Kolejny raz pociągnął nosem. Doskonale czuł jak chłód przenika przez materiał jego spodni, a miał to zadanie zdecydowanie ułatwione, od kiedy Changkyun z własnej bezsilności postanowił usiąść na brudnych kamieniach brukowanej uliczki. Plecami spokojnie opierał się o budynek mieszczącej się w nim kawiarni. Twarz miał jednak szczelnie skrytą w dłoniach w obawie... Tak właściwie przed czym?
Na początku, chociaż nadal się na nim znajdowali, zerwanie wydawało się być przeszkodą, której w żaden sposób nie może przeskoczyć. Szybko jednak z odsieczą pojawiła się nie tylko jego matka i siostra, ale także jego nowy rycerz w śliniącej zbroi- Yunseok. Razem postarali się o to, by w tak krótkim czasie zdał sobie sprawę, że poza czteroletnim nieszczęśliwym związkiem istnieje jeszcze inny świat, nawet piękniejszy od tego, którym żył dotychczas...
A potem ponownie pojawił się Kihyun z tym swoim kretyńskim pomysłem na zorganizowanie spotkania z fanami. Miał tyle innych dróg, którymi mogliby się skontaktować, a które mniej ingerowały w życia ich obydwóch. Dlaczego po prostu nie przyszedł do mieszkania, w którym mieszkali Im'owie? Dlaczego nie czekał pod kawiarnią, aż skończy pracę? Dlaczego jak człowiek nie przeprosił i przyznał się do błędu?
Nie... Dla Kihyuna to byłoby zdecydowanie zbyt proste. Będąc idolem już do reszty oderwał się od realnego świata, w którym żyli normalni ludzie, a nie persony mające za jedyne zadanie kupić album i cieszyć się z obecności swojego idola.
Wściekle otarł niechciane łzy, które znaczyły ścieżki na jego policzkach lub skapywały niedbale na przywierające do twarzy dłonie.
Drzwi będące tuż obok otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a potem zostały zamknięte równie szybko.
Doskonale czuł czyjąś obecność przed sobą. Nie miał jednak najmniejszej ochoty na rozmowę z nieusłuchanym Yunseokiem czy zmarwiono-zdenerwowaną menadżerką. To było całkiem zabawne w tej tragicznej sytuacji. Miał te swoje dwadzieścia trzy lata, a płakał jak dziecko z powodu głupiego rozstania. Jak widać serce było tak samo głupie nawet mimo upływu czasu.
-Mówiłem, że nie chce z nikim rozmawiać- Burknął, ostatecznie nie decydując się na uniesienie głowy. Dlaczego miał wszystkim pokazywać swoje zaczerwienione oczy, wilgotne policzki czy najbeznadziejniejszy wyraz twarzy w całej Korei?
Poczuł nieco ciężkawy materiał zarzucany mu na głowę. Szybko rozpoznał perfumy, którymi był skropiony
-Przeziębisz się- Stwierdził cicho- Załóż moją kurtkę
-Nie chce- Odpowiedział ściągając z głowy wspomnianą część garderoby i wyciągając ją w kierunku stojącego naprzeciwko Kihyuna z zamiarem oddania mu jej.- Nic od ciebie nie chce...
Yoo jedynie westchnął ciężko.
-A możesz przynajmniej wstać z ziemi?
Nie chciał wykonywać jego poleceń, ale siedzenie tutaj faktycznie nie jawiło się jako jeden z najlepszych pomysłów, na jakie mógł wpaść dzisiejszego dnia. Dlatego szybko stanął na równe nogi, ale nadal nie miał zamiaru rezygnować z podpierania ściany. W pewnym sensie zapewniała mu ona coś na wzór bezpieczeństwa.
-Co się z nami stało...?- Głos Kihyuna był cichy, zraniony po wcześniejszej kłótni.- Kochaliśmy się i wszystko było fajnie, a potem...
-Nie, Kihyun- Przerwał mu- Między nami już od jakiegoś czasu nie było dobrze, ale ty nie potrafiłeś tego zauważyć będąc wiecznie gdzieś poza domem, w którym było twoje miejsce- Głos mu się załamał pod sam koniec- Twoje miejsce było przy mnie...
Yoo opuścił głowę wyraźnie skruszony.
-Obiecałem cię zawsze uszczęśliwiać, a wygląda na to, że przeze mnie jeszcze bardziej płakałeś...- Prawą dłonią powiódł ku twarzy swojego ex-chłopaka, by kciukiem otrzeć spływającą tam łzę.
CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanfictionSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...