LXXXIV

189 30 51
                                    

W tej sytuacji miał tylko jedno wyjście. Od samego początku było jasne, po której z tych dwóch stron stanie. I nawet jeśli przejmujący wzrok Jinsanga wypalał mu dziurę w sercu, to właśnie Kihyun był tym, którego kochał i z którym chciał być.

-Wracajmy do domu - ujął go delikatnie za dłoń. - Wszystko ci wyjaśnię, nie róbmy tutaj sceny.

-Nie róbmy tutaj sceny? - Warknął. - Koleś cię nadal nachodzi! Nawet po tym, jak dałeś mu do zrozumienia, że nic z tego. Widocznie należy mu się coś o silniejszym przekazie niż słowa. Może po tym w końcu zrozumie, gdzie jest jego miejsce.

-No chyba nie chcesz go tutaj bić! - Zirytował się, powstrzymując swojego chłopaka przed wyruszeniem w kierunku ciągle zdezorientowanego Popova, który miał coraz lepszy pogląd na całą sytuację.

-Chang... - Odezwał się w końcu cicho. - O co tutaj chodzi...?

-O co tutaj chodzi? - Wyrwał się Yoo. - Już raz ci dzisiaj przypierdoliłem za podwalanie się do mojego faceta. Naprawdę musisz nie bać się śmierci, że nadal odważyłeś się tutaj przyjść.

-Przyszedłem tutaj, ponieważ chciał ze mną porozmawiać - warknął, zaciskając dłonie w pięści. - Umówił się ze mną.

-Pobiłeś go? - Wtrącił się Im, szybko dokonując oględzin zdartych nadgarstków swojego chłopaka. - Jak mogłeś? Co ci strzeliło do tego twojego pustego łba, żeby się z kimś pobić? Masz pięć lat, żeby w ten sposób rozwiązywać problemy?

- O nie, nie, nie - zaśmiał się nerwowo. - Już wiem co chcesz zrobić i na pewno ci na to nie pozwolę. Nie ma mowy o żadnej zmianie tematu w tej chwili.

-Jinsang... - Sapnął, cudem utrzymując Kihyuna w miejscu. - Wszystko ci wyjaśnię, ale... Ale czy mógłbyś teraz po prostu uciec? Nie chcę, żeby stała ci się większa krzywda, a czuję, że dłużej go nie utrzymam.

- Stajesz po jego stronie? Zwariowałeś? Czyim ty tak właściwie jesteś chłopakiem?! - Krzyknął, opuszczając maseczkę w dół.

-Twoim! - Wykrzyczał mu w twarz.

Wątpił, by w jakikolwiek możliwy sposób mógł ugasić ten pożar, który sam wywołał. Całując go w tamtym momencie wcale nie chciał mu niczego udowodnić, czy uspokoić. Chciał tylko kupić trochę czasu dla Jinsanga, który perfekcyjnie zrozumiał, że nie jest tutaj więcej potrzebny.

Doskonale znał temperament swojego chłopaka. Był z na tyle długo, by potrafić stwierdzić, że ta sytuacja nie mogła skończyć się szczęśliwie. Nawet jeśli udało mu się w pewien sposób oszczędzić Popova, to jeszcze nie za bardzo wiedział jak przetrwać spotkanie z rozszalałym Kihyunem.

-Przestań! - Odepchnął go od siebie brutalnie. - Co ty odpierdalasz, co? Wytłumacz mi to wszystko, bo nie potrafię zrozumieć, dlaczego mój chłopak umawia się za moimi plecami z gościem, którego miał rzucić. Zdradzasz mnie? - Niebezpiecznie do niego przystąpił.

-Uderz mnie, a będziesz skończony - spojrzał mu prosto w oczy. - Nie zdradziłem cię - wyznał. - Przyznaję się do tego, że cię okłamałem z ucięciem kontaktu, ale to dla naszego dobra...

-Naszego dobra? Człowieku! Chodziłeś na randki z gościem, z którym się przelizałeś! A do tego robiłeś to w tajemnicy przede mną. Co ja według ciebie mam o tym myśleć? Gdybyś był na moim miejscu, to już by cię tutaj nie było, a nasz związek by nie istniał. Powinieneś być mi wdzięczny, że w ogóle chcę słuchać twoich głupich wymówek.

-Skoro chcesz mnie słuchać, to zamknij się wreszcie i poczekaj - warknął. - Chciałem z nim zerwać znajomość, ale wtedy zobaczyłem jak bardzo zależy mu na kontakcie ze mną. Nie chciałem mu łamać serca. To nie moja wina, że chłopak zakochiwał się we mnie jeszcze bardziej. Myślałem, że uda mi się za twoimi plecami powoli wygaszać moją znajomość z nim, ale...

Behind You #CHANGKIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz