Za każdym razem, gdy wracał do tego miejsca czuł się jak wielki przegrany. Oto, kolejny raz z podkulonym ogonem, wracał do miejsca przepełnionego tak wieloma wspomnieniami. Niekoniecznie tymi dobrymi, ale również tymi złymi.
Dzisiaj stając przed znajomymi drzwiami, w dłoniach nerwowo ściskając rączkę od walizki, miał więcej wątpliwości niż kiedykolwiek wcześniej. Jego głowę nawiedzało wiele myśli, wiele wersji i scenariuszy tej samej rozmowy, którą będzie musiał odbyć.
Ale... Skąd one wszystkie się brały? Gdzie demony zwane potulnie wątpliwościami znajdywały swoją pożywkę, skoro Changkyun w głębi serca i tak wiedział, kogo kocha naprawdę i dlaczego dzisiaj tutaj stoi, mimo tak wielu słów sprzeciwu. Tych wewnętrznych i zewnętrznych.
-Przecież nic złego się nie stanie, prawda? - Zapytał cicho, wstukując przy zamku hasło do ich apartamentu.
Było jeszcze wcześnie rano, kiedy zjawił się w tym miejscu, więc prawdopodobieństwo, że Kihyuna akurat nie będzie w domu było niesamowicie nikłe. Mimo wszystko, po przedostaniu się do środka, zrezygnował ze sprawdzenia sypialni, czy któregoś z pokojów gościnnych. Zmieniając buty na klapki, powłóczył nogami, do kuchni, gdzie odłożył zakupy, od znajomego ajussi, który powitał go typowym dla siebie serdecznym tonem. Ku wielkiemu zaskoczeniu, starszy mężczyzna zauważył nieobecność jednego ze swoich ulubionych klientów.
To było miłe, choć Changkyun wcale nie zamierzał tego przyznawać.
Wyłożył wszystkie zakupy i spokojnie zabrał się za ich rozdysponowanie, co chwila klnąc cicho na Kihyuna, który w tak krótkim czasie zburzył porządek, jaki panował tutaj przez minione cztery lata. Powoli zaczynał rozumieć, kto tak naprawdę był gospodarzem tego miejsca i bardziej przejmował się tym jak ono wyglądało.
Gdzieś w okolicach układanie drugiej porcji tostów francuskich na talerzu, a mieszaniem kawy, usłyszał po pustym korytarzu odgłos pośpiesznych kroków, uprzedzonych pojedynczym skrzypnięciem sypialnianych drzwi.
Jego serce jednak wcale nie zareagowało. Wiedział, że nie musiał.
Co mógł zobaczyć wchodzący do kuchni, zaspany, rozczochrany, na wpółprzytomny Kihyun, który raczej oczekiwał kolejnego nalotu swoich przyjaciół, a nie utraconego chłopaka? Changkyun stał do niego odwrócony plecami spokojnie czekając, aż cholernie drogi ekspres do kawy wykona zlecone mu zadanie. Wspomnienia przywoływał również szary fartuch zawiązany za plecami chłopaka, a który stanowił nieodłączny fragment kuchennego ubioru Im'a.
-Changkyun...? - Zapytał cicho, bojąc się, że zbyt głośne wypowiedzenie tego imienia mogłoby rozwiać iluzję.
-Siadaj - poprosił. - Dobrze, że wstałeś, nie będę musiał cię budzić - westchnął, kierując się z kubkiem do zastawionego stołu, gdzie poza przyszykowanym śniadaniem, znalazło się jeszcze miejsce na obrus, świeżo pokrojone owoce i pomniejsze dekoracje, typu wazon ze świeżymi kwiatami. Changkyun lubił zadbać o takie pierdoły.
-Co ty tutaj robisz...? - Zapytał cicho, posłusznie wykonując polecenie. - Jak...? Dlaczego...?
-Zaraz odniosę wrażenie, że się nie cieszysz - zmarszczył brwi, upijając łyk swojej kawy.
-To nie tak! - Zareagował żywo. - Po prostu... To na pewno nie jest sen? Naprawdę jesteś przy mnie?
Chyba dopiero teraz dosadniej widział ile krzywdy wyrządził temu chłopakowi. Oczywiście wcale nie twierdził, że był jedynym winnym w tej całej sytuacji. Kihyun mógł się zacząć starać w ostatnim czasie, ale patrząc na wszystko z niego dalszej perspektywy... Było pełno wątpliwości, które skutecznie powinny go zniechęcać do podjęcia tej walki.

CZYTASZ
Behind You #CHANGKI
Hayran KurguSława niewątpliwie niesie ze sobą ogrom korzyści płynących z niej. Jednak niektórzy zdają się zapominać, że posiada ona również swoje złe strony. Doskonale wie o tym Changkyun, który będąc w związku z Kihyunem, co rusz wystawiany jest na negatywne a...