Nie było minuty, w której nie sprawdzałby telefonu.
Stał właśnie przed gabinetem swojej szefowej. Zgodnie ze słowami Coffa, zamierzał popełnić w tym miejscu samobójstwo. Nie miał jednak zamiaru się wstydzić czy ukrywać. Już wystarczająco zranił takim zachowaniem siebie i Changkyuna. Nie chciał być przez niego znienawidzony. Wszyscy dookoła mogli się od niego odwrócić, ale na stratę akurat tego chłopaka nie mógł sobie pozwolić.
Jeszcze raz spojrzał telefon, ale i tym razem nic nie wskazywało na to, by Changkyun, mimo próśb, miał do niego napisać. Z dzisiejszej perspektywy nie dziwił się takiemu zachowaniu.
Zastanawiał się, czy naprawdę zaczął już sobie układać życie z kimś innym... Czy był szczęśliwszy z kimś innym. Kihyun mimo upływającego czasu nadal stał w tym samym miejscu. Dni mogły mijać, ale w jego świecie nic nie poruszyło się o milimetr, zastygłe w oczekiwaniu na powrót tej jedynej osoby, która niegdyś wprawiała serce w ruch.
-Kihyun - usłyszał głos przemiłej sekretarki, która z pewnością pracowała w tym miejscu dłużej niż on był idolem. - Pani Chae* czeka na ciebie - wskazała dłonią na gabinet, przed którego drzwiami się znajdowali. - Proszę wejść, zapowiedziałam Pana - ukłoniła się lekko.
-Dziękuję - przymknął na chwilę oczy, trzymając w zaciśniętej dłoni głuchy telefon.
Przekroczenie progu i wkroczenie do paszczy lwa zdecydowanie kosztowało go więcej wysiłku, niż początkowo mógłby to przypuszczać. Jego szefowa i zarazem włodarz tego miejsca - Pani Chae, siedziała za swoim masywnym biurkiem, jak zawsze zawalonym stertą papierów i papierzysk. Ząb czasu już dano temu zdążył uskubnąć z jej młodości, barwiąc włosy na siwo, a niegdyś gładką twarz znacząc siateczką zmarszczek. Mimo swojej krępości pozostawała niezwykle zwinną kobietą, która w jednej sekundzie zmieniała swój temperament.
-Chciałeś się ze mną spotkać - powiedziała wyraźnie niezainteresowana prowadzeniem jakiejkolwiek dłuższej konwersacji. - Podobno to ważne - uniosła na niego wzrok skrzętnie ukryty za okularami. - Liczę, że w rezultacie takie jest, bo... - Tutaj wskazała na ogrom papierzysk. - Swoim popisem w radiu dałeś nam naprawdę wiele rzeczy do przerobienia. Byłam niezwykle wzruszona, kiedy kompletnie zignorowałeś moje pierwsze wezwanie cię tutaj, by wyjaśnić tę sprawę - jej wzrok momentalnie stał się ostrzejszy. - Więc może z łaski swojej wyjaśnisz mi co to do cholery było? Nie tak się umawialiśmy na rozegranie tej sytuacji - splotła palce swoich dłoni, układając je na biurku. - Chętnie poznam, co się uroiło w twojej główce - na zaledwie dwie sekundy spojrzała w kierunku odsłoniętego panoramicznego okna, które zapewniało przyjemną ilość światła w pomieszczeniu.
Wziął głęboki oddech.
-Powiedziałem prawdę - spojrzał kobiecie prosto w oczy, która wydawała się co najmniej rozbawiona taką odpowiedzią. - Nie miałem zamiaru nadal kłamać i wprowadzać moich fanów w błąd...
-Kihyun... Od kiedy ty przejmujesz się swoimi fanami? - Jej twarz ozdobił złośliwy uśmiech. - Nie przypisuj sobie naszych zasług dobrze? Wszystkie gesty zrobione w ich stronę, to od początku była nasza inicjatywa. Nagle po czterech latach się obudziłeś? Nie wierzę ci - stwierdziła groźnie, dźwigając się z miejsca. - Ostatnio doniesiono mi, że zachowujesz się... Dziwnie.
-Po prostu zrozumiałem parę rzeczy...
-Stój - rozkazała. - Ty nie masz czegokolwiek rozumieć - warknęła. - Każdy powinien dbać o swoją rolę, pamiętasz? Ty zabawiasz tłumy i zarabiasz, a my dbamy o ciebie i zarabiamy. Ja po prostu chcę o ciebie dbać - brzmiała jakby stwierdziła czystą oczywistość. - Z tego powodu... Masz mi powiedzieć co takiego się zmieniło, że nagle zacząłeś się przejmować innymi. Inaczej będę bardzo niepocieszona.
![](https://img.wattpad.com/cover/205207593-288-k926018.jpg)
CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
FanfictionSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...