Galeria

2.1K 70 7
                                    

30.01.2022

Kolejnego dnia obudziłam się znowu przez mdłości. Zwlokłam się z łóżka i poszłam zwymiotować. Gdy już to zrobiłam, umyłam zęby i wróciłam do pokoju po ubrania na dzisiejszy dzień. Bartek dalej spał, więc nie chciałam go budzić. Po cichu zabrałam ubrania i wróciłam do łazienki, w której się umyłam, przebrałam i lekko pomalowałam, nie chcąc przesadzać. Gotowa zeszłam na dół, żeby zjeść szybkie śniadanie. Tym razem postawiłam na naleśniki z czekoladą i bananami, ponieważ w lodówce zauważyłam gotowe ciasto. Nagle usłyszałam odgłos pukania do drzwi, więc do nich podeszłam, żeby je otworzyć.
-Hejka.
-O Hej, Werka, co się sprowadza do nas?
-Przyniosłam wam coś słodkiego i też proponuje jakiś wspólny wypad na zakupki.
-Jak Bartek mnie puści. -zaśmiałam się. -odkąd się dowiedział o dziecku stał się strasznie nadopiekuńczy.
-On zawsze był taki kochany, martwi się po prostu o was.
-Wiem, ale czasami jest to męczące.
-Zależy mu na was, to normalne. -wyciągnęła z pudełka kilka kawałków różnych ciast, kładąc je na talerzykach. -nie mdli cię od ciasta?
-Nie, tylko od pączków i kurczaka.
-A jak w ogóle się czujesz? Dobrze znosisz ciążę?
-Każdy mnie teraz o to pyta. -zaśmiałam się, zabierając jeden talerzyk. -tak szczerze to średnio, ale jakoś przeżyję. Najgorsze są te wymioty w losowych momentach, wstręt do rzeczy, które kochałam i nagłe zachcianki.
-Ale przynajmniej masz przy sobie takiego faceta, który o drugiej w nocy ci pojedzie po lody.
- Cieszę się, że na niego trafiłam. Tak samo ciesze się, że Karol wpadł na pomysł dołączenia mnie do genzie.
-Oooo, a co to za słodkości? -usłyszałam za sobą zaspany głos Bartka, który schodził ze schodów. -dzień dobry, kochanie. -dał mi szybkiego buziaka, po czym podszedł do Werki, żeby ją przytulić. -Hej, Werka. Co tam u was? Jak się czujesz, Ada?
-Dobrze. -uśmiechnęłam się do niego lekko, kończąc swój kawałek ciasta.
-Wymiotowałaś dzisiaj? -zapytał, więc pokiwałam twierdząco głową. -mam nadzieję, że już niedługo skończą ci się te mdłości.
-Tak, ja też.
-Pozwolisz mi dzisiaj porwać swoją babe na zakupki? -Werka zaśmiała się cicho, podając Bartkowi talerzyk z ciastem.
-Pod warunkiem, że będziesz ją pilnować i dzwonić do mnie za każdym razem jak się coś wydarzy. No i musisz uważać na nią... -zaczął wymieniać.
-Spokojnie, nic się jej nie stanie.
-I przypilnuj ją, żeby dużo zjadła.
-O to się nie musisz martwić. -Werka dała mi znać, że możemy się już zbierać, więc podniosłam się ze swojego miejsca, pocałowałam Bartka na pożegnanie, ubrałam buty oraz kurtkę i wyszłam za blondynką z domu, kierując się do jej samochodu.

Cały czas rozmawiając dojechałyśmy pod galerie, a Werka zaparkowała, więc już po chwili wchodziłyśmy do środka.
-Będziesz na coś polować?
-Szczerze? Nie wiem, czy się opłaca. Mam dosyć dużo ubrań, a teraz będę pewnie z miesiąca na miesiąc się coraz bardziej poszerzać.
-Może akurat znajdziesz coś fajnego co będzie dosyć luźne.
-Zobaczymy. -potarłam ręce, gdy weszłyśmy do pierwszego sklepu.
-Hejka, możemy zdjęcie? -za sobą usłyszałam dosyć młody głos jakieś dziewczyny, więc odwróciłam się do niej z uśmiechem, kręcąc potwierdzająco głową.
-Jasne. -odpowiedziała im Werka, pozując do zdjęcia z jedną, a później z drugą.
-Jest tu gdzieś może Bartek?
-Nie. -zaśmiałam się, również ustawiając się do zdjęcia.
-Szkoda, słodko razem wyglądacie.
-Oooo, klub shiperski Ady i Bartka. -Werka wybuchnęła śmiechem, wystawiając rękę do dwóch dziewczyn, żeby zbić piątki. -też w nim jestem.
-Jak chyba każdy, z Przemkiem na czele.
-Pasujecie do siebie. -niska dziewczyna z rudymi włosami wzruszyła ramionami, uśmiechając się. -dzięki wielkie za zdjęcie.
-Nie ma za co.
-Jak nie będziecie razem to nie wierzę w miłość! -krzyknęła jedna na odchodne, przez co znowu się zaśmiałyśmy, wzrokiem wracając do wieszaków.
-Wszędzie się znajdą te cholerne shiperki. -zachichotałam, spoglądając na marynarkę, którą pokazała mi blondynka.
-No cóż, w każdej grupie tak jest. -rzuciła, zabierając jeszcze jakiś top i idąc z tym wszystkim do przymierzalni.
Z racji, że była ona duża, weszłam z nią do środka, siadając na małym taborecie. Widzenie siebie nawzajem w stanikach nie było niczym nadzwyczajnym, więc nie przejmowałyśmy się tym, że jesteśmy w tej przymierzalni razem.
-Jesteś głodna? Nie jadłaś śniadania, więc zaraz możemy pójść coś zjeść.
-Na luzie, na razie nie jestem.
-Nawet tak nie mów, pójdziemy. -stanęła przede mną w białym topie i beżowej marynarce.
-Marynarka super, ale ten top taki bez polotu.
-I właśnie dlatego uwielbiam chodzić z tobą na zakupy, zawsze dobrze doradzisz.
-No nie wiem. -zaśmiałam się, gdy poczułam wibracje od swojego telefonu.
Spojrzałam na jego wyświetlacz, zauważając kilka wiadomości od Bartka, że nagrywają cały dzień na tak i czy zgodzę się wybrać mu stylówkę, jak przyjedzie do galerii.
Oczywiście się zgodziłam i napisałam mu, że jeśli to nie problem, to również wezmę udział w challengu.
-Bartek ma tu zaraz być, nagrywają film i muszę wybrać mu stylówkę.
-Jasne, chętnie ci pomogę, ale teraz idziemy coś zjeść.
-Niestety muszę się zgodzić. -zaśmiałam się i wyjaśniłam jej o co chodzi w odcinku, kierując się w stronę najbliższego jedzenia.
-Jesteś w ciąży, więc musisz dobrze zjeść, na co masz ochotę?
-Na coś azjatyckiego. -rzuciłam, zauważając restauracje, którą uwielbiałam.
Tak, więc tam się pokierowałyśmy. Werka zamówiła ramen i sushi, a ja postawiłam na jakiś ryż z warzywkami i mięsem, które nie było kurczakiem.
Gdy dostałyśmy jedzenie i byłyśmy w jego połowie, dosiadł się do nas Bartek, promiennie się uśmiechając.
-Co tam, dziewczyny?
-Super. -odpowiedziałyśmy mu.
Chłopak poczekał aż wszystko zjemy i wszyscy razem skierowaliśmy się w stronę jednej z sieciówek.
Wybrałam Bartkowi czarne, szerokie spodnie szyte białą nicią oraz białą, dłuższą koszulkę z nadrukiem z drzewkiem bonsai. Werka buszowała w ubraniach dla siebie, więc weszłam razem z brunetem do przymierzalni, czekając aż ubierze wybrane przeze mnie ciuchy.
Wszystko idealnie pasowało, więc Bartek ponownie się przebrał, tym razem w swoje ubrania i wyszliśmy z przymierzalni, wpadając na jakieś fanki.
-O mój Boże! -pisnęły, od razu wyciągając telefony. -możemy zdjęcie? -oczywiście od razu się zgodziliśmy, po chwili od nich odchodząc.
Już spekulowaliśmy na temat kolejnych teorii na tik toku, z racji, że wychodziliśmy z jednej przymierzalni.
Trochę pochodziliśmy w trójkę po galerii, jednak, gdy zaczęło kręcić mi się w głowie, postanowiliśmy już wracać.
Cały dzień chodzenia trochę mnie wymęczył, więc zjadłam kolacje, umyłam się i przebrałam, po czym poszłam spać...

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz