Łyżwy

2.6K 78 1
                                    

01.01.2022

Następnego dnia obudziłam się z ogromnym bólem głowy, a mięśnie bolały mnie niemiłosiernie. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, zauważając, że leżę w pokoju moim i Bartka. Zamiast wczorajszej sukienki miałam na sobie dresy i za dużą bluzę.
-Hej, jak się czujesz? Wczoraj jako pierwsza zaliczyłaś zgona.
-Bardziej zasnęłam z przemęczenia, ale jest okej, tylko boli mnie głowa i mięśnie. -rozciągnęłam się, wstając powoli z łóżka.
-Jak już zauważyłaś, przebraliśmy cię wczoraj z Hanią i jeszcze zmyłem Ci makijaż, żebyś się nie nabawiła jakiegoś uczulenia, bo Hania mówiła, że masz wrażliwą skórę.
-Tak, dziękuję. -uśmiechnęłam się, wychodząc z pokoju i schodząc na dół.
Gdy już byłam na dole zauważyłam leżącego na kanapie Patryka oraz Przemka, którzy najprawdopodobniej jeszcze nie poszli spać. Kręcili się na kanapie, trzymając do połowy pełną butelkę wódki, śpiewając pod nosem. Pomachałam im i podeszłam do ekspresu, żeby zrobić kawę mi i Bartkowi. Przy stole już siedziała Faustyna, która zawzięcie z kimś pisała.
-Hej, Fausti. -usłyszałam głos Bartka, a po chwili zobaczyłam jak przytula dziewczynę. -Ada, jak już robisz kawę to zrób też Fausti.
-Jasne. -mruknęłam, przewracając oczami.
Zrobiłam trzy kawy, z czego dwie z nich położyłam na stole, a trzecią zostawiłam na blacie. W międzyczasie zrobiłam sobie i Świeżemu, który akurat schodził na dół, jogurt z granolą, ananasem, brzoskwinią i miodem, zanosząc wszystko do stołu.
-Jakieś plany na dzisiaj?
-Leczymy kacyka.
-A ja dzisiaj muszę jechać poza Kraków załatwić parę spraw. -Faustyna wstała od stołu, włączając brudny kubek do zmywarki.
-Pojadę z tobą. -Bartek również wstał, a ja spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
Jednak on na mnie nawet nie spojrzał, a pobiegł na górę, żeby się przebrać.
-Wiesz może o co chodzi? -zapytałam Świeżego, gdy Bartek z Faustyną opuścili dom.
-Sam się zastanawiałem, coś ostatnio za dużo czasu razem spędzają.
-Zdążyłam zauważyć, jak kładę się wcześniej to Bartek przychodzi od Faustyny dopiero jak zasnę. -wsadziłam sobie do buzi ostatnią łyżkę z jogurtem, zanosząc miskę do zmywarki.
-Może to dziecinne, ale zrób mu to samo. -rzucił. -daje ci chłop nadzieję, po czym tak się zachowuje. Też zacznij nagle z kimś dużo czasu spędzać, a jego olej, może w końcu zrozumie.
-Ta, tylko z kim. I ty i Patryk jesteście zajęci, więc nie będzie zazdrosny.
-Z Krzychem, wczoraj jak z nim tańczyłaś to Bartek cały czas na was patrzył.
-To jutro, dzisiaj pewnie leczy kaca. -mruknęłam, gdy nagle dostałam SMS od wcześniej wspomnianego mężczyzny. -jednak nie. -zaśmiałam się, zauważając treść tego SMS. -Kamil właśnie się mnie zapytał, czy pojadę z nim na łyżwy.
-No to na co czekasz, leć. -chłopak poklepał mnie po plecach, więc pobiegłam na górę, żeby ubrać się w coś ciepłego.
Gdy Kamil napisał mi, że już czeka, wyszłam z domu i wsiadłam do jego samochodu.
-Hejka. -przywitałam się z nim buziakiem w policzek, a on uśmiechnął się lekko, podgłaśniając radio. -nie leczysz kaca?
-Nie wypiłem jakoś dużo, za to ty od razu po północy zasnęłaś.
-Byłam zmęczona.
-Wiem, rozumiem. Jak się czujesz?
-Teraz okej, dzięki, że pytasz. -uśmiechnęłam się pod nosem, gdy zauważyłam, że już parkuje pod naszym miejscem docelowym.
Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do kasy, żeby kupić bilety i wypożyczyć łyżwy.
Po około 10 minutach znajdowaliśmy się już na lodzie. Ja trzymałam się przy bandzie, a Kamil jeździł wokół mnie, śmiejąc się głośno.
-Przestań się śmiać, nie potrafię jeździć, okej?
-Chodź. -wystawił ręce w moją stronę, więc za nie złapałam, ostrożnie się odpychając.
Kamil jeździł tyłem, ciągnąc mnie powoli za ręce, ale mimo to czułam się niebezpiecznie. Może, gdyby na jego miejscu był ktoś inny... Moje zamyślenie się spowodowało, że wjechałam w jakąś mniejszą dziurę, wpadając na chłopaka.
-Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, to moja wina, powinienem cię bardziej pilnować.
-Przestań.
-O MÓJ BOŻE, CZY TO KRZYCHU I ADA?!
-Chyba już musimy iść. -szepnął, więc od razu się zawinęliśmy. -wybacz, że tak to wyszło, w ramach przeprosin zapraszam cię do siebie na kolacje.
-No dobra. -uśmiechnęłam się do niego, wsiadając do auta.
-To przyjadę po ciebie koło 17 bo najpierw muszę coś ugotować.
-A miałam nadzieję, że zobaczę ciebie w fartuszku.
-Mogę ci zaserwować jedzenie w fartuszku.
-Bardzo chętnie.
-To podjadę o 17.
-Jasne, do zobaczenia. -Pocałowałam go w policzek na pożegnanie, po czym wyszłam z auta, wchodząc do domu.
-Co tak szybko?
-Kamil będzie szykował dla nas kolację.
-Aaaa, to trzeba cię odwalić.
-Przestań, Hania, to tylko przyjacielska kolacja.
-Wiem, bo kochasz Bartka, ale im bardziej się odwalisz dla innego, tym bardziej zazdrosny będzie.
-No dobra. -pobiegłam za nią na górę, zamykając się w moim i Bartka pokoju.
-Ile mamy czasu?
-Yyy, godzinę.
-Damy radę. -otworzyła szafę, wyciągając z niej coraz to nowsze sukienki. -ubierz tą, do tego zakręcę ci włosy i zrobisz sobie mocniejszy makijaż z czerwoną szminką. -podała mi obcisłą sukienkę, którą sięgała do połowy uda, w kolorze czarnym.
Bez narzekania ubrałam ją na siebie, od razu biorąc się za makijaż. Najpierw wklepałam sobie podkład, zrobiłam lekkie kreski, na powiekę nałożyłam błyszczący cień, a usta posmarowałam czerwoną, matową szminką. Hania w tym czasie kręciła mi włosy, więc zdążyłyśmy się wyrobić idealnie przed 17.
Pożegnałam się z resztą, chwyciłam torebkę i wyszłam z domu, zauważając dwa samochody. Jeden należał oczywiście do Kamila, a drugi do Bartka. Gdy brunet wraz z Faustyną wychodzili z auta, ja właśnie wchodziłam do samochodu Kamila. Chłopak miał na sobie czarne spodnie i tego samego koloru koszulę, ale musiałam przyznać, że nie wyglądał tak dobrze, jak Bartek.
Bez słowa dojechaliśmy do mieszkania chłopaka, wchodząc na górę.
-Dawno nie spędzaliśmy tak razem czasu. -zaczął, kładąc przede mną miskę makaronu z sosem, serem i krewetkami.
-Tak, to prawda, w szkole byliśmy nierozłączni, a teraz trochę gorzej z tym kontaktem, ale wszystko da się naprawić.
-Racja, w ogóle jak tam z Bartkiem?
-Powoli leci, a jak ma być. W miarę się dogadujemy, chociaż teraz coraz mniej rozmawiamy. Siedzi cały dzień z Faustyną i już nie nie spędzamy tak dużo czasu razem.
-Powiedz mu to po prostu.
-To nie jest dobry pomysł, Krzysiu.
-Czemu, ty go lubisz, on ciebie też.
-Ale ja go chyba lubię tak bardziej. Nie jak przyjaciółka przyjaciela.
-Wiedziałem! -klasnął w ręce, odchylając się na krześle. -czułem to i jestem pewny, że on czuje do ciebie to samo.
-Nie, Kamil. Mam dosyć nieodwzajemnionych uczuć. Albo to się rozwinie, albo będę się modlić o to, żeby mi przeszło. -rzuciłam, dokańczając makaron.
Kamil też już zjadł, więc zabrał nasze miski oraz puste kieliszki po winie, ciągnąc mnie za rękę do jego sypialni.
-Nie myśl już o tym, dam ci jakieś moje ciuchy, przebierzesz się i poleżymy razem oglądając jakiś denny serial. -podał mi jakiś szary dres. -chcesz lody?
-Nie, dziękuję. -zabrałam jego ciuchy, zamykając się w łazience.
Szybko się przebrałam i zmyłam makijaż płynem, który ze sobą wzięłam. Miałam na sobie jego szare dresy oraz czarną bluzę z logiem jakiejś marki samochodowej. Jego ciuchy pachniały ładnie, ale nie tak, jak te Bartka...
Otrząsnęłam się z zamyślenia i wróciłam do pokoju chłopaka, kładąc się obok niego.
-Co chcesz oglądać?
-Obojętne, najchętniej poszłabym już spać. -schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, cicho wzdychając.
Brakowało mi chłopaka, do którego naprawdę chciałabym się teraz przytulać i nawet mój najlepszy przyjaciel mi w tym nie pomoże.
-To chodźmy. -objął mnie delikatnie w tali, a ja spróbowałam sobie wyobrazić, że to Bartek mnie przytula.
Nie zrozumcie mnie źle, uwielbiałam Kamila, ale jednak moje serce biło tylko na widok tej jednej osoby.
-Dobranoc, Krzysiu.
-Dobranoc. -mruknął, więc zamknęłam oczy, oddając się błogiemu uczuciu snu.

Perfection/Bartek KubickiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz