączki i od niego również mnie mdli, dlatego wolałam się ewakuować.
Tak jak myślałam, po chwili w pokoju również pojawił się Bartek ze zmartwionym wyrazem twarzy.
-Czemu uciekłaś od kurczaka? Też cię mdli na jego widok?
-Bingo.
-Oj, chodź tu do mnie. -rozłożył ręce, więc wykorzystując sytuację, mocno się w niego wtuliłam. -gdybym mógł, to wolałbym wziąć to wszystko na siebie. -mruknął w moje włosy, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. -żebyś nie musiała latać co chwilę i wymiotować, żebyś mogła jeść co chcesz, żeby cię nie mdliło na widok czegoś, co kiedyś uwielbiałaś... chętnie bym cię odciążył, ale niestety nie mam takiej możliwości.
-Możesz mnie zaciążyć a nie odciążyć. Poprawka, już to zrobiłeś. -zaśmiałam się, odklejając się od niego i kładąc się pod kołdrą.
-Śpiąca?
-Trochę.
-To się zdrzemnij chwilę, obudzę cię na jedzenie.
-Kochany jesteś. -uśmiechnęłam się lekko, gdy podszedł, żeby dać mi buziaka i usiadł obok, obejmując mnie jedną ręką.
-Śpij dobrze...

Później Bartek obudził mnie dopiero po 20 z wiadomością, że zamówili sushi. Na szczęście wcześniej o mnie pomyślał i zamówił mi rolkę bez surowej ryby, co było przekochane. Gdy zjedliśmy, dokończyliśmy odcinek i poszliśmy spać.


Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz