IX

261 43 20
                                    

Miesiąc później.

-Nie wierzę, że tutaj jesteśmy! - Pisnęła. - Nadal nie wiem jak udało ci się zdobyć bilety, ale dziękuje, dziękuję, dziękuję, dziękuję! Wybuduję ci jakiś ołtarzyk, jeżeli dzisiaj przeżyję!

-Dostałem je za tamto pajacowanie w kawiarni - wyjaśnił, starając się nie zostać potrąconym przez fanów na siłę pchających się do środka.

Właśnie tutaj, w ciasnym studiu z przygotowaną sceną, marzenia miał spełnić pewien chłopak, z którym jego los w ostatnim miesiącu splótł się całkiem mocno. Co tutaj dużo mówić? Umawiali się. Po tamtym incydencie w kawiarni, spotykali się praktycznie codziennie. Już nie tylko w kawiarni, ale w parkach, centrach handlowych i innych miejscach, gdzie Kihyun był zmuszony ukrywać swoją obecność. Na początku być może było to trochę irytujące, ale ostatecznie Im przyzwyczaił się do widoku chłopaka noszącego przez cały czas maskę czy czapkę.

Rozumiał to.

-Czy... - Urwał, kiedy jakaś dziewczyna trąciła go barkiem, pchając się bliżej w kierunku sceny. - Czy zawsze tak to wygląda?

-Tak - warknęła, łapiąc Changkyuna za dłoń i niczym lwica, ciągnąc go na sam przód.

Widząc z jaką łatwością wysyła kolejne przeciwniczki do tyłu, zanotował sobie, by nigdy nie stawać tej niepozornej dziewczynie na drodze. Zdecydowanie musiała mieć w sobie waleczną krew królów Joseon. Jak można było inaczej wytłumaczyć to, że po kilku minutach stali przy samiuteńkiej scenie?

-Jesteś niesamowita - szepnął z podziwem.

-Wiem - wypięła dumnie pierś, wyjmując, z Bóg wie skąd, plakat z nabazgranym imieniem i nazwiskiem dzisiejszego debiutanta.

W tym momencie poczuł się nieco głupio, że sam nic nie przygotował... Ale hej! Nie znał się na tym, prawda? Zresztą, stał na samym froncie, co chwila będąc pchanym na barierki czy ciągniętym za bluzę, ba! Komuś zdarzyło się nawet pociągnąć go za włosy.

Changkyuna się nie łapie za włosy w jakiś przypadkowych sytuacjach. Oponentka spotkała się więc z „przypadkowym" łokciem ze strony chłopaka. Może nie było to zbyt dżentelmeńskie... Ale Im nie jest dżentelmenem, więc miał w głębokim poważaniu co kto o nim pomyśli.

Czekali tyle, by zdążyły rozboleć ich nogi. W końcu światła ostatecznie zgasły, a na scenie pojawiła grupa z Kihyunem gdzieś z boku. Powitani wiwatem osób zebranych w tym miejscu, by razem celebrować ich debiut, ustawili się w nieco dziwnych i zabawnych pozycjach, czekając już jedynie na pierwsze melodie piosenki.

To był jego Kihyun. Ten przystojny, oszałamiający i gorący Kihyun, naprawdę był jego. Przez ten miesiąc zdążył nauczyć się każdego centymetra jego ciała, a mimo to... Mimo to dzisiaj wyglądał on inaczej, obco.

Ten wzrok, ta postawa... Tak bardzo różnił się od chłopaka, który zaledwie miesiąc temu wbił się do kawiarni chwilę przed zamknięciem.

Zaczęli.

Changkyunowi niby to przypadkiem, z gardła wydarł się okrzyk pełen zachwytu i wsparcia, kiedy osoba, dla której znosił te wszystkie katusze, udowadniała, że w istocie była tego warta.

-Prawda, że są wspaniali? - Krzyknęła mu do ucha podekscytowana Seohong.

Ale on już jej nie słyszał. Skrzyżował swój wzrok z Kihyunem i kompletnie utonął w tym spojrzeniu.

***

W zasadzie to był już gotowy, by iść spać. Zjadł spokojnie kolacyjkę, obmył się, umył ząbki, a nawet zdążył skoczyć w piżamkę. Teraz leżąc spokojnie w swoim prywatnym łóżku, marzył o zamknięciu ślepi i obudzeniu się rano z całkowicie nowymi pokładami energii.

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz